Korki im w głowie, nie laba

Zamiast wyjechać gdzieś na wakacje biorą korepetycje, by jak najlepiej wypaść na egzaminie dojrzałości. To nowa moda pośród przyszłych maturzystów - informuje "Dziennik Łódzki".

Do nauczyciela historii z renomowanego łódzkiego liceum na korepetycje w wakacje przychodzi trzy razy w tygodniu sześciu uczniów. Jak sam przyznaje, jego kolega, historyk z tego samego liceum, także doucza w wakacje przyszłorocznych maturzystów. Anglistka z innego łódzkiego liceum daje korepetycje z języka. Zgłosiło się do niej 12 chętnych. Zdecydowała się na lekcje z pięcioma licealistami.

Obawy, czy szkoła wystarczająco dobrze przygotuje dziecko do egzaminu dojrzałości, mają rodzice. Milena Nowakowska bez wahania zgodziła się, by syn uczył się w wakacje. – Nie mam pewności, czy moje dziecko zdążyłoby się nauczyć do matury w czasie ostatniego roku szkolnego. Syn też się tego boi. Dlatego gdy zaproponował, że w wakacje będzie chodził na korepetycje z języka angielskiego – bez wahania zgodziłam się.

Aldona Kołodziejczyk z Kutna, choć nie zgodziła się na dodatkową naukę dzieci, zna takie przypadki wśród bliskich znajomych. – Nawet w takim niewielkim mieście jak Kutno znajdzie się wielu rodziców, którzy płacą 100 – 150 zł tygodniowo, by latem ich dziecko nie traciło czasu i brało korepetycje.

Ministerstwo Edukacji Narodowej nie słyszało o takich praktykach ani od rodziców, ani od nauczycieli czy dyrektorów szkół. – Nie mieliśmy sygnałów, by uczniowie, przyszłoroczni maturzyści, musieli brać korepetycje w wakacje, ponieważ inaczej nie zdążą przygotować się do egzaminu, mówi Aneta Woźniak, rzecznik prasowy MEN.

Źródło: "Dziennik Łódzki"

Czytaj także: