Miesiąc miodowy to jest to! Hasło "honeymoon" otwiera wiele drzwi, a nawet czyni cuda. Nie wierzycie? To posłuchajcie.
Zwykle staramy się unikać wyjazdów z grupami turystycznymi, Albo człowiek trafi na wiecznie niezadowolonych, albo na niezłomnych siewców obciachu, albo wreszcie na ekipę z kraju kwitnącej wiśni uwiecznianej w niegasnącym błysku flesza. Tym razem jednak nie było innego wyjścia. W podróży (na szczęście poślubnej - ale o tym dalej) po Australii dojechaliśmy do rejonu Whitsunday w tropikalnej części stanu Queensland. Whitsunday to archipelag kilkudziesięciu wysp z pięknymi plażami, czystym morzem i dzikimi zwierzętami. Raj. Do raju turystycznego trafia się jednak nie za dobre uczynki, ale za dobre dolary. Tym razem można było popłynąć promem (drogo) albo zapisać się na całodniową wycieczkę (jeszcze drożej, ale za to w cenie obiad i atrakcje). Wybieramy opcję numer dwa i w obawie przed wymienionymi wyżej typami turystów ruszamy do portu. W porcie czeka katamaran na kilkadziesiąt osób, a na nim - przewodnik. Okazało się, że poza nami na wycieczkę z tą firmą (jest kilka) nie ma chętnych. Wczoraj było 60 osób, a dziś - dwie. Autor i żona. Początkowo przewodnik próbuje nas przekonać, żeby może przesiąść się na drugi statek, dołączyć do 50 osób płynących na wycieczkę po rafie koralowej, ale my marudzimy. Raz, że w planach mamy podróż na północ a tam rafa podobno ładniejsza. Dwa, że jednak trochę się napaliliśmy na ten rejs po wyspach. Trzy, że "honeymoon"... No i nie trzeba było nic więcej. Przewodnik zarządził: cała naprzód, goście mają honeymoon! Jeżeli ktoś nie wierzy, niech spojrzy:
Ruszamy więc w rejs - sami, czując się jak prawdziwe VIPy. My, katamaran, ocean i wyspy. No i przewodnik wyraźnie zadowolony, że zamiast oprowadzać 50 osób po rafie, wysłuchiwać podwodnych opowieści nurków nurkujących zwykle w wannie i pstrykać 50 zdjęć (25, jeżeli pozują parami), prowadzi trzyosobowy spacer po buszu i pokazuje, jak się karmi papugi i płaszczki. No i zdjęć robi o 48 (lub 24) mniej. Na ostatniej z trzech wysp czeka bar nad morzem a w nim klasyczne kolorowe drinki i - jako że ruch dziś słaby - klasyczna rozmowa z barmanem. - Witajcie, jak tam? (Hi, how are you) - Znakomicie! (Great) - Skąd jesteście (Where are you from)? - Z Polski (From Poland). - A, z Holandii, to znakomicie! (From Holland! That's great!) A jak wakacje (How's your holiday)? - To podróż poślubna (It's a honeymoon)! - Honeymoon?! Great! A wraz z ostatnim "great" barman postanowił zrobić nowożeńcom prawdziwie great drink za prawdziwie great discount.