Podejrzewany o napaść na motorniczego sam zgłosił się na policję

Podejrzany o napad na motorniczego jest już w rękach policji
Podejrzany o napad na motorniczego jest już w rękach policji
Źródło: Express Ilustrowany | Express Ilustrowany

- Wyglądał na szalonego, wszystkiego można było się po nim spodziewać - mówi reporterce TTV "Blisko Ludzi" kobieta, która była świadkiem ataku na motorniczego w centrum Łodzi. W środę wieczorem podejrzewany o napad mężczyznę zgłosił się na policję.

W środę przed godziną 18. mężczyzna telefonicznie skontaktował się z policja. Udało się go nakłonić do dobrowolnego stawienia się w komisariacie.

Sprawca okazał się 29-letni mieszkaniec Zgierza. Do tej pory nie był notowany za konflikty z prawem. Do jutra pozostanie w policyjnym areszcie.

Kipiał agresją

To był dramat, który rozegrał się na oczach wielu gapiów. W centrum Łodzi, przy skrzyżowaniu ul. Piotrkowskiej i Radwańskiej doszło do zderzenia samochodu osobowego z tramwajem. Kiedy motorniczy wyjaśniał okoliczności zdarzenia, podbiegł do niego jeden z pasażerów. Doszło do szamotaniny, w której uczestniczył też inny motorniczy - tramwaju, który zatrzymał się naprzeciwko. W jej trakcie, nieznany wciąż napastnik, miał wymachiwać bronią i grozić śmiercią pracownikom MPK.

Całe zajście z udziałem poszukiwanego widziała kobieta, z którą rozmawiała reporterka TTV "Blisko Ludzi", Marta Kolbus.

- On kipiał agresją, tamci (pracownicy MPK - red.) próbowali z nim rozmawiać, ale na nic to się zdało - opowiedziała dziennikarce "Blisko Ludzi" przez telefon.

I dodała, że napastnik wyglądał "na szalonego, po którym można było się spodziewać wszystkiego”.

"Zapie.... cię!"

Według relacji świadka, agresywny mężczyzna zaczął się bić z jednym z motorniczych, a potem wyciągnął pistolet.

- Dołożył mu do głowy i krzyczał, że zabije. Po kilku sekundach już uciekał, na odchodne krzyczał: "jeszcze cię spotkam na linii i zapier...ę cię!" - opowiada rozmówczyni reporterki "Blisko Ludzi".

Czytaj więcej o ustaleniach policji w tej sprawie

"Czegoś takiego jeszcze nie było"

Motorniczy, który uczestniczył w kolizji (od niej zaczęło się całe zdarzenie) pracuje w MPK od blisko 15 lat.

- To dobry pracownik, na którego nie było żadnych skarg. Bardzo przeżywa to, co się wydarzyło - mówi Sebastian Grochala, rzecznik MPK.

Mężczyzna nie pojawił się dzisiaj w pracy. Nie chce też rozmawiać z mediami. Nie znał wcześniej motorniczego, który uczestniczył w szamotaninie z agresywnym pasażerem.

- Wszyscy nasi pracownicy mogą skorzystać z pomocy psychologa. Chodzi o to, żeby takie dramatyczne wydarzenia nie odbiły się negatywnie na ich poczuciu bezpieczeństwa - kwituje Grochala.

Nasz rozmówca zaznacza, że nie pamięta innej sytuacji, w której ktoś groziłby bronią (albo przedmiotem przypominającym broń) pracownikom łódzkiego przewoźnika.

Publikowane przez nas zdjęcia wykonał dziennikarz "Expresu Ilustrowanego", który również był świadkiem całego zajścia.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: bż/ec/kwoj / Źródło: TTV "Blisko Ludzi", Express Ilustrowany

Czytaj także: