Na 8 lat więzienia skazał wrocławski sąd obywatela Ukrainy Serhija S. oskarżonego o przygotowywanie w Polsce dywersji na zlecenie rosyjskich służb. Według śledczych na początku 2024 roku miał przyjąć zlecenie na podpalenia we Wrocławiu i działał w strukturach grupy przestępczej.
W piątek Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał Serhija S. winnym wszystkich zarzucanych mu czynów i skazał go na karę łączną 8 lat więzienia. Nie dopatrzył się w jego zachowaniu elementów, które mogłyby złagodzić karę np. czynnego żalu. Ocenił, że wyjaśnienia składane w śledztwie i przed sądem były niekonsekwentne, nielogiczne i nieszczere, natomiast dowody rzeczowe zebrane w sprawie świadczą o jego winie.
Do twardych dowodów zaliczył m.in. fakt, że kamery zarejestrowały Serhija S. a jego telefon się logował kilkaset metrów od składu farb, który miał zostać podpalony. A ten znajdował się w sąsiedztwie składu paliw firmy Orlen, gdzie zgromadzono wiele ton paliwa.
"Przy wymiarze kary sąd kierował się tym, że godził pan w porządek publiczny, w interesy Rzeczypospolitej Polskiej. Działał pan przeciwko naszemu państwu. Czynił pan przygotowania do dywersji i sabotażu w sytuacji największego konfliktu od zakończenia II wojny światowej, który ma miejsce w Europie. (…) Szukał pan kontaktów w grupie Wagnera. Chodziło o podpalenie centrum, które znajdowało się blisko infrastruktury krytycznej. Te wszystkie okoliczności są dla pana obciążające. Natomiast w żadnym pana zachowaniu sąd nie znalazł okoliczności łagodzącej" - powiedział sędzia Myczkowski.
Podkreślił, że kara musiała być surowa i jest jednoznacznym sygnałem dla skazanego Serhija S. i dla wszystkich potencjalnych kandydatów do takich zachowań.
Działał na polecenie rosyjskiego wywiadu
51-letni obywatel Ukrainy Serhij S. został zatrzymany przez ABW w styczniu 2024 roku. W śledztwie prowadzonym przez Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej we Wrocławiu do tej pory postawiono zarzuty łącznie pięciu osobom.
S. został oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która zajmowała się przygotowywaniem i organizacją aktów dywersyjnych. Mężczyźnie postawiono też zarzuty dotyczące przygotowywania podpaleń różnych obiektów we Wrocławiu. Po zatrzymaniu ABW informowała, że S. działał na zlecenie rosyjskich służb.
Prokuratura złożyła jesienią 2024 roku do sądu wniosek o skazanie S. bez przeprowadzania rozprawy i ustaliła z podejrzanym, że podda się on dobrowolnie karze 3 lat bezwzględnego więzienia.
W październiku 2024 roku wrocławski sąd odrzucił ten wniosek i zdecydował, że wobec S. zostanie przeprowadzony cały przewód sądowy. "Według sądu kara zaproponowana dla S. jest zbyt łagodna" – powiedział wówczas sędzia Marcin Myczkowski.
S. od roku przebywa w tymczasowym areszcie.
Prokurator Marcin Kucharski z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu postawił Serhijowi S. zarzuty dotyczące "przygotowywania czynu dywersyjnego". "To przygotowywanie prowadzone było w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, która zajmowała się organizacją aktów dywersyjnych" - powiedział prokurator odczytując akt oskarżenia w sądzie.
W śledztwie i na procesie S. nie przyznał się do winy, a sąd odczytał jego wyjaśnienia składane w śledztwie. Wynikało z nich, że na początku wojny oskarżony wyjechał z Ukrainy i przebywał w Niemczech.
Podejrzany przyznał, że w sprawie objętej aktem oskarżenia motywacją jego działań była finansowa korzyść, dlatego poprzez komunikator internetowy przyjął zlecenie na podłożenie ognia pod budynki fabryczne lub markety budowlane we Wrocławiu. Zapewniał, że nie miał zamiaru ich faktycznie dokonać, a chciał oszukać zleceniodawcę, który miał najpierw przelać na kartę 2 tys. dolarów zaliczki. S. twierdził, że zleceniodawca z komunikatora o imieniu Aleksiej najpierw proponował mu pracę, dlatego nawiązali kontakt.
Na pytanie sądu, dlaczego przebywając we Wrocławiu pięć dni fotografował podwórka za budowlanymi marketami, odpowiedział, że prosił go o to zleceniodawca podpalenia. Twierdził, że film z instruktażem pirotechnicznym znaleziony na jego telefonie ściągnięty został bez jego wiedzy - na skutek korzystania z internetu, a dokładniej z komunikatora Telegram.
Wyjaśnienia oskarżonego
Zeznająca jako świadek żona oskarżonego podtrzymała swoje zeznania ze śledztwa. Wyjaśniała, że to ona kupiła telefon mężowi w Odessie i przywiozła go do Niemiec. Dodała, że gdy dla sprawdzenia uruchomiła komórkę, to nie widziała na nim plików o pirotechnice i instrukcji, jak postępować w ramach biernego oporu wobec wojsk ukraińskich.
Przyznała, że gdy mąż został zatrzymany w Polsce przez ABW to na komunikatorze internetowym pytały o niego osoby o nickach: Aleksiej i Lucky Strike. Twierdziła, że wpłata na jej kartę 500 dolarów przez nieznaną osobę uznała za prezent od męża – sądziła, że pożyczył pieniądze od osoby przelewającej tę kwotę.
Prok. Kucharski w mowie końcowej zażądał kary łącznej pięciu lat więzienia, podkreślając, że choć mówimy tylko o przygotowaniach do aktu dywersji, to jednak ta sprawa pokazuje, że nie doszło do tego czynu tylko dlatego, że skutecznie interweniowały polskie służby. Zdaniem oskarżenia dowody rzeczowe w tym dane z telefonu, nagrania z monitoringu, są niepodważalne.
Obrona twierdziła, że oskarżony nie chciał podpalać i nie jest agentem, bo jeśli byłby nim, to przygotowałby się do aktu dywersji znacznie lepiej - niż kupując podpałkę do grilla i paliwo do biokominka. Tym chciał się tylko uwiarygodnić przed zleceniodawcą, by go oszukać. Zdaniem obrony, oskarżony nie tylko nie podpalił, ale został zatrzymany na dworcu na kwadrans przed odjazdem autobusu, czyli jego wersja jest wiarygodna. Obrona wniosła o uniewinnienie.
Serhij S. nie jest jedyny
Pod koniec maja 2024 roku Prokuratura Krajowa poinformowała, że trzy inne osoby usłyszały zarzuty w tej sprawie - obywatel Polski i dwóch Białorusinów. Są oni podejrzani o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, mającej na celu prowadzenie działalności na rzecz obcego wywiadu przeciwko Rzeczpospolitej Polskiej oraz branie udziału w działalności wywiadu rosyjskiego i podejmowanie w zamian za obietnicę uzyskania korzyści majątkowych działań dywersyjnych i sabotażowych na terenie Polski. Prokuratura podała wówczas, że mężczyźni są podejrzani o "dokonywanie podpaleń obiektów w różnych częściach kraju". Przebywają w tymczasowym areszcie; grozi im dożywocie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Maciej Kulczyński