Wykupili mieszkania za duże pieniądze, teraz chcą w nich mieszkać za darmo. "Czujemy się oszukani, pogwałcono nasze prawa" – powtarzają mieszkańcy ze spółdzielni Energetyka, którzy kilka lat temu przejęli na własność lokale - pisze "Życie Warszawy".
"Dlaczego inni mają płacić grosze?" – pytają i zapowiadają skargę do Strasburga. "Nie będziemy płacić czynszu" – mówią lokatorzy bloków przy ul. Zwierzynieckiej. Nie chcą podawać nazwisk, bo boją się nieprzyjemności ze strony spółdzielni.
"Takie widzimy wyjście z tej sytuacji. Musieliśmy płacić grubą kasę, a teraz inni sąsiedzi śmieją się nam w twarz" – dodaje pan Tomek. Wszystko przez nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Pozwala ona wykupić mieszkanie lokatorskie za nominalną kwotę umorzonego kredytu mieszkaniowego. Im starsze mieszkanie, tym ta kwota jest niższa. Przykładowo: za 20-metrową kawalerkę z lat 60. trzeba teraz zapłacić 1,56 zł. "Mieszkańcy protestują i domagają się zwrotu pieniędzy" – potwierdza gazecie Jan Radzikowski, prezes spółdzielni Energetyka. "Mam jednak nadzieję, że będą płacić czynsz" - dodaje.
Felicja Biernacka, emerytka z osiedla przy Zwierzynieckiej, wykupiła mieszkanie kilka lat temu. "Zapłaciłam bardzo dużo, ale już nie pamiętam dokładnie kwoty. Wtedy nie obowiązywały żadne zniżki czy promocje. Spółdzielnia powinna oddać nam różnicę w cenie, np. nie pobierając czynszu. Ostatecznie można się poskarżyć do Strasburga" - ostrzega.
Co na to spółdzielnia? "Ustawa określa, co możemy zrobić" – mówi prezes Radzikowski. "Walne zgromadzenie członków, które odbędzie się w listopadzie, zdecyduje, czy w ramach rekompensaty oddawać pieniądze z funduszu remontowego". Podobne problemy ma Spółdzielnia Mieszkaniowa Centrum-Wola. "U nas dotyczy to tylko 40 członków, więc nie sądzę, żeby zapadły decyzje o zwrotach" – twierdzi Krzysztof Michalak, prezes spółdzielni. I dodaje: "część mieszkańców jest pokrzywdzona przez nowe prawo, ale może znajdziemy dla nich kompromisowe rozwiązanie".
Źródło: Życie Warszawy, PAP