Piosenkarz wygrał z PZU

Janusz Gniatkowski, jeden z najpopularniejszych polskich piosenkarzy połowy ubiegłego wieku, po latach walki w sądzie wygrał od PZU 676 tys. zł odszkodowania, informuje "Dziennik Zachodni".

W 1991 r. artysta uległ w Częstochowie poważnemu wypadkowi, który przerwał jego karierę. Gniatkowskiego potrącił na przejściu dla pieszych fiat 126p. Piosenkarz miał wówczas 63 lata. Sąd uznał, że winę za spowodowanie wypadku ponosi kierowca malucha.Gniatkowski przez prawie dwa miesiące był nieprzytomny. Kiedy odzyskał świadomość, nie wiedział kim jest. Całe lata trwało najpierw leczenie, później rehabilitacja. Piosenkarz długo nie utożsamiał się ze sobą. - Minęły dwa lata od wypadku, a Janusz mówi kiedyś do mnie: "Nie siedź tak przy mnie ciągle. Jesteś ładna, młoda. Ten Gniatkowski na pewno po ciebie wreszcie przyjedzie" - wspomina żona Krystyna Maciejewska. Poważne uszkodzenia mózgu uniemożliwiły Gniatkowskiemu powrót na estradę. Ale ku zdumieniu lekarzy, po latach "urodził się na nowo". Zaczął mówić i chodzić. Nawet śpiewa podczas kameralnych imprez.Pierwsze odszkodowanie - 20 tys. zł - jako zadośćuczynienie "za ból i cierpienia" PZU wypłacił artyście dopiero po trzech latach. Po kolejnych trzech przyznano rentę - 1.600 zł miesięcznie. Gniatkowski i Maciejewska domagali się jednak podwyższenia świadczeń i uwzględnienia utraconych dochodów. Częstochowski sąd przed dwoma laty przyznał artyście 190 tys. zł odszkodowania, ale od tego wyroku PZU odwołał się. Sąd Apelacyjny w Katowicach uznał jednak, że pieniądze należą się artyście i to znacznie większe niż orzekł to sąd pierwszej instancji. Łączna kwota orzeczonego odszkodowania to ponad 676 tys. zł. Zasądzono także rentę wyrównawczą. Wyrok jest prawomocny.

Źródło: "Dziennik Zachodni"

Czytaj także: