Wysiadła z autobusu. Poczuła ból, ktoś za włosy zaciągnął ją na teren ogrodów działkowych. O to, żeby nie zostać zgwałconą, walczyła z napastnikiem przez dłuższy czas, w końcu uciekła. - Znalezienie napastnika było szalenie trudne, ale się udało - mówi policja w Rudzie Śląskiej.
Ulica Katowicka w Rudzie Śląskiej. Z jednej strony bloki, z drugiej ogrody działkowe. Tutaj z autobusu wysiadła w piątkowy wieczór 33-letnia kobieta. Było tuż przed północą. Pamięta, że na ulicy było pusto. Do domu miała ledwie kilkadziesiąt metrów. Nagle poczuła ból.
- Napastnik złapał ją za włosy. Zaciągnął na teren ogrodów działkowych - opowiada st. asp. Arkadiusz Ciozak z rudzkiej policji.
Zaatakowana kobieta próbowała się bronić. Napastnik ciągle trzymał za włosy, dotykał miejsc intymnych. Próbował rozbierać.
Ona krzyczała. Najpierw wzywała pomocy, potem błagała o litość. Mówiła, że jest w ciąży. Że jeżeli zostanie zgwałcona, to jej dziecko tego nie przeżyje.
- W pewnym momencie napastnik odpuścił. Zabrał rzeczy z torebki swojej ofiary - mówi st. asp. Ciozak.
Namierzanie
33-latka biegła do domu. Nie miała już telefonu komórkowego, więc nie mogła wezwać pomocy. Była w szoku. Bliskim opowiedziała, że została zaatakowana. Wróciła na teren działek. Chciała znaleźć dokumenty.
- Mijały cenne dla sprawy minuty. Od uwolnienia się kobiety do poinformowania policji minęło ich 45 - tłumaczy st. asp. Ciozak.
Policja o dyspozycji miała tylko mocno ogólny rysopis napastnika, który w momencie ataku nie był zamaskowany. Sporządzono go na podstawie relacji poszkodowanej. Na miejscu przestępstwa zabezpieczono dowody, które potem okazały się kluczowe podczas przesłuchania.
"To ja"
- Przez dwie doby ustalaliśmy, kto może stać za napaścią. Niestety, nie mogę opowiedzieć, na jakiej podstawie wytypowaliśmy podejrzewanego, bo nie mogę zdradzać szczegółów naszej pracy operacyjnej - opowiada rzecznik rudzkiej policji.
W ręce policjantów wpadł 23-latek. Nie przyznawał się do winy, ale nie miał też żadnego alibi. Na komendzie przesłuchiwało go dwóch kryminalnych.
- Zatrzymany przedstawiał różne wersje. Każda z nich była spokojnie obalana przez naszych funkcjonariuszy. I tak przez trzy godziny - mówi st. asp. Ciozak.
W końcu 23-latek przyznał się do próby gwałtu. Nie był w stanie wytłumaczyć, czemu zaatakował.
Mężczyzna został przesłuchany potem w charakterze podejrzanego przez prokuratora. Sąd aresztował go na co najmniej trzy miesiące. Za próbę gwałtu grozi mu do 12 lat więzienia.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Rudzie Śląskiej