Była sąsiadką, stała się opiekunką i jedyną spadkobierczynią majętnej łodzianki. Według śledczych oszukała 89-letnią panią Janinę C., przepisując na siebie jej mieszkania i inne dobra. Dziś 61-letnia Janina R. usłyszała kolejne zarzuty m.in. przywłaszczenia powierzonego mienia. Z konta staruszki "wyparowały" bowiem setki tysięcy złotych. I choć prokuratura już pół roku temu zwróciła się do sądu o wyznaczenie 89-latce kuratora, ta nadal zdana jest na „opiekę” podejrzanej. – Sąd nie może wydawać decyzji pochopnie – usłyszeliśmy w sądzie.
Wcześniej zarzuty usłyszały też notariuszki, które sporządzały akty notarialne czyniące sąsiadkę jedyną spadkobierczynię pani Janiny i uprawniające ją do pobierania emerytury i reprezentowania przed urzędami.
Także w banku.
Jak się dowiadujemy, od lutego 2013 roku z konta pani Janiny wypłacono 350 tys. złotych. Również w maju, kiedy 61-latka była już formalnie podejrzana o oszustwo.
Według ustaleń śledczych część środków przeznaczona została na leki i wizyty lekarskie dla 89-latki. Z tej puli "wyparowało" prawie 200 tys. zł. W związku z tym, Janina R. usłyszała dziś kolejne zarzuty.
Odpowie za oszustwo i przywłaszczenie powierzonego jej mienia. Grozi jej do 15 lat więzienia, czyli o 5 więcej niż jeszcze w kwietniu.
Według śledczych, łamanie prawa w ramach"opieki" nad łodzianką stało się jej sposobem zarabiania na życie.
- Miesiąc po usłyszeniu pierwszych zarzutów oszustwa podejrzana dalej wypłacała pieniądze z konta 89-latki. To smutna i niebezpieczna sytuacja - komentuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Sąd swoje, życie swoje
Śledczy prawie pół roku temu (7 stycznia) wystąpili do sądu o przyznanie kuratora dla pani Janiny. Miał on reprezentować jej interesy i chronić pozostały majątek staruszki. Na wnioskach się na razie kończy. Sąd nie podjął żadnych decyzji.
- Jesteśmy w tej sytuacji bezradni. Zasadne byłoby ustanowienie zakazu zbliżania się podejrzanej do 89-latki, ale komplikuje to brak opiekuna, który mógłby się nią zająć - tłumaczy Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
"Sąd nie może wydawać decyzji pochopnie"
Prokuratura wystąpiła do sądu o przyznanie kuratora, kiedy mieli w ręku opinię biegłych o całkowitym braku świadomości 89-latki.
Kurator nie został przyznany, bo łódzcy sędziowie zawiesili w lutym procedurę jego wyznaczania. Dlaczego? Bo prokuratorzy poprosili wtedy sąd okręgowy o ubezwłasnowolnienie chorej 89-latki. Sąd rejonowy uznał, że nie powinien zajmować się sprawą, bo osobie ubezwłasnowolnionej z automatu trzeba wyznaczyć opiekuna. A jak będzie opiekun, to kurator nie będzie już potrzebny.
Sędziowie z "okręgówki" przez dwa miesiące zajmowali się sprawą i 28 kwietnia podjęli decyzję o ubezwłasnowolnieniu kobiety (decyzja uprawomocniła się po miesiącu). Wtedy też (zgodnie z procedurami) sprawa 89-latki wróciła do sądu rejonowego. VII Wydział Rodzinny i Nieletnich dostał zadanie wyznaczenia opiekuna dla staruszki. Stosownej decyzji na razie nie ma. Dzisiaj przedstawiciele sądu twierdzą, że opiekun będzie wyznaczony w przyszłym tygodniu, na niejawnym posiedzeniu.
- Sąd nie może wydawać decyzji pochopnie. Proszę pamiętać, że mówimy o decyzjach, które kompletnie zmieniają życie i prawa wolnego mieszkańca kraju - zauważa Grażyna Jeżewska, rzecznik łódzkiego sądu okręgowego.
Brak decyzji o wyznaczeniu opiekuna prawnego sprawia, że faktyczną opiekunką i dysponentką majątku jest nadal 61-latka z zarzutami. Między innymi dlatego, że zeszłoroczne akty notarialne (podpisane według prokuratorów z naruszeniem prawa) też muszą być najpierw sądownie unieważnione. Wnioski w sądzie już są, ale i tej sprawie wciąż brak konkretnych rozwiązań – sędziowie nie podjęli żadnych decyzji.
Na balkonie ptaki wiją gniazda
Redakcja tvn24.pl wielokrotnie próbowała skontaktować się z 61-letnią podejrzaną. Albo nie otwierała drzwi, albo groziła wezwaniem policji za nachodzenie jej. Reporterka Faktów TVN odwiedziła sąsiadów 89-latki. I z bliska mogła zobaczyć, że mieszkanie staruszki zmienia się w ruinę.
- Na balkonie tej kobiety ptaki zakładają gniazda, wszędzie jest dużo odchodów. Widać, że od dawna nikt tam nie zaglądał – opowiada Marzanna Zielińska, dziennikarka TVN.
Zobacz, jak 61-letnia podejrzana unika rozmów z mediami (reportaż Faktów TVN):
Regularnie (zawsze bezskutecznie) próbowaliśmy też porozmawiać z pracownikami kancelarii notarialnej, którzy sporządzili i zatwierdzili korzystne dla podejrzanej dokumenty (ponieważ staruszka nie mogła ich podpisać, zatwierdzono je tuszowym odciskiem palca). Podczas jednej z wizyt usłyszeliśmy, że musimy chwilę poczekać na rozmowę na korytarzu. Potem zamknięto drzwi na klucz, a w kancelarii przestano odbierać telefony.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Bartosz Żurawicz/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź