"Zobaczyłyśmy płomienie. Wiedziałam, że tam są ludzie". Wbiegły w dym, wyprowadziły sześć osób

Policjantki ratowały mieszkańców
Policjantki ratowały mieszkańców
Źródło: TVN24 Łódź
- Byłam tam dzielnicową. Wiedziałam, że w tym budynku mieszkają ludzie. I za chwilę będą dusić się dymem - mówi łódzka policjantka, która z partnerką ze służby uratowała śpiących mieszkańców kamienicy.

W nocy z czwartku na piątek miały przeczesywać miejsca, gdzie najczęściej przed mrozem chronią się bezdomni. Było koło północy, kiedy zauważyły gęsty dym.

- Zobaczyłyśmy żywe płomienie buchające naprzeciwko w komórkach gospodarczych - mówi Aleksandra Hering, dzielnicowa z VIII komisariatu policji w Łodzi.

- Chmura gryzącego dymu wdzierała się do budynku mieszkalnego. Wiedziałam, że tam są ludzie, bo pracowałam w tym rejonie jako dzielnicowa - dodaje policjantka Ewelina Jachowicz.

Funkcjonariuszki wezwały wsparcie oraz staż pożarną. Potem wbiegły do budynku.

- Ci ludzie spali. Było ryzyko, że się zatrują - opowiada Hering.

- Było ciemno. Dobrze, że zapamiętałam, że na dole nikt nie mieszkał. Bez tracenia czasu zaczęliśmy budzić ludzi na parterze - mówi Jachowicz.

"Nigdzie nie idę"

- Nie mam plastikowych okien. Kiedy one zaczęły walić do moich drzwi, włączyłem światło. Zobaczyłem jakąś dziwną, śmierdzącą mgłę nad moim łóżkiem - wspomina jeden z lokatorów kamienicy przy Kruczej.

Sąsiadka z naprzeciwka na początku nie chciała uciekać.

- Powiedziałam tym policjantkom, że piętro wyżej jest moja schorowana matka i bez niej nigdzie się nie ruszam - mówi.

Funkcjonariuszki pobiegły na drugie piętro. Pomagały starszej kobiecie zejść po stromych schodach.

- Lokatorzy z drugiego piętra na początku nie kwapili się, żeby wychodzić. Było ciemno i zimno, a na ich piętro jeszcze nie dotarła chmura dymu. Kiedy jednak schodzili po schodach, widać było po nich przerażenie - opowiada Aleksandra Hering.

Ostatecznie policjantki ewakuowały sześć osób. Po akcji gaśniczej wszyscy wrócili do domów.

Po dogaszeniu pożaru okazało się, że w spalonej komórce są zwęglone zwłoki mężczyzny. Niewykluczone, że źródłem pożaru było zaprószenie ognia, kiedy próbował się dogrzewać.

- Gdyby nie te policjantki, mogłoby się skończyć większą tragedią - kończy Beata, mieszkanka kamienicy przy Kruczej.

Miejsce pożaru
Miejsce pożaru
Źródło: TVN24.pl

Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: