Czy Hanna Zdanowska będzie mogła przejąć władzę, jeżeli wygra wybory? Trwa spór politycznych przeciwników. Osoby związane z Prawem i Sprawiedliwością mówią, że głos oddany na Zdanowską, to "głos stracony", bo ma ona prawomocny wyrok i dlatego nie może być samorządowcem. Obóz Zdanowskiej odpowiada, że to świadome wprowadzanie wyborców w błąd i próba ingerowania w wynik wyborów samorządowych.
Kodeks wyborczy i ustawa o pracownikach samorządowych to dwa wykluczające się dokumenty prawne. Pierwszy pozwala na start w wyborach osobom, które co prawda mają prawomocny wyrok, ale sąd nie pozbawił, ani nie ograniczył ich wolności.
Drugi dokument wskazuje, że pracownikiem samorządowym (a takim jest prezydent miasta) nie może być osoba po wyroku.
Oba zapisy są sprzeczne.
Obecna prezydent, Hanna Zdanowska to niemal murowany faworyt do zwycięstwa w wyborach. Sondaże dają jej dużą przewagę nad rywalami.
Jednocześnie faworytka ma wyrok, i to prawomocny. Pod koniec września w sądzie II instancji została uznana winną poświadczenia nieprawdy w dokumentach w celu uzyskania kredytu przez jej partnera, za co skazano ją na 20 tys. zł grzywny. Orzeczenie sądu jest prawomocne.
Opisany przez nas spór stał się podstawą do ostrej wojny walki politycznej. Członkowie Prawa i Sprawiedliwości głośno wskazują, że "głos oddany na Hannę Zdanowską" to głos stracony.
Bo - jak podkreślają - chociaż przepisy pozwalają jej startować w wyścigu wyborczym, to nie pozwalają na sprawowanie funkcji. Taką narrację prezentuje kontrkandydat Zdanowskiej z ramienia Zjednoczonej Prawicy, Waldemar Buda. W identycznym tonie wypowiedział się ostatnio szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, Jacek Sasin.
- Nie ma żadnej możliwości, aby nawet w przypadku wygranej Hanna Zdanowska mogła objąć skutecznie urząd prezydenta miasta Łodzi - mówił w poniedziałek.
... i reakcja
To stanowisko oburza otoczenie Hanny Zdanowskiej i polityków opozycji.
- Hanna Zdanowska nie tylko może kandydować, ale też pełnić swoją funkcję. I nie zmieni tego zamieszanie, którym próbuje grać Prawo i Sprawiedliwość - mówi Tomasz Piotrowski ze sztabu obecnej prezydent Łodzi.
Sugerują, że politycy PiS świadomie próbują wpływać na wynik wyborów samorządowych.
- Żaden Sasin i inny pisowski urzędnik nie będzie wyborców straszył, i nie będzie mówił na kogo mają głosować – komentuje szef PO, Grzegorz Schetyna.
W podobnym tonie wypowiada się Tomasz Kacprzak, przewodniczący łódzkiej rady miejskiej stwierdził, że PiS prowadzi bardzo brutalną kampanię wyborczą, w której bierze udział "urzędnik państwowy próbujący zastraszyć łodzian".
- Nasi przeciwnicy faulują, są na dopingu, próbują przekupić sędziego. My natomiast mamy bardzo dobrego zawodnika, a trybuny są po naszej stronie. Wierzymy w zwycięstwo - podkreśla Kacprzak.
Sprawa dla prokuratury?
Jacek Sasin był tak pewien swego, że w czasie poniedziałkowej wizyty w Łodzi zaznaczył, że wojewoda łódzki będzie musiał zwrócić się do prezesa Rady Ministrów o ustanowienie zarządu komisarycznego w Łodzi.
Te słowa - zdaniem sztabu Hanny Zdanowskiej - powinny stać się przedmiotem prokuratorskiego śledztwa. Członkowie sztabu pokazali projekt zawiadomienia, który miałby trafić do prokuratury. Zdaniem obozu obecnej prezydent, Sasin podżegał wojewodę do przekroczenia uprawnień.
Kwestia interpretacji
Trzeba zaznaczyć, że spór o to, jak należy interpretować fakt wykluczających się aktów prawnych wychodzi daleko poza politykę.
O różnych interpretacjach przepisów pisaliśmy tutaj.
Nie brakuje ekspertów, którzy spodziewają się, że nad zagadnieniem będzie musiał pochylić się sąd.
Prof. Czesław Martysz, prodziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego jest przekonany, że prezydent Zdanowska nie powinna obawiać się o mandat, bo w jego opinii kodeks wyborczy jest bardziej szczegółowy od ustawy o samorządach. Nie zmienia to faktu, że sprawa może skończyć się w sądzie, jeżeli wojewoda (nadzorujący praworządność samorządów) dopatrzy się łamania prawa.
Wtedy - teoretycznie - może rozpocząć procedurę, która skończy się ustanowieniem władzy komisarycznej w mieście. Może to zrobić – zdaniem naszego rozmówcy - w oparciu o artykuł 96 Ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym. Mówi on o tym, że wojewoda może zareagować na "powtarzające się naruszenia Konstytucji lub ustaw". Procedura wygląda tak: wojewoda musi najpierw wystąpić o zaprzestanie naruszenia prawa. A w przypadku braku reakcji – zawnioskować do premiera o wyznaczenie komisarza.
Z tym, że od tej decyzji łódzki samorząd będzie mógł się odwołać do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a potem też i do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Do momentu prawomocnego rozstrzygnięcia - jak twierdzą eksperci - Zdanowska będzie mogła pełnić swoją funkcję.
To tylko jeden z wielu możliwych scenariuszy. Eksperci bowiem zaznaczają, że trudno obecnie powiedzieć, jakie ruchy mogą zostać podjęte. Bo sprawa jest bardzo pokomplikowana.
- Żeby skorzystać z artykułu 96, wojewoda musiałby najpierw stwierdzić, że prezydent Łodzi jest legalnie wybranym organem. I dopiero wtedy używać narzędzi, które pozwoliłyby na podważenie tego legalnego wyboru. A to przecież sytuacja kuriozalna – tłumaczy dr hab. Michał Bitner z wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
***
Hanna Zdanowska będzie gościem "Faktów po Faktach". Jacek Sasin pojawi się na antenie TVN24 niedługo później, w "Kropce nad i".
Wojewoda Łódzki do teraz nie zabrał stanowiska ws. opisanego przez nas konfliktu prawnego. Jego biuro prasowe informuje jedynie, że sprawa "jest przedmiotem wnikliwej analizy".
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź