Siedmioletnia dziewczynka wracała ze szkoły razem z tatą, gdy podbiegł do niej obcy mężczyzna. Złapał dziecko za rękę i zaczął krzyczeć, że "teraz pójdzie z nim". Ojciec uratował córkę, a niedoszły porywacz już usłyszał zarzuty.
Do próby porwania doszło na jednej z ulic w Zgierzu (woj. łódzkie).
- Do ojca spacerującego z córką podbiegł 41-letni mężczyzna. Złapał ją za rękę i próbował wyrwać z rąk opiekuna - opowiada mł.asp. Magdalena Czarnacka.
Po krótkiej szarpaninie niedoszły porywacz zaczął uciekać. Ojciec wezwał policję i razem z funkcjonariuszami zaczął szukać napastnika. Wypatrzyli go na wiadukcie przy ul. Piątkowskiej.
41-latek początkowo był bardzo spokojny. Dopiero po kilku chwilach zaczął zachowywać się dziwnie.
- Mężczyzna na początku nawiązał rozmowę z funkcjonariuszami. W pewnym momencie jednak, zamiast podporządkować się wydawanym poleceniom policjantów, rzucił się na mundurowych próbując ich uderzać - mówi mł. asp. Czarnacka.
Zarzuty i wniosek o areszt
Policjanci obezwładnili agresywnego 41-latka i przewieźli na komendę. Tam przyznał, że chciał porwać dziewczynkę, ale nie potrafił wyjaśnić swojego zachowania.
- Mężczyzna usłyszał już zarzut usiłowania uprowadzenia 7-letniej dziewczynki, a także naruszenia nietykalności funkcjonariuszy i znieważenia mundurowych - mówi Magdalena Czarnacka ze zgierskiej komendy.
Grozi mu kara do 3 lat pozbawienia wolności. Podejrzany ma zostać skierowany przez śledczych na badania psychiatryczne. Do sądu trafił wniosek o jego tymczasowe aresztowanie.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View