Do trzech lat więzienia grozi 55-latkowi z Łodzi podejrzanemu o brutalne znęcanie się nad psem. - Mężczyzna kopał psa po głowie i ciele, zwierzę trzeba było uśpić - mówią śledczy.
O dramacie 13-letniego psa opowiada jego właścicielka, do której dotarł portal tvn24.pl. Kobieta twierdzi, że jej zwierzę zostało w miniony wtorek śmiertelnie pobite przez jej 55-letniego konkubenta.
- Byłam wtedy w pracy, wtedy zadzwonił do mnie i powiedział, że pies chyba coś zjadł, bo krwawi z pyska - relacjonuje roztrzęsiona Anna Frączyk, właścicielka 13-letniego psa, który we wtorek został śmiertelnie pobity.
Zaniepokojona kobieta poprosiła syna, żeby sprawdził, co dzieje się ze zwierzęciem. Widok, który zobaczył był szokujący. - Nasz piesek jeszcze wtedy żył, ale miał rozerwany pysk, wszędzie było pełno krwi. Całe schody, kałuża była też na klatce schodowej - załamuje ręce łodzianka.
Skatowane zwierzę
Syn pani Anny zabrał psa do weterynarza. Po drodze zawiadomił policję, że zwierzę zostało skatowane przez partnera matki.
- Mężczyzna obawiając się zatrzymania oddalił się z mieszkania. Został zatrzymany następnego dnia - mówi tvn24.pl kom. Adam Kolasa z łódzkiej policji.
Wtedy 13-letni kundelek już nie żył. Weterynarz stwierdził, że zwierzę miało złamaną żuchwę, zwichnięty staw skokowy i wiele rozległych obrażeń wewnętrznych. Pies został uśpiony.
Do trzech lat więzienia
55-letni Grzegorz K. usłyszał w czwartek prokuratorski zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Oprócz tego usłyszał zarzut kierowania gróźb karalnych pod adresem konkubiny - śledczy ustalili bowiem, że od początku roku podejrzany miał mówić, że zabije swoją partnerkę. Grozi mu do trzech lat więzienia.
- Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu przestępstw - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Prokuratorzy zastosowali wobec podejrzanego dozór policyjny - 55-latek ma stawiać się na komendzie pięć razy w tygodniu.
"Tu są jego walizki"
Anna Frączyk, właścicielka skatowanego pieska informuje, że była w związku z Grzegorzem K. od lipca. - Zamieszkał u mnie. Był nadpobudliwy, ale na początku nie spodziewałam się, że jest zdolny do takich okropieństw. Zabił zwierzę, które kochała całym sercem - płacze 55-letnia łodzianka. - Spakowałam jego walizki, nie chce więcej widzieć na oczy tego człowieka - mówi nam kobieta.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź