Przez cały ubiegły rok policja 8065 razy zastosowała kontrolę operacyjną, czyli podsłuchiwała i podglądała - wynika z dorocznego sprawozdania Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji złożonego w Senacie. Korzystając z różnych metod inwigilacji, policjanci zdobyli dowody, których użyli w 1303 śledztwach.
Policjanci mogą rozpocząć inwigilację - poza wyjątkowymi sytuacjami - dopiero po zdobyciu zgody prokuratora i zatwierdzeniu jej przez sąd. W ubiegłym roku takich wniosków od wszystkich policyjnych jednostek było 8196. "Spośród zarejestrowanych wniosków 131 nie uzyskało zgody na zarządzenie kontroli operacyjnej, z czego 116 przez właściwego prokuratora, a 15 właściwego sądu okręgowego" - napisali autorzy raportu dla Senatu.
Oznacza to, że tylko niewielki ułamek wniosków prokuratorzy i sędziowie uznali za niewystarczająco udokumentowane. - Prawdą jest, że sędziowie nie mają możliwości dokładnego weryfikowania wniosków. Ograniczają się raczej do sprawdzania ich pod kątem formalnym - przyznaje doświadczony funkcjonariusz pionu techniki operacyjnej.
Tyle samo inwigilacji
Liczba wniosków jest porównywalna z tymi, które MSWiA raportowało w ubiegłych latach: przed dwoma laty takich wniosków było 8451. Natomiast w rekordowym pod tym względem roku 2017 policja wnioskowała o zgodę na podsłuchy 9876 razy.
Z raportu wynika, że 1061 razy policjanci użyli specjalnego, uproszczonego, trybu włączania podsłuchów. Chodzi o przypadki określone w ustawie o policji jako "niecierpiące zwłoki", gdy podsłuch włączany jest, nim zgodę zdąży wyrazić sędzia. - To sytuacje, których nie można przewidzieć wcześniej. Na przykład, gdy zgłasza się do nas rodzina porwanej osoby, od której żądany jest okup - wyjaśnia doświadczony funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego Policji.
Jednak nawet jeśli w tak uproszczony sposób rozpocznie się podsłuch, to musi go później zatwierdzić sąd. Jeśli nie wyrazi zgody, to materiały z inwigilacji muszą zostać zniszczone.
Przeciwko mafii
Raport przybliża również, do zwalczania jakich rodzajów przestępstw najczęściej stosowana jest kontrola operacyjna. Numerem jeden jest kategoria określana jako przestępczość przeciwko porządkowi publicznemu, w której mieszczą się przepisy Kodeksu karnego dotyczące działania zorganizowanych grup przestępczych, wytwarzania i handlu bronią, a także porwań. Koniecznością zwalczania tych przestępstw były uzasadnione aż 5704 przypadki inwigilacji. 980 razy uzasadnieniem było zwalczanie przestępczości przeciwko mieniu.
Znacznie rzadziej podsłuchy dotyczyły funkcjonowania przestępczości ekonomicznej (288), zagrażającej życiu i zdrowiu (462) czy przestępczości narkotykowej (228).
Wiedza o wnętrzu grup
Wiadomo również, że materiały zdobyte dzięki podsłuchom, ukrytym kamerom przełożyły się na zdobycie dowodów, których użyli w 1303 śledztwach. - Oczywiście głównym celem jest zdobycie dowodów na popełnienie przestępstw. Ale równie ważne mogą być dla funkcjonariuszy informacje o organizacji świata przestępczego, jego hierarchii, aktualnych relacjach wewnątrz grup. Tej wiedzy nie da się przełożyć na liczby - tłumaczą funkcjonariusze.
Sami również przyznają, że aktualnie stosowanie podsłuchów przynosi znacznie mniej informacji niż przed laty. Przestępcy powszechnie stosują do kontaktów aplikacje szyfrujące, wymyślają stale nowe kanały komunikacji - jak na przykład sieciowe gry pozwalające na rozmowy między uczestnikami.
Uchylone tajemnice finansowe
Raport pokazuje również, ile razy policjanci starali się o uchylanie tajemnic chroniących informacje o majątkach Polaków. W porównaniu z poprzednimi latami w 2019 roku takich wniosków było wyjątkowo mało. W sumie funkcjonariusze starali się o to 530 razy, a sąd uchylił tajemnicę bankową w 443 przypadkach, ubezpieczeniową w 66, a skarbową w 12.
SOP nie podsłuchuje
W raporcie pojawiła się także informacja, że w minionym roku Służba Ochrony Państwa, a także najnowsza formacja, czyli Biuro Nadzoru Wewnętrznego, ani razu nie sięgały po metody inwigilacji.
- Rozwiązanie BOR [Biura Ochrony Rządu - przyp. red.] i utworzenie SOP, które rząd przeprowadził dwa lata temu, tłumaczono właśnie brakiem możliwości inwigilacji. Ministrowie wyjaśniali, że by skutecznie chronić VIP-ów, tej służbie niezbędne są podsłuchy i podglądy. Jak widać, nie były potrzebne - mówi Marek Biernacki, poseł opozycji i były szef resortu spraw wewnętrznych.
Podobnie jest w przypadku Biura Nadzoru Wewnętrznego, które działa od 2018 roku. Powołał je do życia duet ministrów, Mariusz Błaszczak i Jarosław Zieliński, tłumacząc opinii publicznej, że nowa formacja będzie skutecznie ścigać najpoważniejsze przypadki przestępstw popełniane przez policjantów, funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa lub Straży Granicznej.
Tymczasem zgodnie z raportem jej szef (w dwa lata funkcjonowania jest już drugi) ani razu nie zwrócił się do sądu o zgodę na zastosowanie podsłuchów.
Inwigilacja bez kontroli
W ocenie obrońców praw człowieka polski model stosowania inwigilacji nie gwarantuje przejrzystości, nie chroni wystarczająco jednostki przed działaniami państwa tak głęboko wkraczającymi w prywatne życie. W Europejskim Trybunale Praw Człowieka znajduje się skarga, do której przyłączył się Rzecznik Praw Obywatelskich. W jego ocenie brakuje w Polsce niezależnej instytucji, która realnie mogłaby kontrolować działalność wszelkich służb mających możliwość inwigilacji.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock