23 czerwca zaczęły się wakacje. Od tego czasu na drogach w Polsce w 183 wypadkach zginęło już blisko 200 osób. Ratownicy medyczni i policjanci zwracają uwagę na zbyt często bierną postawę świadków zdarzeń, do których dochodzi na polskich drogach.
Na policyjnej mapie są już 183 punkty. Rozłożone są z grubsza równomiernie - w niemal każdym rejonie kraju na drogach już ktoś zginął. Każdy punkt to wypadek śmiertelny. W niektórych zginęło kilka osób. Łącznie ofiar jest już blisko 200.
Łącznie wypadków - jak przekazuje nadkomisarz Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji - w te wakacje było już 2285. Więcej o 279 niż w 2022 roku o tej porze. W wakacje na drogach do 26 lipca obrażenia odniosło 2668 osób. Rok temu było ich 2312.
- Mapa jest po to, żeby uświadamiać, że dramaty rozgrywają się wokół nas. Chodzi o edukację i uświadamianie - mówi policjant, który zaznacza, że trzeba zwrócić uwagę na bardzo poważny problem: bierność świadków tragedii.
- Zdarzało się już, że dostawaliśmy zgłoszenie o rozbitym aucie. Po weryfikacji okazało się, że zaalarmowała nas osoba, która przejeżdżała w miejscu zdarzenia kilkadziesiąt minut po fakcie. Wcześniej w tym miejscu musiało przejechać kilkadziesiąt, jak nie kilkaset aut, i nikt nie zareagował - podkreśla policjant.
Nadkomisarz Opas nie chce spekulować, ile żyć można by było uratować, gdyby ludzie chętniej udzielali pierwszej pomocy. Przyznaje jednak, że zjawisko jest na tyle powszechne i niepokojące, że trzeba o tym głośno mówić.
- Teoretycznie wszyscy kierowcy są przeszkoleni w zakresie udzielania pierwszej pomocy. Czym innym jednak jest trening na fantomie, co innego działanie w sytuacji stresowej, w kontakcie z zakrwawionymi ludźmi. Nie wolno nam jednak zapominać, że to od nas zależy czyjeś życie i zdrowie - podkreśla policjant.
Łamanie mitów
O bierności świadków wypadku informowaliśmy niedawno na tvn24.pl, przy okazji potrącenia 66-letniej pieszej przez busa w Lubinie. Całe zajście nagrały miejskie kamery. Na filmie, który trafił do sieci, widać, że do leżącej na jezdni kobiety nie podbiega żaden z kierowców, którzy zatrzymali się po wypadku. Kierowca busa wychodzi z auta i siada na krawężniku po drugiej stronie jezdni. W swoich pojazdach pozostają za to inni kierowcy. Bierna jest też kobieta widoczna po lewej stronie kadru na filmie. Przez chwilę przygląda się leżącej bez ruchu kobiecie, po czym odchodzi.
Do rannej podbiega po 20 sekundach mężczyzna, którego początkowo nie widać na filmie. Potrąconą pieszą zainteresowała się też kobieta przechodząca przez przejście, na którym doszło do wypadku.- Skąd takie zachowanie osób będących w bezpośrednim otoczeniu miejsca zdarzenia? Nie umiem tego wytłumaczyć. Z pewnością będzie to również przedmiotem prowadzonego śledztwa - mówiła wtedy aspirant sztabowy Sylwia Serafin.
Ratownicy medyczni, z którymi rozmawialiśmy, opowiadali nam, że takie zachowanie - niestety - nie należy do rzadkości. - Film z Lubina pięknie pokazuje standardową reakcję społeczeństwa, które ma w poważaniu dramat nieznajomych. Film mnie nie szokuje, bo podobną bierność widziałem wielokrotnie na własne oczy - mówił Ariel Szczotok, ratownik medyczny i ekspert w zakresie udzielania pierwszej pomocy.
Adam Stępka z łódzkiego pogotowia wskazuje, że w Polsce pokutuje mit, który często doprowadza do śmierci poszkodowanych w wypadkach.
- Istnieje mylne przekonanie, że ofiar wypadków nie wolno ruszać, bo można uszkodzić ich kręgosłup i skazać ich na życie z niepełnosprawnością. Powiem tak: lepiej być osobą niesprawną ruchowo, niż umrzeć na miejscu wypadku - stwierdza ratownik.
Podkreśla, że trzeba działać zawsze - zwłaszcza jeżeli ranny leży głową do dołu i nie może oddychać. - Obróćmy go, udrożnijmy drogi oddechowe, uciskajmy klatkę piersiową - podkreśla rozmówca tvn24.pl.
Patrz i pamiętaj
Tegoroczna mapa jest wyświetlana na ponad 20 tys. ekranów rozmieszczonych w 553 miastach. Można je zobaczyć między innymi przy głównych ciągach komunikacyjnych, dworcach, stacjach paliw i centrach handlowych.
- Chcemy zwrócić uwagę na skalę tragedii, do jakich dochodzi na polskich drogach. Chcemy skłonić do refleksji użytkowników dróg i zachęcić do dyskusji na temat bezpieczeństwa ruchu drogowego - podkreśla nadkom. Robert Opas.
Jak mówił nam pod koniec czerwca inspektor Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji, w ubiegłym roku trzema najbardziej niebezpiecznymi miesiącami na drogach był czerwiec, lipiec i sierpień.
***
Korzystając z dróg w Polsce, narażamy swoje życie ponad trzy razy bardziej niż w Szwajcarii, Norwegii czy Szwecji. Taka niepokojąca konkluzja wyłania się z danych za rok 2019, które opublikował Eurostat. Na milion Polaków na drogach średnio ginie 77 osób. W Szwajcarii są średnio 22 ofiary, tyle samo w Szwecji, a w Norwegii - 20.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KM PSP w Gdańsku, Małopolska w Akcji, policja, tvn24.pl