Sąd Okręgowy w Sieradzu skazał prawomocnie prezydenta tego miasta za potrącenie kobiety i odjechanie z miejsca zdarzenia bez udzielenia pomocy. Samorządowiec usłyszał wyrok ośmiu miesięcy więzienia, ale do celi nie pójdzie, bo wykonanie kary zostało warunkowo zawieszone. Osiewała stracił też prawo jazdy na trzy miesiące. Tej sprawy w ogóle nie byłoby na wokandzie, gdyby nie fakt, że w ubiegłym roku nagłośniliśmy ją na tvn24.pl.
Od wyroku pierwszej instancji, który zapadł w marcu tego roku, odwołała się zarówno prokuratura (nie zgadzała się na zawieszenie kary i żądała, żeby prezydent miasta odsiedział wyrok) oraz pełnomocnicy Pawła Osiewały (nie zgadzali się, że ich klient został uznany za winnego umyślnego naruszenie zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego).
Proces drugiej instancji trwał ledwie kilka godzin. Ostatecznie przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Jacek Klęk, uznał wszystkie wniesione w sprawie apelacje za bezzasadne.
Tym samym prezydent Sieradza jest prawomocnie już skazany na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Samorządowiec będzie musiał zapłacić 10 tysięcy złotych na rzecz kobiety, którą w ubiegłym roku potrącił i odjechał bez udzielenia jej pomocy. Sąd odebrał mu też na trzy lata uprawnienia do prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Po wyroku Paweł Osiewała (zgodził się na podawanie swoich danych osobowych oraz na pokazywanie jego wizerunku) nie chciał komentować sprawy. Jego obrońcy poinformowali, że zapoznają się z pisemnym uzasadnieniem wyroku i podejmą decyzję, czy będą składać wniosek o kasację.
Cztery sekundy na decyzję
Już sąd pierwszej instancji uznał, że prezydent Sieradza "nie mógł nie widzieć" kobiety, którą potrącił na parkingu przed marketem. - Biorąc pod uwagę charakter czynu i ucieczkę z miejsca zdarzenia, tej sprawy nie wolno było zbagatelizować - mówił wtedy sędzia.
W czasie procesu w pierwszej instancji odtworzone zostały dwa filmy z kamer zainstalowanych niedaleko miejsca zdarzenia. Widać na nich, że 79-latka została potrącona przednią prawą częścią auta.
Powołany do sprawy biegły stwierdził, że 79-latka była w polu widzenia kierowcy przez co najmniej cztery sekundy. - Gdyby uważnie przyglądał się temu, co dzieje się na drodze, do zdarzenia by nie doszło - podkreślał Sławomir Anek, prokurator rejonowy w Sieradzu.
Sprawa, której miało nie być
Do tego procesu w ogóle miało nie dojść. Potrącenie przez prezydenta Sieradza 79-letniej pani Anny początkowo zostało przez sieradzkich policjantów zakwalifikowane jako wykroczenie. To, co wydarzyło się 24 marca, zakończyło się wtedy dla niego mandatem w wysokości 300 złotych.
W czerwcu na tvn24.pl nagłośniliśmy sprawę, a zaraz potem trafiła ona pod lupę śledczych, którzy sprawdzali, czy policja nie wykazała się zbyt dużą wyrozumiałością wobec samorządowca. Tym bardziej że - jak wykazało śledztwo - pani Anna po tym, jak uderzył w nią prezydent, miała m.in. skręcony staw skokowy.
Ostatecznie śledczy wnieśli akt oskarżenia. Samorządowiec stanął przed sądem za umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego i doprowadzenie do wypadku.
"Może się wystraszyła"
Paweł Osiewała - jeszcze zanim usłyszał prokuratorskie zarzuty- twierdził w rozmowie z tvn24.pl, że nie miał świadomości, iż kogokolwiek potrącił. Był przekonany, że nie tyle uderzył kobietę, co po prostu "przejechał bardzo blisko niej". Podkreślał, że na pokazanym mu filmie z monitoringu nie widział momentu uderzenia.
- Być może się potknęła po tym, jak wystraszyła się, że przejechałem blisko niej? - zastanawiał się samorządowiec. Podkreślał, że "ma wadę wzroku, a świeciło ostre słońce". I to - jak twierdził, sprawiło, że nie zauważył 79-latki obok jego auta.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź