- Nie ma podpisu pod moją dymisją przez pana prezydenta - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 Marek Magierowski. Były ambasador Polski w USA wypowiedział się na temat sporu o ambasadorów na linii prezydent - rząd.
Marek Magierowski pytany w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 o swoją obecną rolę, odpowiedział, że formalnie jest ambasadorem Polski w Waszyngtonie. Jak przypomniał, został zwolniony kilka miesięcy temu z obowiązku pełnienia roli ambasadora w Waszyngtonie przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Magierowski złożył wypowiedzenie, jednak, jak zaznaczył, prezydent nie podpisał dymisji.
- Jest to oczywiście sytuacja bardzo niewygodna dla mnie i wydaje mi się, że nie do końca dobrze wpływająca na funkcjonowanie w ogóle polskiej dyplomacji - ocenił ambasador. - Nie ma podpisu pana prezydenta pod moją dymisją, a - jak wiemy - zgodnie z konstytucją, zgodnie z polskim prawem, ta dymisja musiała zostać podpisana przez pana prezydenta, żeby stała się faktem - zaznaczył.
Magierowski potwierdził, że prezydent namawiał go, żeby został w Waszyngtonie. - Uznałem, że pomogę obu stronom tego sporu politycznego w osiągnięciu pewnego kompromisu. Bardzo żałuję, ubolewam nad tym, że do tego porozumienia nie doszło, bo powtórzę raz jeszcze: uważam, że źle to wpływa na funkcjonowanie naszej dyplomacji - powiedział.
- Myślę, że obie strony powinny zrobić przynajmniej jeden krok do tyłu - mówił dalej gość programu. Podkreślił, że nie jest optymistą w tej sprawie i nie sądzi, by doszło do porozumienia w najbliższym czasie. - Odnoszę wrażenie, że ten spór się zaognił na tyle, iż już nie ma wyjścia z tej ślepej uliczki - ocenił.
"Z formalnego i politycznego punktu widzenia to była zrozumiała decyzja"
W połowie lipca szef MSZ zapowiedział, że kierownictwo nad polską ambasadą w USA ma objąć Bogdan Klich.
Magierowski - wypowiadając się na ten temat - zaznaczył, że "jeśli chodzi o placówki w Waszyngtonie, ambasady różnych krajów w Stanach Zjednoczonych, to są zazwyczaj najważniejsze placówki dla tych krajów w ich służbie dyplomatycznej". - Podobnie jest w przypadku Polski. Więc często wysyła się na tego typu placówki byłych ministrów, czasami nawet byłych premierów, bardzo ważne i wpływowe figury polityczne w krajach, które wysyłają swoich przedstawicieli - mówił. - Więc z formalnego i politycznego punktu widzenia, to była zrozumiała decyzja, że wysyła się byłego ministra obrony. To zawsze pokazuje większy szacunek kraju, który wysyła swojego przedstawiciela do kraju akredytacji - podkreślił. - Zresztą minister Sikorski często zwraca uwagę na to, że w tym nowym rozdaniu (dyplomacji - red.) nie ma zbyt wielu polityków właśnie, ale w przypadku Waszyngtonu wysyłamy polityka - przypomniał.
Odnosząc się do Klicha, Magierowski powiedział: - Nigdy z nimi nie pracowałem, nigdy nie śledziłem aż tak szczegółowo jego kariery. Zaznaczył też, że słyszał i czytał "wiele krytycznych głosów" na jego temat.
Magierowski: nie będę startował w wyborach prezydenckich
Gość TVN24 pytany o przyszłe plany, odpowiedział, że nie planuje powrotu do polityki. - Kilka dni temu zapowiedziałem, że nie mam takiego zamiaru, nie będę startował w wyborach prezydenckich - powiedział. Niedawno, jak przypomniał, wydał powieść "Dwanaście zdjęć prezydenta", która jest "bez klucza personalnego".
W latach 2015-2017 Magierowski był rzecznikiem prezydenta Andrzeja Dudy. W latach 2018-2021 pełnił misję ambasadora w Izraelu, zaś od listopada 2021 r. - ambasadora w Stanach Zjednoczonych. Tę ostatnią Magierowski zakończył w sporze z obecnym kierownictwem MSZ - dyplomata znalazł się w gronie ponad 50 ambasadorów, których misję w marcu tego roku zakończył szef MSZ Radosław Sikorski. Na "hurtowe odwoływanie ambasadorów" nie zgadza się prezydent Andrzej Duda, a zgodnie z przepisami to on odwołuje i mianuje ambasadorów.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24