"Byłem na oddziale i widziałem dramatyczną walkę naszego zespołu o życie małego niewinnego dzieciątka. To już drugi równie tragiczny przypadek w Gorzowie" - pisze Robert Surowiec, poruszony wiceprezes gorzowskiego szpitala, gdzie próbowano ratować 19-dniowego Rafałka. Mimo starań medyków chłopiec zmarł. Prokuratura po kolei przesłuchuje zatrzymanych członków rodziny. A szef gorzowskiej placówki pyta, czy służby mogą zrobić coś więcej, by takich tragicznych historii uniknąć.
Wiceprezes Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim zabrał głos po tragicznej śmierci 19-dniowego Rafałka, który z poważnymi obrażeniami głowy trafił do placówki w środę. Stan noworodka był określany jako krytyczny. Mimo starań lekarzy dziecka nie udało się uratować.
"Jego stan był zbyt poważny. Jeszcze rano byłem na oddziale i widziałem dramatyczną walkę naszego zespołu o życie małego niewinnego dzieciątka. To już drugi równie tragiczny przypadek w Gorzowie w ciągu ostatnich tygodni. Służby miejskie, policja, szpital, media - wszyscy wspólnie powinniśmy usiąść i ustalić czy nie możemy zrobić więcej, aby chronić dzieci w naszym mieście. jestem po pierwszych rozmowach dotyczących koordynacji współpracy. Niech z tej tragedii wyniknie jakieś dobro..." – napisał Robert Surowiec w mediach społecznościowych.
Zrobić coś więcej, czyli co?
Z wiceprezesem szpitala spotkała się w piątek reporterka TVN24 Natalia Madejska. Robert Surowiec odniósł się do swojego poruszającego wpisu i potwierdził, że czuje, że trzeba zrobić coś więcej, by takich historii, jak ta Rafałka, po prostu uniknąć.
– Niestety walka o życie dziecka skończyła się tragicznie. To jest coś, co głęboko nas wszystkich poruszyło. I to jest coś, z czym naprawdę ciężko nam się wszystkim pogodzić. Wiem, że w takiej sytuacji pierwsze, co przychodzi do serca, to jest gniew na to, co się stało i taka nienawiść do tych ludzi, którzy to uczynili, ale z drugiej strony powinniśmy się zastanowić, czy my jako społeczeństwo, jako instytucje moglibyśmy zrobić coś więcej – mówi Robert Surowiec.
Wiceprezes szpitala, a zarazem przewodniczący rady miasta twierdzi, że jest już po pierwszych rozmowach o tym, co zrobić, by usprawnić istniejące już procedury. O konkretnych rozwiązaniach na razie nie mówi. Ale zapowiada, że na początku lipca zorganizuje spotkanie z udziałem m.in. przedstawicieli placówek medycznych, służb wojewody oraz z przedstawicielami Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie i Centrum Zdrowia Psychicznego.
- Razem porozmawiam o tym, co można zrobić. Na pewno z jednej strony powinniśmy uczulić naszych mieszkańców, żeby reagowali. Jeśli widzą cokolwiek, co ich niepokoi, to trzeba reagować. Lepiej, żeby 54 razy służby przyjechały bez sensu niż raz nie przyjechały na czas, jak się stało teraz – mówi Surowiec w rozmowie z reporterką TVN24.
Jednym z aspektów, na który zwraca uwagę, jest też kwestia zdrowia psychicznego. – Bardzo często taki kryzys jest po narodzinach dziecka. Ważne, żeby osoby, które się z nim mierzą, mogły zadzwonić i żeby mogły otrzymać szybką pomoc – wskazuje wiceprezes szpitala.
Na co jeszcze liczy? Na wypracowanie modelu działania, który pozwoli zadziałać skuteczniej i szybciej, gdy sytuacja tego wymaga. – Są sytuacje, kiedy powinniśmy porzucić ten administracyjny tryb i wiedzieć, do kogo można wtedy zadzwonić i kto może szybko zareagować – dodaje.
Prokuratura przesłuchała już matkę chłopca, został jeszcze ojciec i babcia
W piątek rano ruszyły czynności z udziałem zatrzymanych członków rodziny Rafałka. Prokuratura Rejonowa w Gorzowie Wielkopolskim bada, skąd u 19-dniowego dziecka tak poważne obrażenia. Wiadomo, że zakończyło się przesłuchanie 25-letniej matki chłopca. Kobieta spędziła w prokuraturze blisko dwie godziny. Czynności mają jeszcze zostać przeprowadzone z 27-letnim ojcem i 56-letnią babcią.
Rafałka przywieziono do szpitala karetką w środę. - Z relacji matki wynikało, że zły stan dziecka to kwestia jakiegoś zatrucia pokarmowego. Natomiast relacja ratownika i pogłębione badania wskazały, że jego ciężki stan wynika z uszkodzeń mózgu i odklejenia siatkówki oka. W związku tym podjęliśmy podejrzenia, że to dziecko było maltretowane. Poinformowaliśmy policję i prokuraturę - mówił w czwartekTVN24 Paweł Trzciński, rzecznik szpitala w Gorzowie Wielkopolskim.
W czwartek, tuż po godzinie 16, rzecznik szpitala w Gorzowie Wielkopolskim poinformował o śmierci 19-dniowego chłopca.
"Potrząsała noworodkiem, podrzucała nim, zasłaniała mu usta"
Drugi dziecięcy dramat, o którym wspomina Robert Surowiec, to historia 22-tygodniowego noworodka. Mateusz trafił do szpitala pod koniec marca. Jego stan również był na tyle ciężki, że nie udało się go uratować. Śledczy nie mają wątpliwości, że za obrażenia, z którymi dziecko trafiło do lecznicy, odpowiada jego matka, a pośrednio i ojciec. Na początku czerwca Prokuratura Rejonowa w Gorzowie Wielkopolskim uzupełniła i zmieniła zarzuty dla Nikoli G. i Oskara G.
To, jak Nikola G. "opiekowała" się noworodkiem, opisał portal gorzowianin.com. Według ustaleń śledczych "Nikola G. w okresie od 9 do 26 marca znęcała się nad synem Mateuszem w ten sposób, że potrząsała noworodkiem, podrzucała nim i zasłaniała mu usta". - W ten sposób spowodowała obrażenia ciała w postaci złamania trzonu kości lewej ramiennej, wylewów krwawych do siatkówki obu gałek ocznych oraz ciężkich obrażeń ciała w postaci krwiaka podtwardówkowego, powikłanego obrzękiem i śmiercią mózgu" - mówił portalowi gorzowianin.com prokurator Andrzej Bogacz.
24-latka nie przyznała się do winy. Odmówiła również składania zeznań. Za zarzucane czyny grozi jej od 5 lat pozbawienia wolności do dożywocia.
Oskar G. miał widzieć, jak matka potrząsa dzieckiem i zakrywa mu usta. - W przypadku ojca zarzuty zostały zmienione. Mężczyzna odpowie za narażenie dziecka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Będąc świadkiem znęcania się, zaniechał udzielenia pomocy. Chodzi tu konkretnie o to, że nie zrobił nic, by uchronić dziecko przed działaniami matki - dodała prokurator Mariola Wojciechowska-Grześkowiak.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24