Na 5,5 tys. euro zadeklarował właściciel mercedesa jego wartość, choć w rzeczywistości auto jest warte milion złotych. Okazało się to początkiem przekrętów - pisze "Gazeta Lubuska".
Na ślad przekrętu wpadł wywiad skarbowy. Jego pracownicy dowiedzieli się, że jeden mieszkańców Lubuskiego kupił w Niemczech mercerdesa SLR za 280 tys. euro, lecz w deklaracji podatkowej wpisał tylko 5,5 tys. euro. Jego pech polegał na tym, że auto kupił w salonie Mercedesa, a więc skarbowcy bez problemu dotarli do oryginału umowy zakupu. Tę z zaniżoną kwotą sfałszował, ale dzięki niej zamiast 140 tys. zł podatku akcyzowego, zapłacił tylko 2,8 tys. zł.
Po krótkim wywiadzie okazało się, że mężczyzny na pewno nie stać na tak drogi zakup, jak auto za 280 tys. euro. Być może więc był tylko pośrednikiem. Co dalej? Dyrektor UKS Adam Barciszewski jest bardzo oszczędny w prognozach: - Sprawa jest rozwojowa. Na razie decyzją prokuratora zabezpieczyliśmy auto i będziemy prowadzić postępowanie. Jego wyniki będą znane pewnie dopiero za kilka tygodni.
Źródło: Gazeta Lubuska