"Farsą" nazwała chińska dyplomacja doniesienia brytyjskiego tygodnika "Economist" o rozdzielaniu przez komunistyczne władze ujgurskich rodzin. Dziennikarze opisują odbieranie dzieci rodzicom w ramach kampanii inżynierii społecznej prowadzonej w regionie Sinciang.
Według "Economista" w sieci obozów reedukacji, więzieniach i innych ośrodkach zatrzymano w Sinciangu tylu Ujgurów i przedstawicieli innych mniejszości muzułmańskich, że władze z trudem radzą sobie z pozostawionymi przez nich dziećmi.
Proces rozdzielania rodzin postępował tak szybko, że lokalne władze musiały umieszczać dzieci zatrzymanych osób w instytucjach przeznaczonych dla dzieci porzuconych lub sierot. Szkoły podstawowe, a nawet przedszkola, przekształcane są w placówki z internatem, przy czym część z nich otoczona jest "płotem o wysokim poziomie zabezpieczeń", a do niektórych trafiały nawet kilkumiesięczne niemowlęta.
Gazeta opiera się na materiałach skompilowanych przez lokalnych urzędników z południowego Sinciangu, przekazanych jej przez niemieckiego badacza Adriana Zenza. W dokumentach jest mowa o dzieciach doświadczających "pojedynczego" lub "podwójnego trudu", co oznacza, że jedno lub oboje rodziców zostało zatrzymanych.
Tygodnik przytacza również doniesienia amerykańskiej agencji prasowej AP, która – również powołując się na badania Zenza – informowała o przymusowej sterylizacji, jakiej ujgurskie kobiety mają być poddawane znacznie częściej niż średnio kobiety w całym kraju.
Chińskie zaprzeczenia, dane ONZ
Na rutynowym briefingu w Pekinie rzecznik MSZ Zhao Lijian zaprzeczył zarzutom tygodnika i nazwał je "farsą". Odrzucił również opinię wyrażoną w innym artykule tej gazety, że polityka chińskich władz wobec Ujgurów w Sinciangu to zbrodnia przeciwko ludzkości.
Eksperci ONZ zwracali w ostatnich latach uwagę na wiarygodne doniesienia o nawet ponad milionie muzułmanów, głównie Ujgurów, zatrzymanych w pozaprawnych obozach reedukacji w Sinciangu, gdzie poddawani są oni indoktrynacji ideologicznej, zmuszani do odrzucenia swojej religii i języka oraz maltretowani fizycznie.
Chińskie władze początkowo zaprzeczały istnieniu sieci obozów, a obecnie określają je jako "ośrodki szkolenia zawodowego". Pekin twierdzi również, że stanowcza kampania w Sinciangu jest konieczna, aby uchronić ten region przed separatyzmem, terroryzmem i ekstremizmem religijnym. Władze podkreślają, że od 2017 roku, gdy rozpoczęto kampanię, w Sinciangu nie odnotowano ani jednego zamachu terrorystycznego.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock