Mariusz Kamiński po raz pierwszy tak precyzyjnie wskazał miejsce i moment, w którym jego zdaniem doszło do przecieku. Plac Teatralny, kawiarnia „Pędzący Królik”. 24 sierpnia 2009, późne popołudnie. Teza poszlakowa, ale mocna. Po spotkaniu z Marcinem Rosołem Magdalena Sobiesiak wycofuje się z walki o miejsce w zarządzie Totalizatora Sportowego.
Pisałam o tym kilka tygodni temu (w oparciu o materiały CBA, które dotarły do komisji):
Oto kluczowy moment: 24 sierpnia 2009 W kolejnej rozmowie (18:25) Magda Sobiesiak mówi ojcu, że z Marcinem Rosołem spotyka się w lokalu „Pędzący Królik”. W kolejnej (18:36) Ryszard Sobiesiak mówi córce, żeby zapytała Rosoła o lokal na Mickiewicza, bo miał pilotować, a tam jest nowy przetarg. Mimo, że umawiali się na telefon po spotkaniu, żadnych zarejestrowanych telefonów tego wieczoru już nie ma. Czy to był ten moment, w którym Magda Sobiesiak dowiedziała się, że CBA podsłuchuje jej ojca? W każdym razie w stenogramach CBA nie ma śladu, by wieczorem do niego dzwoniła. 25 sierpnia 2009 tuż po 7:00 – Magda Sobiesiak informuje ojca, że jedzie do niego do hotelu Hilton 8:40 – Ryszard Sobiesiak mówi Sławomirowi Sykuckiemu, że zmieniła się koncepcja. I że Magda rezygnuje. I że za chwilę zadzwoni z innego telefonu. 13:26 – Sobiesiak rozmawia z adwokatem z Wrocławia. Stwierdza: z tym rozmawiałem telefonicznie… Wcześniejsze rozmowy mają sugerować, że chodzi o Zbigniewa Chlebowskiego. Po chwili dodaje, że Magda wycofała się z projektu po wczorajszym spotkaniu. Miała najlepsze papiery, ale tatusia niedobrego…
Tego samego dnia Rosół informuje wiceministra skarbu Adama Leszkiewicza, że Magdalena Sobiesiak wycofuje się z konkursu na członka zarządu Totalizatora Sportowego.
Tego samego dnia Sobiesiak wyjeżdża na Mazury, na spotkanie z kolegami. Do jednego z tych kolegów dotarł „Dziennik”. Kamiński przypomniał publikację z 8 października: Podana jest ważna informacja, na podstawie której bardzo łatwo zidentyfikować tę osobę. Ta osoba anonimowo mówi (...), że spotkała 25 sierpnia po południu Ryszarda Sobiesiaka. Spotkali się na stacji benzynowej na Mazurach. Ryszard Sobiesiak powiedział mu, że jest obserwowany i że jego telefon jest na podsłuchu. Nazwisko tej osoby z całą pewnością jest znane Centralnemu Biuru Antykorupcyjnego
Z SAMEJ GÓRY?
Mariusz Kamiński nakreślił drogę, którą informacja o akcji CBA – jego zdaniem – przeszła do „Pędzącego Królika”. Kluczowym spotkaniem miało być to 19 sierpnia 2009. Premier spotkał się wtedy z Mirosławem Drzewieckim i Grzegorzem Schetyną. Kamiński zwracał uwagę, że w tym spotkaniu (w przeciwieństwie do innych spotkań w tej sprawie) nie brał udziału Jacek Cichocki. Czy najważniejsi politycy kraju chcieli być w tym najbardziej zaufanym gronie? Na tym spotkaniu, jak twierdzi Kamiński, zapadał decyzja o zamieceniu sprawy pod dywan. Nie wyklucza, że także w sprawie jego przyszłości.
Po spotkaniu – już następnego dnia – szef gabinetu politycznego ministra Drzewieckiego wydzwania do wiceministra skarbu Leszkiewicza, żeby wycofać kandydaturę Magdaleny Sobiesiak. Leszkiewicz jest na urlopie. Ale pamięta telefony Rosoła. Sam Rosół tłumaczył dziennikarzom „Dziennika”, że dzwonił, żeby wycofać Magdę Sobiesiak. Dlaczego? Raz mówił, że minister Drzewiecki prosił, żeby ją wycofać, około 23 sierpnia, innym razem – że już 17 sierpnia. Pytanie, co Marcin Rosół zezna pod przysięgą? Co powie zapytany o to, kiedy i ile o sprawie powiedział mu jego szef? I ile z tego potem on powiedział Magdalenie Sobiesiak?
Kamiński nie ma wątpliwości: to minister Drzewiecki powiedział o sprawie szefowi swojego gabinetu – Marcinowi Rosołowi. Pytanie, kto i co dokładnie powiedział ministrowi Drzewieckiemu? Kamiński wskazuje na Premiera albo ministra Cichockiego.
SPOTKANIE 14 SIERPNIA
Już po tym, jak do Premiera dotarły pierwsze materiały CBA (12 sierpnia). Kiedy przyszedłem do Premiera, Premier znał już pismo, był wprowadzony w temat. Podsumowałem, że budżetowi grozi utrata 500 milionów złotych w przyszłym roku. Dzień wcześniej czytałem informacje o cięciach Funduszu na dożywianie dzieci (5 milionów). Zestawiłem Premierowi te cyfry – mówił Kamiński. Mówił też o nielegalnych działaniach lobbingowych, że nie mam wątpliwości co do Chlebowskiego i Drzewieckiego. Że są w pełni dyspozycyjni, powiązani z lobby hazardowym.
Kamiński zeznał, że zaapelował do Premiera o zabezpieczenie procesu legislacyjnego, tak by budżet nie stracił 500 milionów złotych. Podkreślałem kilkakrotnie, że może to zrobić, nie ujawniając szczegółów akcji. Wykorzystując oficjalne pismo Drzewieckiego, wypowiedź rzecznika ministerstwa finansów, który mówił, że ministerstwo postulat Drzewieckiego przyjmuje i że uwzględni go w projekcie.
Premier miał zapytać Kamińskiego, jak ocenia sytuacje pod kątem prawno-karnym. Kamiński kilkakrotnie powtarzał, że odpowiedział wtedy: Kodeks karny będzie miał zastosowanie. I zlecił analizę prawno – karną. Inną wersję przedstawia Kancelaria Premiera. Kamiński zaprzeczył także, jakoby miał mówić o działaniach Drzewieckiego i Chlebowskiego, że były nieetyczne.
Kamiński zeznał, że Premier poinformował go podczas spotkania, że zwrócił się do ministerstwa finansów o analizę procesu legislacyjnego. Ciekawe, że ani minister finansów ani wiceminister Kapica nie wspomnieli o tym ani słowem. Pytanie, komu analizę zlecił Premier? Kto ją sporządził? I czy Premier ją otrzymał? Jacek Kapica sporządził swoje kalendarium dopiero po spotkaniu 26 sierpnia…
Premier powiedział, że w związku z tą sytuacją należy nałożyć na branżę hazardową jeszcze większe obciążenia. Złożył deklarację, że jest zwolennikiem zwiększenia monopolu państwa i roli Totalizatora Sportowego – mówił Kamiński. Powiedziałem, że nie mam dobrych informacji, że Drzewiecki i Rosół chcą wprowadzić do Totalizatora Sportowego córkę Sobiesiaka Magdalenę.
Co jeszcze Kamiński powiedział Premierowi?
że należy wyjaśnić rolę trzech osób w tej sprawie: Adama Szejnfelda, Jacka Kapicy (powiedział Premierowi, że bardzo możliwe, że minister Kapica mógł być zastraszany) oraz Grzegorza Schetyny
Grzegorza Schetynę – jak się wyraził – wyróżnił przed Premierem na tle innych postaci. Powiedziałem, że doceniam to, że Schetyna spotkał się z Sobiesiakiem w biurze poselskim (taką miałem wiedzę na 14 sierpnia), potem dowiedziałem się, że było inaczej. Powiedziałem, że znają się z Sobiesiakiem dobrze, że są to ciepłe relacje. Od czasu współpracy w klubie Śląsk Wrocław. Kamiński powiedział Premierowi, że może mieć do Schetyny pretensje – o to, że nie poinformował go o relacjach Chlebowskiego i Drzewieckiego z Sobiesiakiem. Jako wicepremier powinien odbyć rozmowy dyscyplinujące z kolegami – mówił przed komisją.
I na koniec: Powiedziałem, że wiem, że czekają Premiera trudne decyzje. Premier miał odpowiedzieć: Nie boję się podejmować trudnych decyzji.
Kamiński zeznał, że dla niego było to dobre robocze spotkanie. Że usłyszał od Premiera zapowiedź działań, które zabezpieczą ustawę. Z dopłatami. W drzwiach minął się z ministrem Nowakiem, który wchodził do gabinetu Premiera. Potem przez chwilę rozmawiał na korytarzu z ministrem Cichockim. Byłem zadowolony, że będę w dalszym ciągu informowany przez Premiera, ministra Cichockiego.
Dalej jest cisza i coraz gorzej…- taka była konkluzja.
CZY KAMIŃSKI OKŁAMAŁ PREMIERA?
Posłowie Platformy dowodzili, że dwa razy. Po raz pierwszy w temacie cytatu ze stenogramu: Z Tobą na 90% Rysiu, że załatwimy. Tak Chlebowski mówił do Sobiesiaka w sierpniu 2008 roku. W materiałach CBA przekazanych Premierowi, a potem komisji z kontekstu wynika, że chodzi o dopłaty. Po tym cytacie jest informacja, że trzy dni później Adam Szejnfeld zgłasza uwagę w temacie dopłat.
Kamiński zeznał przed komisją, że dzisiaj już wiemy, że ta rozmowa dotyczyła przedłużenia koncesji, która została odebrana z uwagi na to, że Sobiesiak skazany.
Czy Pan rozróżnia wydanie decyzji administracyjnej od zmian w ustawie? – dopytywał przewodniczący Sekuła. Kamiński odpowiadał, że owszem. Ale, że wtedy nie miał takiej wiedzy jak dzisiaj, a poza tym materiały miały pokazać Premierowi także dowody na powiązania Chlebowskiego branżą hazardową (Kapica zeznał przed komsiją, że 16 lipca 2008 roku Chlebowski przyszedł do niego w sprawie wrocławskiej firmy Golden Play, która starała się o przedłużenie zezwolenia na prowadzenie działalności. Miała problemy, bo w Krajowym Centrum Informacji Kryminalnych są informacje dotyczące postępowań karnych wobec udziałowców i członków tej spółki. Kapica decyzję podtrzymał, ale sąd przyznał rację Sobiesiakowi. Posłów Platformy bardziej gorszył fakt, że zmienił się kontekst cytatu ze Zbigniewa Chlebowskiego niż to, że Zbigniew Chlebowski przychodził do Kapicy w sprawach Sobiesiaka. A to nie była jedyna sprawa. Odsyłam do zeznań Kapicy i historii z Filmotechniką Jana Koska. Tutaj sąd stanął po stronie ministerstwa finansów, a Zbigniew Chlebowski – niezmiennie – stał po stronie kolegów z branży hazardowej.
Drugi raz miał okłamać Premiera – zdaniem posłów Platformy – wtedy, kiedy mówił, że dopłaty zniknęły z projektu ustawy. Nie zniknęły. To prawda. Minister sportu wnioskował pismem z 30 czerwca 2009, żeby zniknęły, a rzecznik ministerstwa finansów mówił publicznie (zachowały się cytaty m.in. z Pulsu Biznesu), że ministerstwo postulat ministra sportu przyjmuje i uwzględni w projekcie. Tak tłumaczył się Kamiński. Tak było. Ale posłowie Platformy nie dawali za wygraną. Pytali, czy Kamiński ma dokument bez dopłat. I dowodzili, że skoro takiego dokumentu nie było, to Kamiński nie miał prawa powiedzieć Premierowi, że jest inaczej. Czytaj, Premiera zmanipulował.
Niestety nie było ciągu dalszego, który by wytłumaczył, czy posłowie Platformy uważają, że w związku z tym, że dopłaty w istocie fizycznie nie zniknęły z projektu, a Zbigniew Chlebowski akurat w tym miejscu stenogramu nie mówił o dopłatach, a o pozwoleniu dla salonu Sobiesiaka, Premier zrobił w sprawie mniej niż zrobiłby, gdyby Kamiński nie wprowadził go w błąd? Nie muszę nikomu przypominać, że w innym miejscu stenogramu Zbigniew Chlebowski mówi, że blokuje dopłaty od roku…
Pytam trochę prowokacyjnie, bo Mariusz Kamiński powiedział dzisiaj, że Premier w sprawie nie zrobił nic. Nic z tego, co zrobić powinien.
Dopytywany o ustalenia spotkania powtarza: To była dobra, robocza rozmowa. Byłem lojalnym podwładnym Premiera mojego rządu. Miałem poczucie, że rozmawiam z człowiekiem przejętym sytuacją, który został oszukany przez swoich współpracowników. Miałem wrażenie, że sprawa zrobiła na Premierze duże wrażenie. I że jeśli będzie miał wątpliwości, to się ze mną skonsultuje.
PREMIER SIĘ NIE KONSULTUJE
Premier się spotyka. 19 sierpnia z Drzewieckim, 26 sierpnia – z Kapicą i Rostowskim, a potem Chlebowskim. Z udziałem Grzegorza Schetyny. Nikt nie ponosi konsekwencji – mówi Kamiński. Drzewiecki i Chlebowski są tam, gdzie są. A funkcjonariusze CBA donoszą mu, że doszło do przecieku.
Wiedziałem, że to będzie test dla naszych stosunków, test dla Premiera, czy jest przywódcą państwa polskiego, czy kolejnym politykiem, którzy wybierze obronę partyjnych interesów. Wiedziałem, że jeśli się okaże politykiem, to ja za to zapłacę. Ja i moi współpracownicy – tak mówił Kamiński, sugerując, że Premier wybrał obronę partyjnych interesów.
Kamiński wysyła do Premiera kolejne pismo. I prosi o spotkanie. W piśmie – informacja o przecieku i trzy rekomendacje:
1. Zabezpieczenie procesu legislacyjnego – żeby przywrócić 469 milionów złotych
2. Wyjaśnienie wszelkich okoliczności nagłej zmiany stanowiska ministra sportu
3. Ustalenie zakresu odpowiedzialności wobec osób zaangażowanych w zakulisowe działania przy ustawie
Pismo wpływa do Kancelarii Premiera 11 września. Dzień wcześniej Kamiński spotyka w Sejmie Jacka Cichockiego. Przy okazji posiedzenia komisji ds. służb specjalnych. Zeznał, że informuje go o przecieku i o tym, że wyśle kolejne pismo do Premiera. Prosi, żeby Cichocki poinformował o tym Premiera. Cichocki odpowiada, że Premier tez wysłał pismo, żeby do 9 października przesłać analizę prawno-karną osób zaangażowanych w sprawę. Pisma się minęły. Kamiński twierdzi, że prosi o spotkanie. Ale nie ma odpowiedzi.
CZY PREMIER OKŁAMAŁ KAMIŃSKIEGO?
16 września - po posiedzeniu kolegium ds. służb specjalnych – Premier zaprasza go do siebie, ale chce rozmawiać o niepokojących informacjach dotyczących Enei oraz zarzutach dla Kamińskiego. Pytany o pismo dotyczące przecieku, Premier odpowiada, że go nie czytał. Zdaniem Kamińskiego, premier skłamał: Mija pięć dni i premier w rozmowie ze mną twierdzi, że nie czytał tak ważnego pisma. Wydaje mi się to mało prawdopodobne, a gdyby jednak uznać, że premier nie czytał tego pisma, to jestem zszokowany takim lekceważącym podejściem do sprawy (…) Premier na użytek tej sprawy, żeby w jakikolwiek sposób nie nawiązywać do afery hazardowej. za najbardziej wygodne uznał stwierdzenie, że nie zna treści tego pisma.
18 września Kamiński pisze do najważniejszych osób w państwie i Prokuratora Generalnego. Nie można było pogodzić się z sytuacją, w której faceci od jednorękich bandytów będą silniejsi niż polskie państwo… - tłumaczy.
DLACZEGO NIE ZAWIADOMIŁ PROKURATURY WCZEŚNIEJ?
Zanim przyszedł do Premiera? Czyli dlaczego – zamiast do Premiera nie poszedł do prokuratury? Pytał poseł Stefaniuk, a Mariusz Kamiński odpowiadał tak:
Odpowiedź jest bardzo prosta. Nie może być tak, że jak zdobędziemy pierwsze dowody, od razu informujemy prokuraturę. My prowadziliśmy działania. Z zawiadomieniem czeka się na zakończenie działań operacyjnych. Liczyliśmy na kolejne dowody. Gdybym poinformował prokuraturę, to zaczęłoby się prokuratorskie śledztwo, przesłuchania świadków… Informowałem Premiera, że operacje trwają. Nie można przerywać operacji, mając jeden dowód przestępstwa. Po działaniach następuje podsumowanie i wniosek do prokuratury. Złożyłem zawiadomienie tylko dlatego, że nasze działania zostały zdekonspirowane.
DLACZEGO NIE ZACZEKAŁ NA TWARDE DOWODY?
Kamiński zeznał, że gdyby nie przekazał premierowi informacji o nieprawidłowościach, pojawiłaby się kolejna wersja ustawy bez zapisu o dopłatach. Jestem o tym przekonany w stu procentach. Tak mówił i przekonywał, że wysoce prawdopodobne było to, że wersja ustawy bez dopłat zostałaby przyjęta przez rząd i przesłana do parlamentu (…) Byłaby to ustawa haniebna, powstała w wyniku nielegalnych działań ludzi z branży jednorękich bandytów.
Tłumaczył, że jako odpowiedzialny i lojalny urzędnik państwowy nie mógł na to pozwolić.
O RYSZARDZIE SOBIESIAKU
To on był celem operacji Yeti. Kamiński poświęcił mu podczas przesłuchania sporo uwagi. Opowiadał, jak na początku lat 90-tych Sobiesiak związał się z branżą hazardową, jak założył firmę Golden Play, jak w latach 90-tych interesował się nim UOP (w kontekście prania brudnych pieniędzy i korupcji), a potem policja (w kontekście związków z wrocławskimi gangsterami z grupy „Czarnego”, zeznania świadka koronnego miały wskazywać na to, że to właśnie Sobiesiak był sponsorem grupy „Czarnego”). Jak mówił Kamiński, w 2005 roku Sobiesiaka dopadł wymiar sprawiedliwości. Dostał wyrok za korupcję. 10 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata. Po tym, jak wręczył łapówkę urzędnikowi Wrocławskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, za załatwienie unijnej dotacji, miał tego urzędnika szantażować. To jest przestępca – mówił Kamiński. Skazany prawomocnym wyrokiem sądu.
INTRYGUJĄCE KONTAKTY
W lipcu 2008 zaczęliśmy się interesować Sobiesiakiem. Bardzo szybko okazało się, że ma bardzo rozbudowane kontakty. Że jest przyjacielem wszystkich – mówił Kamiński - od urzędników po wicepremierów, ministrów, posłów, prokuratorów, także Prokuratury Krajowej. Grono znajomych jest intrygujące. Dopytywany o nazwiska, nie chciał odpowiedzieć.
BYLI W SZOKU
Kosek i Sobiesiak, kiedy się dowiedzieli, że dopłaty jednak w projekcie się znajdą. Był 18 lipca 2008. Kosek spotkał się z ministrem Kapicą. Usłyszał, że dopłaty do projektu wchodzą na wniosek ministra sportu (którego przekonał minister finansów) Są w szoku – mówi Kamiński i przypomina cytaty: „Musimy wyprostować Mirka”, „Musimy się spotkać z Mirkiem i Zbyszkiem”.
31 lipca Sobiesiak spotka się z Drzewieckim, który nerwowo tłumaczy, że to nie on podpisał pismo o dopłatach, ale jego zastępca. Zapewnia przy tym Sobiesiaka, że ostatecznie dopłat i tak w projekcie nie będzie.
1 sierpnia Sobiesiak rozmawia z Chlebowskim. Sobiesiak mówi: Grzesiek co innego obiecywał, gdy się spotykaliśmy w domu, a co innego oni teraz robią, jak to jest.
Kamiński zeznał, że Sobiesiak dzwoni do Schetyny, ale ten nie odbiera telefonu. Dzwoni wiele razy. Zaniepokojony dzwoni więc do Drzewieckiego. Ten uspokaja. Mówi, że Schetyna jest na plaży w Bułgarii, ale wie, że Sobiesiak będzie do niego dzwonił. Sobiesiak na to, że może lepiej będzie, jeśli Drzewiecki przekaże Schetynie, że oczekuje, iż urzędnicy będą słuchać we wszystkim Zbyszka, bo teraz jeszcze tego nie robią. 14 sierpnia ma miejsce – jak mówi Kamiński – czterogodzinna narada w ośrodku wypoczynkowym Sobiesiaka „Szarotka”. Naradzają się: Sobiesiak, Kosek i Chlebowski. Ustawa ciągle się „konsultuje” i będzie jeszcze przez rok.
31 sierpnia 2008 Sobiesiak spotyka się z Drzewieckim. Sobiesiak pokazuje mu pismo z 21 maja, w którym Drzewiecki prosi o dopłaty. Minister sportu tłumaczy się tak, jak tłumaczył się dziennikarzom na początku października: że nie do końca rozumiał to, co podpisał. Mówi, że nie będzie dopłat, że załatwi to w przyszłości. Tłumaczy, że jest sondowany na okoliczność podwyższenia ryczałtu o 100 euro. Komentują, że to intryga „perkusisty” (Zbigniew Benbenek, najpotężniejszy konkurent, szef Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych). Podejrzewają, że tym razem Schetyna gra w innej orkiestrze. Drzewiecki uspokaja. Dopłat nie będzie.
DRZEWIECKI I CHLEBOWSKI NA ZAWOŁANIE
I w każdej sprawie. Kamiński opowiadał przed komisją, że panowie Drzewiecki i Chlebowski patronowali wielu interesom Koska i Sobiesiaka. Wykonywali wszystkie Sobiesiaka zachcianki. Kiedy Sobiesiak chciał zbudować most gondolowy na Wiśle na Euro 2012, Drzewiecki umówił go z wiceprezydentem Warszawy. Kiedy chciał otworzyć nowe kasyno w Przemyślu, prosił Chlebowskiego, żeby go tam zaanonsował, żeby klimat był dobry.
Kamiński zeznał, że Drzewiecki i Chlebowski byli w pełni dyspozycyjni wobec ludzi z branży hazardowej. Historia z Zieleńca jest najlepszym na to dowodem. Zezwolenie na wycinkę załatwia w ministerstwie ochrony środowiska szef gabinetu politycznego ministra sportu. Marcin Rosół. Potem dzwoni do Sobiesiaka i mówi, że sprawa już załatwiona. Jednocześnie – jak twierdzi Kamiński – w podsłuchach słychać pogardę dla polityków. Sobiesiak mówi o Drzewieckim per czereśnia, padają tez inne określenia: dupek, pacan. Tych niecenzuralnych Kamiński cytować przed komisją nie chciał.
Są w stałym kontakcie. Nowy fakt – rozmowa 14 września 2009. Sobiesiak korzysta już z „bezpiecznego” telefonu (w systemie pre paid). CBA go namierza. Dzwoni do Drzewieckiego. Po 20:00. Ten mówi, że jest u Premiera. I rozłącza się.
Wbrew temu, co Mirosław Drzewiecki mówił dziennikarzom na początku października, że ostatni raz widział się z Sobiesiakiem w maju, 22 września 2009 spotyka się z nim w hotelu Radisson, w pokoju 607. Rozmawiają kilkanaście minut. Kamiński zeznał, że Sobiesiaka – na prośbę Drzewieckiego – ściąga do Warszawy ich wspólny znajomy. Coś się dzieje, Mirek jest wystraszony.
Podczas tego spotkania mają rozmawiać o sytuacji w Czorsztynie. Tak ma wynikać z innych podsłuchanych rozmów. O czym jeszcze? Tego nie wiemy. Potem Drzewiecki wyjeżdża do Stanów, Sobiesiak – jak mówi Kamiński - znika i do tej pory go nie ma.
O SCHETYNIE
Jest wrzesień 2008. Sobiesiak umawia się z Grzegorzem Schetyną. Na meczu. Sobiesiak spóźnia się. Schetyny już nie ma. Umawiają się na drugi dzień. W biurze. Ma 15 stron dokumentów. Dzwoni do Chlebowskiego. Ustalają, że musi nacisnąć Schetynę. Konsultuje się z Koskiem. Spotykają się w końcu na lotnisku. 29 września 2008. Po tej rozmowie Sobiesiak mówi jednemu z przyjaciół: Grzesiek mówi: wy to zawsze na ostatnią chwilę. Kamiński interpretuje te słowa jednoznacznie: Sprawa trudna, ale nie beznadziejna. To odważna interpretacja. Moim zdaniem, nieuprawniona. Chyba, że Kamiński wie jeszcze coś, czego my nie wiemy, a co pozwala mu tak interpretować te słowa.
O ANALIZIE CBA
Kamiński zeznał, że to był zupełnie roboczy materiał. Biały wywiad wychwytuje takie informacje z mediów. To była zupełnie robocza analiza, która do mnie nigdy nie dotarła. Tam nie ma żadnych własnych ustaleń CBA. Moglibyśmy je jasno podpisać Ryszard Sobiesiak albo Jan Kosek. Kamiński tłumaczył, że gdyby analityczka uznała, że jest podejrzenie popełnienia przestępstwa, to on by się o tej analizie dowiedział.
Jego zdaniem, analiza nie powinna wyjść poza CBA. Bo to był wewnętrzny materiał. A jeśli trafiła do komisji jako analityczny materiał CBA to jest to manipulacja.
O UWAGACH DO USTAWY
Kamiński przekonywał, że uwagi (o które toczyła się batalia przy sprawie odwołania Wassermanna) nie były merytoryczne. Dementuję, jakoby CBA miało jakiś pogląd merytoryczny w sprawie wideoloterii. Podkreślił, że zwracał uwagę koordynatora na to, że z ustawy znikł zapis, który był w założeniach. Założeń jak twierdzi nie pamięta. Sytuację przypomniały mu media.
NOTATKA GOSIEWSKIEGO
Ta z 2 sierpnia 2006. O „uwikłanym departamencie”. Mówi, że dotarła do CBA i że pamięta, że rozmawiał o niej z ówczesnym Premierem Jarosławem Kaczyńskim w połowie września. I że Premier powiedział, że to ministerstwo finansów będzie decydowało, co dalej z tą sprawą. Departament był już rozwiązany. Projekt trafił do ministerstwa finansów. Kamiński zapewnia, że Kaczyński mówił, że ustawa nie może iść przez sejm, czyli drogą na skróty. Projekt trafił do kosza, departament nie istniał, Kamiński uznał sprawę za zamkniętą.
EDWARD ZALEWSKI
Pojawił się dość niespodziewanie. Mariusz Kamiński stwierdził, że prokurator krajowy znał część zagadnień dotyczących operacji, jakie CBA prowadziło w sprawie afery hazardowej. Zalewski był wśród prokuratorów, którzy podpisywali zgodę na założenie podsłuchów podczas operacji prowadzonych przez CBA w tej sprawie. Zakładam, że część z tych podsłuchów czy innych działań, które wymagają zatwierdzenia przez prokuratora, mógł podpisywać prokurator Zalewski, a na pewno znał część zagadnień związanych z tą sprawą (…) Na pewno procedurą „Yeti” interesował się prokurator Edward Zalewski, bo kiedyś z nim rozmawiałem w tej sprawie – mówił Kamiński.
Kamiński wspominał, że wśród znajomych Sobiesiaka byli także prokuratorzy Prokuratury Krajowej. Padło pytanie o nazwiska. Kamiński nie chciał ich ujawnić. Ale nikt nie zapytał wprost, czy chodzi o Edwarda Zalewskiego. Zalewski pochodzi z Wrocławia. Jak mówił przed komisją Kamiński, jest wedle powszechnej, ale niezweryfikowanej opinii osobą korzystającą z poparcia wicepremiera Schetyny przy objęciu stanowiska prokuratora krajowego.
Posłowie z komisji już zapowiadają, że o ten wątek będą jeszcze pytać, także w kontekście zarzutów przedstawionych Kamińskiemu oraz narady z udziałem Prokuratora Krajowego właśnie.
SABOTAŻ?
Mocne słowo. Padło w kontekście planów umieszczenia Magdaleny Sobiesiak w zarządzie Totalizatora Sportowego. Rosół wysłał wiceministrowi skarbu Adamowi Leszkiewiczowi jej CV w czerwcu 2009 roku. Wysłał z informacją, że to osoba, którą Ministerstwo Sportu rekomenduje do zarządu Totalizatora Sportowego. Kamiński zeznał, że były prezes Totalizatora Sławomir Sykucki miał w tamtym czasie mówić Sobiesiakowi, że można tak podzielić rynek, że Totalizator Sportowy będzie miał pieniądze i wszyscy prywatni będą mieli; Magda tylko musi się trochę słuchać.
Podczas dziewięciogodzinnego przesłuchania Mariusz Kamiński mówił głównie o faktach, cytował fragmenty stenogramów. Przy teorii dotyczącej przecieku mówił o poszlakach, które jednak – trzeba przyznać – układają się w spójną całość. Jedynie interpretacją albo domysłem można nazwać stwierdzenie Kamińskiego, że podczas spotkania w Kancelarii Premiera 19 sierpnia powstał plan zamiecenia sprawy pod dywan. Skąd Mariusz Kamiński to wie? Chyba, że wie więcej niż nam powiedział… I drugie stwierdzenie, o którym myślę, że jest li tylko interpretacją albo domysłem to to dotyczące słów Grzegorza Schetyny, który miał powiedzieć na lotnisku 29 września 2008 do Sobiesiaka: ty to zawsze na ostatnią chwilę. Sprawa trudna, ale nie beznadziejna – tak rozumie to Kamiński. W kontekście prac nad ustawą, konkretnie dopłat. Skąd Mariusz Kamiński to wie?
Mimo to, zeznania dla Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego bardzo trudne. Trudne także dla Premiera. I Jacka Cichockiego. Czas na odpowiedź drugiej strony. Jedno jest pewne. Prace komisji właśnie wkroczyły w decydującą fazę. I żarty się skończyły. Co widać także po minach posłów nie tylko z komisji. I nie tylko Platformy.