Siedział w zamkniętym samochodzie. Nie wiadomo jak długo, ale gdy w końcu trafił do szpitala, temperatura jego ciała wynosiła 42 stopnie Celsjusza. Lekarze walczyli o jego życie niemal 12 godzin. Bezskutecznie.
37-latek z Wrocławia przyjechał do Pabianic. Prawdopodobnie na imprezę do znajomych. Nie wiadomo dlaczego i jak długo siedział w aucie zaparkowanym niedaleko osiedla mieszkaniowego. Wiadomo, że samochód stał w pełnym słońcu. Na tyle długo, że w środku było gorąco jak w piekarniku. Siedzącego w aucie mężczyznę zauważyli przechodnie.
Pomogli przechodnie, później próbowali ratować lekarze
- Początkowo myśleli, że śpi. Na zewnątrz panował upał. Postanowili obudzić mężczyznę, pukali w szyby, ale on nie reagował - relacjonuje kom. Joanna Szczęsna z policji w Pabianicach. Auto nie było zamknięte. Dlatego przechodnie wyciągnęli mężczyznę z samochodu. Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe.
37-latek trafił do szpitala. Tam rozpoczęła się walka o jego życie. Okazało się, że temperatura ciała mężczyzny wynosi 42 stopnie Celsjusza. - Stan pacjenta był bardzo ciężki. Lekarze walczyli około 12 godzin. Nie udało się. W organizmie mężczyzny zaszły bardzo duże zmiany - mówi Adam Marczak z Pabianickiego Centrum Medycznego.
Przegrzanie organizmu?
Jak relacjonowała reporterka TVN24, gdyby pomoc nadeszła wcześniej, mężczyzna miałby szansę na ratunek. Jednak zbyt długi czas w zamkniętym samochodzie, w którym temperatura była znacznie wyższa niż na zewnątrz, okazał się śmiertelny. To jak długo mężczyzna siedział w samochodzie i dlaczego, wyjaśnia policja oraz prokuratura.
Wstępnie lekarze mówią o przegrzaniu organizmu, ale ostateczną przyczynę zgonu wyjaśni sekcja zwłok.
Do zdarzenia doszło w Pabianicach:
Autor: tam/gp/jb / Źródło: tvn24