- Wjechałem po pas, dosłownie, autko stanęło, po gacie jestem mokry. Nie chcę myśleć o stratach – mówił reporterowi TVN24 łódzki kierowca. Lało całe popołudnie i większość nocy, a ulice wielu miast kolejny raz w tym roku zmieniły się w rwące potoki.
Nad Warszawą wieczorem błyskało, grzmiało i lało jak z cebra. Straż pożarna dostała kilkanaście zgłoszeń, głównie do powalonych drzew i zalanych posesji.
Kłopoty mieli mieszkańcy ulic 11 listopada, Gibalskiego czy Kordeckiego. Podtopione posesje były m.in. na ulicy Królowej Marysieńki, a woda stała na Diamentowej, Łazienkowskiej czy Trakcie Lubelskim.
Nie lepiej było w Łodzi. Pod jednym z wiaduktów powstała ogromna kałuża, która stała się pułapką dla kilku aut. Kanalizacji nie ma, nie ma nic, woda gdzie ma iść? – pytał zdenerwowany kierowca.
"Ledwo zdążyłam uciec"
Inny relacjonował: - Dojechałem tylko dotąd, zgasł samochód i już z wodą poszło dalej. Pod sam dach, ledwo zdążyłam uciec – opowiadał.
- Wjechałem po pas, dosłownie, autko stanęło, jak widać, po gacie jestem mokry – dodał właściciel dostawczego auta. - Myślę, że straty będą duże, nawet mi się nie chce mówić. To może być nawet kilka tysięcy złotych.
W poniedziałek poprawy pogody nie będzie: w całym kraju zachmurzenie duże lub umiarkowane. Synoptycy przewidują przelotne opady deszczu, a na wschodzie, południowym wschodzie i nad morzem także burze. Temperatura od 17 st. w rejonach podgórskich do 25 st. na południowym wschodzie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24