Do szpitala trafiła 35-letnia obywatelka Iranu, który w okolicach Dubicz Cerkiewnych (Podlasie) została postrzelona w oko z broni śrutowej. Karetkę wezwali strażnicy graniczni.
Stowarzyszenie Egala, które udziela pomocy migrantom, zamieściło w mediach społecznościowych informację o postrzelonej w oko na polsko-białoruskiej granicy 35-letniej Irance, która obecnie znajduje się w szpitalu. Jak podaje organizacja, powołując się na relację kobiety, znajdowała się ona przy płocie w momencie, gdy - jak pisze Egala - "nagle, bez żadnego ostrzeżenia padł strzał". Z relacji kobiety wynika - jak informują aktywiści - że "strzał oddała jedna z dwóch umundurowanych osób znajdujących się po polskiej stronie płotu".
Strażnicy graniczni wezwali karetkę
Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej mjr Katarzyna Zdanowicz, odpowiadając na nasze pytania, napisała w mailu, że 16 czerwca około godziny 15 funkcjonariusze z placówki w Dubiczach Cerkiewnych otrzymali informację, że przy granicy znajduje się kobieta z urazem oka.
"Wysłany na miejsce patrol Straży Granicznej zdecydował o natychmiastowym wezwaniu karetki pogotowia do cudzoziemki" – zaznaczyła, dodając, że kobieta trafiła do szpitala.
Dyrekcja szpitala: postrzał z broni śrutowej
Doktor Tomasz Musiuk, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Hajnówce, mówi nam, że pacjentka ma uraz oka, który powstał w wyniku strzału z broni śrutowej. - Na szczęście nie doszło do uszkodzenia gałki ocznej – zaznacza.
Kobiecie nie grozi utrata wzroku.
Straż Graniczna: nie używamy broni śrutowej
Natomiast mjr Zdanowicz podkreśla, że "w ostatnich dniach w kierunku osób przy granicy polsko-białoruskiej, tym bardziej znajdujących się po stronie białoruskiej, nie użyto broni".
"Poza tym Straż Graniczna w ochronie granicy państwowej nie używa broni śrutowej" - dodaje rzeczniczka.
"Na pewno nie dotyczy to właściwości Wojska Polskiego"
Rzeczniczka 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej mjr Magdalena Kościńska poinformowała, że wojsko nie brało udziału w tym zdarzeniu. - W czasie tego zdarzenia nie było tam żołnierzy. Kobieta była zauważona przez patrol policji, została powiadomiona Straż Graniczna. Kobietą zaopiekowano się i przewieziono do szpitala. Żołnierze nie byli tam zaangażowani – powiedziała Kościńska.
Dodała, że kobieta została postrzelona bronią śrutową, a wojsko takiej broni nie posiada.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba, gdzie działa Wydział ds. Wojskowych, poinformował, że wydział nie prowadzi postępowania w tej sprawie.
- Na pewno nie dotyczy to właściwości Wojska Polskiego, nie dotyczy to ewentualnych postępowań dotyczących Wojska Polskiego. Nie mamy tutaj do czynienia – na podstawie tego zawiadomienia, które złożyła pani – z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przez Siły Zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej – powiedział Skiba.
Rzecznik MON: pomoc została udzielona po polskiej stronie
Do sprawy odniósł się też Janusz Sejmej, rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej, który napisał na platformie X, że na granicy nie wystąpiło jakiekolwiek zdarzenie z udziałem polskich żołnierzy.
"Pomoc poszkodowanej kobiecie została udzielona przez polskie służby i po polskiej stronie granicy" – zaznacza.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy
Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie jej po drugiej stronie.
Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcia do odpowiedzialności winnych przemocy.
"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Źródło: tvn24.pl/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Artur Reszko/PAP