W nocy w miejscowości Brody (woj. lubuskie) uległa awarii śluza w przepompowni. - Woda zaczęła błyskawicznie przedzierać się do zlewni, a tym samym rozlewać się po miejscowości - relacjonuje mł. bryg. Arkadiusz Kaniak, rzecznik lubuskiej straży pożarnej. W akcji wzięli udział strażacy, policjanci, żołnierze i dwa wojskowe śmigłowce. Na szczęście miejscowość udało się obronić i ewakuacja nie była konieczna.
Przez kilka godzin służby walczyły z awarią w przepompowni w miejscowości Brody, gdzie w niedzielę około godziny 23 woda z Odry zaczęła przedostawać się do zlewni połączonej kanałami z Brodami. Na co dzień ta infrastruktura odpowiada za odpompowywanie nadmiaru wody do rzeki.
- Otrzymaliśmy informację, że na śluzie jest przeciek i to taki poważny. Nie udawało się go zatamować, a to groziło zalaniem miejscowości Brody – opowiada Marek Cebula, wojewoda lubuski. - Mieliśmy niewiele czasu, żeby uratować miejscowość. Bardzo silny nurt utrudniał rzucanie worków z piachem – przekazuje mł. bryg. Arkadiusz Kaniak, rzecznik lubuskiej straży pożarnej.
O pomoc poproszono żołnierzy. Wojewoda zwrócił się również o zadysponowanie dwóch wojskowych śmigłowców i jak mówi, odzew był natychmiastowy. W akcji brali też udział strażacy i policjanci.
Z powietrza zrzucali big bagi
- Biorący udział w działaniach wymyślili, że trzeba zmniejszyć napór wody poprzez zablokowanie przepływu. Do tego użyli wszystkiego, co tylko było dostępne, w tym drewnianych żerdzi – relacjonuje mł. insp. Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.
Tego jak wyglądały działania na miejscu nie trzeba sobie wyobrażać. Można to zobaczyć na nagraniach opublikowanych przez policję i straż pożarną. Na jednych widać działania na lądzie, na innych trudne zadanie stojące przed pilotami śmigłowców. To oni musieli dotrzeć w miejsce przecieku i z niemalże chirurgiczną precyzją zrzucić tzw. big bagi, czyli wielkie torby wypełnione piaskiem.
- Było tragicznie, ale wojsko bardzo pomogło. Śmigłowce zrobiły dobrą robotę – zauważa jeden z mieszkańców, z którym rozmawiała reporterka TVN24 Alicja Rucińska.
Jeden ze śmigłowców z ładunkiem widać na udostępnionym nagraniu z drona. Dzięki wspólnym działaniom, około godziny 3 w nocy udało się opanować sytuację. - Mieliśmy wstępnie zatamowany przepływ tej wody, natomiast okazało się, że około godziny 5 mamy ponowne rozszczelnienie tego miejsca. Trzeba było znowu walczyć – opowiada Marek Cebula.
Teren, w którym doszło do awarii, jest niedostępny dla cywilów i znajduje się w obrębie wałów przeciwpowodziowych. Ale to nie oznacza, że mieszkańcy biernie czekali na to, co się wydarzy. To właśnie oni zespawali prowizoryczną kratę, która zatrzymywała worki, żeby nie spadały na drugą stronę śluzy. Podczas akcji użyto dziesięć big bagów. - Po siedmiu godzinach akcji udało się uratować Brody – dodaje Kaniak.
Byli gotowi na ewakuację
Sytuacja była na tyle niebezpieczna, że od samego początku działań podstawiono autobusy gotowe do ewakuacji ratunkowej około stu mieszkańców z trzech najbardziej zagrożonych ulic. Na szczęście miejscowość udało się obronić i ewakuacja nie była konieczna.
Zagrożenie nie minęło. Najgorsze dopiero przed Brodami
Do miejscowości Brody fala kulminacyjna na Odrze dopiero dotrze. Wydarzenia z nocy nie miały jeszcze z tym związku. Jak relacjonuje reporterka TVN24, mieszkańcy doskonale wiedzą, że przed nimi jeszcze kilka nerwowych i trudnych dni. Od rana znów przystąpili do napełniania worków z piaskiem. Biorą udział w umacnianiu wałów, ale i przygotowaniu kolejnych big bagów potrzebnych do umocnienia śluzy.
- W tej chwili, żeby być pewnym, że to wszystko wytrzyma chcemy jeszcze umocnić konstrukcję belkami i za nimi położyć big bagi, które zabezpieczą ewentualny niekontrolowany przepływ wody – dodaje wojewoda.
W napełnienie worków angażują się też osoby, którym powódź nie zagraża. - Jeździmy od czterech dni i pomagamy tam, gdzie jest taka potrzeba. Sprawdzamy konkretne lokalizacje w mediach społecznościowych. Mamy tutaj znajomą panią Aneczkę, która przekazała nam dziś rano, gdzie dokładnie mamy się stawić. Wsiadłyśmy w samochód i przyjechałyśmy. Zaraz będzie też mąż z wnukiem – opowiada jedna z wolontariuszek, która mieszka w Kiełpinie w okolicach Zielonej Góry.
Mieszkańcy mają żal
Alicja Rucińska rozmawiała z sołtyską wsi Brody, która nie ukrywa, że zarówno ona jak i mieszkańcy sołectwa mają żal do Wód Polskich. - Zabezpieczyliśmy sobie pięknie wały, a Wody Polskie nam zawaliły pięknie sytuację, bo nie pilnują swojego dobytku, a przepompownia należy do nich. I ta śluza to jest ich wyłączna wina, z czego mieszkańcy i ja jesteśmy bardzo niezadowoleni – mówi sołtyska Elżbieta Musiałek i dodaje: - Dla nas to jest arogancja, niedopatrzenie, niedocenienie. Matka natura jest nieobliczalna i dzieje się jak się dzieje, ale jeżeli możemy coś zrobić i jakoś zadziałać wcześniej, naprawić coś to każdy powinien robić to, co do niego należy.
Wojewoda zapytany o tę sytuację, wskazał że w ostatnich latach Wody Polskie zrobiły dużo, jeśli chodzi o zabezpieczenie miast takich jak Nowa Sól, Krosno Odrzańskie czy Słubice. W tych miejscach powstały "ogromne inwestycje". Braki są za to wałach pomiędzy miastami. - Jeśli chodzi o wały, które są pomiędzy tymi miejscowościami to one wymagają niemal codziennej troski. Okazuje się, że od już dawna nie ma zatrudnionych wałowych, bo to za dużo kosztuje. Na wałach rosną drzewa i urzędują bobry, lisy, borsuki, które je uszkadzają. Dzisiaj należy się zastanowić, jak działać w przyszłości, żeby nas to znowu nie spotkało – mówi Marek Cebula.
O komentarz poprosiliśmy spółkę Wody Polskie. Pytania przesłaliśmy do biura prasowego, czekamy na odpowiedź.
Następny "przystanek" fali: Krosno Odrzańskie i Słubice
Na Odrze w Nowej Soli na godz. 5.30 zanotowano wzrost wody o 10 cm. Poziom Odry wynosi tam obecnie 645 cm. Stan alarmowy to 450 cm. - Doszło do przelewania się wody na skrzyżowaniu ulicy Południowej z Alej Wolności, ale dorzucono tam worków z piaskiem i sytuacja została opanowana - podał Sławomir Pawlak, dyrektor biura wojewody lubuskiego. Jak podał mł. bryg. Kaniak, sytuacja na Odrze w rejonie Nowej Soli jest stabilna. - Notujemy zatrzymania wskazania wodomierzy. To wskazuje na to, że najprawdopodobniej mamy do czynienia z przechodzeniem kulminacyjnej fali powodziowej – powiedział Kaniak. Fala zostanie w Nowej Soli do godzin 13-14. Kolejne miasta na jej drodze to Krosno Odrzańskie, potem Słubice. - Jesteśmy gotowi na nadejście fali. Zostało wybudowanych około 100 km wałów oraz umocnień. Miejmy nadzieje, że te umocnienia wystarczą – podał mł. bryg. Kaniak.
Zakaz lotów nad Odrą i wchodzenia na wały
Policjanci proszą o bezwzględne stosowanie się do poleceń służb. - Apelujemy, aby nie uprawiać turystyki powodziowej i nie zbliżać się, ani też nie wchodzić na wały przeciwpowodziowe. Zachowajmy rozsądek, bo w razie przerwania wału istnieje realne zagrożenie życia wszystkich osób znajdujących się w pobliżu - mówi Maludy.
Niestety, nie wszyscy biorą te apele pod uwagę. Rzecznik lubuskiego wojewody przekazuje, że w niedzielę, podczas objazdu Odry sam widział wiele osób podchodzących na wały. - Były nawet osoby jeżdżące tam motocyklami – powiedział Sławomir Pawlak.
z kolei straż pożarna przypomina o zakazie wszelkich lotów nad Odrą oraz 20 kilometrów od koryta rzeki. To niezwykle istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa. - Nad rzeką latają drony służb ratowniczych pomagające w kontrolowaniu sytuacji powodziowej z powietrza. Ewentualna kolizja w powietrzu byłaby zagrożeniem dla ratowników oraz ludzi pracujących przy wałach – podaje mł. bryg. Kaniak.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Lubuska policja