"Super Express" rozmawia z Józefem Oleksym o samopoczuciu byłego premiera i lidera SLD po ujawnieniu tzw. taśm Oleksego. Na pytanie czy rozmawiał po wszystkim z Kwaśniewskim Oleksy odpowiada: "Nie. Nagrałem mu się(...)".
- Co pan teraz czuje?
Bezsilność. Jeśli ten oszalały Gudzowaty mówi o 300 godzinach nagrań i 35 osobach, to zadaję sobie pytanie, dlaczego akurat mnie wydobyto z tego tłumu? Nagrywanie i ujawnianie treści prywatnej rozmowy jest draństwem. No i przykro mi, że największy ostracyzm spotkał mnie ze strony własnego środowiska politycznego. Aleksander Kwaśniewski nazwał mnie zdrają.
- Rozmawiał pan po wszystkim z Kwaśniewskim?
Nie. Nagrałem mu się i po raz kolejny przeprosiłem. Na spokojną rozmowę jest za wcześnie.
- A jego małżonkę pan przeprosił?
Nie. Jeśli chodzi o Jolantę Kwaśniewską, to jest mi ogromnie wstyd.
- Zadzwonił pan?
Boje się. Pani prezydentowa jest impulsywna i mogłoby mnie coś spotkać.
- Ale kiedyś na siebie traficie. Co wtedy?
Pewnie będę uciekał przed jej wzrokiem, w końcu zdobędę się na odpowiedni gest. Mam dla niej wielki szacunek i nie chciałem jej zrobić przykrości.
- W SLD mówią: "Józek jest niezatapialny. Dostaje po głowie i się podnosi". Jak pan znosił oskarżenia o szpiegostwo, kłamstwo lustracyjne, działalność w sekcie?
Na początku człowiek bije się z myślami i pyta: dlaczego ja? Potem jest rachunek sumienia. Jeśli wypada na plus, przychodzi wola walki.
- Dużo się pije?
Różnie. Najwięcej piłem przy sprawie Milczanowskiego. Co wieczór szła butelka whisky.
- Sam pan pił?
Nigdy nie pije w samotności.
- A pana małżonka jak to znosi?
To dramat. Moja żona straszliwie się wszystkim przejmuje. Podobnie dzieci. Może powinienem zniknąć im z oczu... Jestem dla nich źródłem jakiegoś nieszczęścia, oni nieustannie cierpią z mojego powodu. Z drugiej strony to rodzina zmusza mnie, by się otrząsnąć i zachować twarz. Inaczej w domu byłby cmentarz - powiada Józef Oleksy w rozmowie z "Super Expressem".
Źródło: Super Express