"Bliscy" Grzegorza Jaroszuka to przykład wizjonerskiego podejścia do kina. W gąszczu absurdalnych zdarzeń Jaroszuk uderza w najczulsze punkty, z ogromną łatwością skłania do refleksji nad kruchością więzi. Refleksji nad tym, do czego ludzie potrafią się posunąć, gdy nie są w stanie wyrazić prostego "potrzebuję cię" czy "brakuje mi ciebie".
Grzegorz Jaroszuk wzbudził zachwyt i zainteresowanie wielu w 2014 roku. Jego debiutancka pełnometrażowa fabuła "Kebab i Horoskop" znalazła się najpierw w konkursie East of the West Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Karlowych Warach, a później w Konkursie Głównym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Chociaż tytuł pokazano na wielu prestiżowych europejskich festiwalach filmowych, w Polsce ta komedia absurdu, która w ogóle się nie zestarzała, nie spotkała się z właściwym uznaniem.
Jaroszuk "wrócił" z kolejną fabułą: "Bliscy". Dlaczego napisałem "wrócił" w cudzysłowie? Otóż film miał światową premierę 13 września 2020 roku w ramach Konkursu Polskich Filmów Fabularnych Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard Off Camera. Impreza w związku z pandemią COVID-19 odbyła się w wersji online. Rok później komediodramat Jaroszuka znalazł się w konkursie East of the West MFF w Karlowych Warach. Teraz, po prawie trzech latach od premiery, film trafia do kinowej dystrybucji. I bardzo dobrze. Chociaż jest dopiero początek maja, z pewnością można już zaliczyć ten tytuł do najciekawszych tegorocznych polskich premier kinowych.
"Bliscy" jako unikatowe studium relacji międzyludzkich
"Bliscy" w swojej bardzo prostej konstrukcji fabularnej stanowią unikatowe studium relacji międzyludzkich. Poznajemy Piotra (fascynujący Adam Bobik), który jest trzydziestoparolatkiem, introwertykiem, człowiekiem przepełnionym najróżniejszymi lękami. Próbuje stawiać im czoła za pomocą technik ezoterycznych, medytacji i powtarzania mantr. Codzienną rutynę przerywa nieoczekiwany telefon od ojca (w świetnej formie Olaf Lubaszenko), który prosi Piotra o jak najszybszą wizytę w domu. Gdy następnego dnia mężczyzna dociera na miejsce, spotyka siostrę - Martę (w tej roli równie świetna Izabela Gwizdak). To pierwsze takie spotkanie tej trójki od lat. Szybko okazuje się, że ich relacje są co najwyżej kurtuazyjne, niewiele o sobie wiedzą. Trudno znaleźć im punkty wspólne. Co dalej? Nie zdradzę.
W gąszczu absurdalnych zdarzeń Jaroszuk uderza w najczulsze punkty, z ogromną łatwością skłania do refleksji nad kruchością więzi. Więzi, które rozpadają się jak domek z kart, nawet te z pozoru najważniejsze, najtrwalsze - między rodzicami a dziećmi, między rodzeństwem. Jednocześnie Jaroszuk przygląda się temu, jak bezradni bywają ludzie w wyrażaniu swoich potrzeb emocjonalnych, zwłaszcza w zderzeniu z przytłaczającym poczuciem osamotnienia, pustki. To także opowieść o tym, do czego ludzie potrafią się posunąć, gdy nie są w stanie wyrazić prostego "potrzebuję cię" czy "brakuje mi ciebie".
Oglądając "Bliskich", bez trudu można się przekonać, że Jaroszuk w bardzo trafny sposób korzysta z komizmu jako katalizatora, dzięki któremu pytania, wypierane emocje, stają się znośniejsze. W efekcie stworzył film, który pozostaje w pamięci na długo.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: fot. John Magnus Borge, Robert Lis / Kino Świat