W sieci chwalą się, że rzekomo byli w kanałach. "Chociażbym chodził ciemnym kanałem, siarkowodoru się nie ulęknę" - podpisał zdjęcie jeden z takich "śmiałków". Jeśli to nie fake, to otarł się o śmierć - komentują w miejskich wodociągach. I nie mówią o jego nieustraszoności, o głupocie - już tak.
- Jeżeli by tam umarł, to latami nikt by go nie znalazł - mówi nam Miłosz Wika z Zakładu Wodociągów i Kanalizacji (ZWiK) w Łodzi.
Bo do kanałów wchodzi się w ostateczności. A że pod Łodzią są dwa tysiące kilometrów kanałów, to znalezienie w nich człowieka rzeczywiście mogłoby zająć lata. Chyba że jego ciało w końcu porwałby nurt. Wtedy wypłynąłby w oczyszczalni ścieków...
Ludzi, którzy się o to proszą jest - jak twierdzą w ZWiK - coraz więcej.
- Mamy wysyp ludzi, którzy chcą te kanały zobaczyć na własne oczy - przekonuje Wika.
I wskazuje na internet, gdzie jest coraz więcej zdjęć i filmów, które najprawdopodobniej zostały nagrane pod Łodzią. Dosłownie. - Rozpoznaliśmy ich (kanałów) charakterystyczny kształt. To nie fotomontaż, tylko całkiem realny problem - mówią w wodociągach.
Ostatni oddech
Dla śmiałków kanały mogą być ostatnią rzeczą, jaką zobaczą w życiu. Bo w plątaninie podziemnych korytarzy unoszą się duszące i łatwopalne gazy.
- Występujący w kanałach siarkowodór w dużym stężeniu nawet przy jednym wdechu może powodować śmierć, natomiast skutkiem zatrucia bezwonnym dwutlenkiem węgla jest obrzęk mózgu i utrata przytomności - przestrzega Wika.
Z kolei kilka wdechów metanu lub powietrza o zmniejszonej zawartości tlenu może oznaczać natychmiastowe omdlenie. Jeżeli pomoc nie przyjdzie szybko, dojdzie do zgonu.
- Nawet jeżeli ktoś utrzyma się na nogach, to może nie mieć szans na ucieczkę. Wiele włazów wyposażonych jest w zatrzaskowe zamki, których nie można otworzyć od wewnątrz. Kanał staje się więc śmiertelną pułapką - dodaje rzecznik ZWiK.
"Ty! Jest CO2!"
Pracownicy wodociągów schodzą pod ziemię tak rzadko, jak to tylko możliwe. Bo zawsze jest to bardzo niebezpieczne. I nie zmienia tego fakt, że zanim do kanału wejdą ludzie, jest on wietrzony - żeby zmniejszyć stężenie niebezpiecznych gazów.
Pod ziemią ekipy ZWiK mają czujki, które mają ostrzec przed niebezpieczeństwem. Często pracownicy noszą też aparaty tlenowe.
- Nad włazem w gotowości jest winda, dzięki której można szybko wyciągnąć ich na zewnątrz w razie zagrożenia - tłumaczy Miłosz Wika. Na górze zawsze czeka też brygada ratunkowa.
- Prace wykonujemy tylko zimą. Przez resztę roku jest zbyt duże ryzyko, że ludzie zostaną zalani przez deszczówkę - kończy Wika.
To właśnie podczas jednego z takich zejść pracownikowi ZWiK udało się zarejestrować moment włączenia się systemu ostrzegającego przed nadmiernym stężeniem dwutlenku węgla i ewakuację z kanałów.
Od gwiazdy do katedry
Pod Łodzią można znaleźć niezwykłe miejsca. Na przykład "gwiazdę", czyli wysoką na cztery metry komorę przelewową do rzeki Karolewki.
Jest też tzw. "podziemna katedra", czyli zbiornik wodny pitnej na łódzkich Stokach. Miejsce to jest co jakiś czas jest czyszczone. Wtedy - wyjątkowo - wejść tu mogą przedstawiciele mediów, aby pokazać niezwykłą architekturę tego miejsca. Byliśmy tam z naszą kamerą w ubiegłym roku.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź