Uwaga. Ten wpis zawiera drastyczne sceny, nie używać go w akcji "Cała Polska czyta dzieciom". Uczyniwszy to zastrzeżenie, zaczynamy od przyznania się do pewnej zbrodni. Zrobiliśmy to. Popełniliśmy zbrodnię, obraziliśmy majestat godła Australii i teraz nam bardzo głupio.
Zjedliśmy bowiem stek z kangura. Paskudztwo.
Stek z kangura kupiony w supermarkecie Woolworthsa (taki miejscowy odpowiednik Tesco, czy większego Społem), choć marynowany w sosie ziołowym, smakował podle. Takie połączenie wątróbki ze źle przyrządzoną gumiasto-twardawą wołowiną. Stek - szeroko praktykowanym tu sposobem - zgrillowaliśmy na publicznie dostępnym elektrycznym Bar-be-kju. Gdyby nie zapas keczupu i musztardy, oddalibyśmy go pewnie na pożarcie psom dingo. A potem było nam głupio. Zwłaszcza, kiedy kilka dni później (bo ten stek to historia sprzed kilku dni, ale sumienie każe ją opowiedzieć) w drodze, żona nagle wykrzyknęła: "Kangury! Tam, za płotem!". A za płotem rzeczywiście kangury. Korzystały właśnie z tego, że australijscy uczniowie mieli wolne i zawładnęły boiskiem przy wiejskiej szkole. W rzutach za trzy byłyby pewnie bezkonkurencyjne. Dla nas skakać nie chciały, za to pięknie pozowały do zdjęć.
A potem było nam jeszcze bardziej głupio. Następnego dnia po tych kangurach z boiska zatrzymaliśmy się na śniadanie w ustronnym parku narodowym na obrzeżach miasta Rockhampton nad Pacyfikiem. Dziewiąta rano, polana piknikowa. Nikogo oprócz nas. Wyjmujemy bułki, serki i sok a naszej uczcie przygląda się... kangur. Jeden, drugi, trzeci, dziewiąty - był ich co najmniej tuzin i też właśnie wcinały na śniadanie miejscowy żywopłot.
A potem (wczoraj) było nam już bardzo, bardzo głupio i w ramach zadośćuczynienia matce Naturze pojechaliśmy do parku niedaleko miasta Townsville, gdzie obok krokodyli zamkniętych w otoczonych płotami basenach, trzymają też biegające na wolności kangury. Zakupiwszy odpowiednią porcję odpowiedniej karmy, przebłagaliśmy kangurzy gatunek karmiąc stwory z ręki. Doświadczenie niesamowite - kto karmił kiedyś wcinające wszystko kozy, ten ma namiastkę.