Białoruska milicja zatrzymała w sobotę setki protestujących kobiet w Mińsku - podała agencja Reutera, powołując się na świadków. Zatrzymań dokonywali funkcjonariusze sił specjalnych milicji OMON i zamaskowani osobnicy w kombinezonach bez oznaczeń. Na liście zatrzymanych sporządzonej przez centrum praw człowieka Wiasna widnieje ponad 340 nazwisk. Część osób – jak poinformowały media niezależne – już wypuszczono z komisariatów.
W sobotnim, już zwyczajowo odbywającym się w tym dniu tygodnia, marszu kobiet w Mińsku wzięło tym razem udział dwa tysiące osób - podaje niezależna "Nasza Niwa". Tygodnik opublikował zdjęcia, na których widać, jak nieoznakowani ludzie w kombinezonach najpierw otaczają kobiety przy centrum handlowym Ajsberg, a potem zaczynają wyciągać z tłumu pojedyncze osoby. "Tylko tchórze biją kobiety" - skandowały uczestniczki marszu.
"Masowe zatrzymania" kobiet
Portal TUT.by informował o "masowych zatrzymaniach".
Na liście zatrzymanych, sporządzanej na bieżąco przez centrum praw człowieka Wiasna, widnieje ponad 340 nazwisk, jednak niewykluczone, że było ich więcej. To same kobiety, wśród nich 73-letnia Nina Bahińska, znana uczestniczka protestów opozycji. Zabrano ją do więźniarki, później wypuszczono.
Zatrzymań dokonywał OMON oraz osobnicy w zielonych kombinezonach bez oznak rozpoznawczych i maskach. Jak relacjonuje agencja AFP, milicja zatrzymała tak wielu demonstrantów, że w pewnym momencie zabrakło miejsca w furgonetkach i funkcjonariusze musieli puścić wolno część kobiet.
Wieczorem portal TUT.by podał, powołując się na swoich czytelników, że zatrzymane wcześniej osoby są stopniowo wypuszczane. Z jednego z komisariatów miało być zwolnionych około 25 osób. Inne media informują, że kobiety są wypuszczane po sporządzeniu protokołów za udział w "nielegalnej akcji masowej".
"To najbardziej brutalne zatrzymania od początku Marszu Kobiet. Łukaszenka czuje się niezwyciężony po tym, jak otrzymał pieniądze i polityczne poparcie od Putina. Ale jest w błędzie jeśli myśli, że protest ucichnie" - napisał na Twitterze białoruski dziennikarz Franak Wiaczorka.
Protesty i zatrzymania
Sobotni marsz kobiet stał się już zwyczajem, odkąd na Białorusi trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów prezydenckich 9 sierpnia. Oficjalnie podano, że zwyciężył w nich Alaksandr Łukaszenka, zdobywając 80,1 proc. głosów. Kobiety, które niosły m.in. biało-czerwono-białe flagi, parasolki i balony w tych barwach oraz plakaty, domagały się między innymi dymisji Łukaszenki, uwolnienia więźniów politycznych i zaprzestania przemocy. W ubiegłym tygodniu podczas sobotnich protestów zatrzymano w Mińsku około 100 osób - taką informację podało MSW. Dzień później podczas manifestacji w stolicy zatrzymano ponad 500 osób, a w całym kraju - 774.
Źródło: PAP, tvn24.pl