Pieszy był na środku przejazdu kolejowego przy ulicy Wspólnej w Pabianicach, kiedy nagle opuściły się rogatki. Zdumiony chciał porozmawiać z 59-letnią dróżniczką i stwierdził, że kobieta jest nietrzeźwa. - Gdyby nie jego czujność, mogło dojść do tragedii - podkreśla policja.
Było przed godziną 21 w Nowy Rok, kiedy mężczyzna przechodził przez przejazd drogowo-kolejowy na ulicy Wspólnej w Pabianicach. W pewnym momencie rogatki kolejowe zaczęły się opuszczać. Sytuacja była tym bardziej dziwna, że na przejeździe nie pojawiło się czerwone światło ostrzegające przed zbliżającym się pociągiem.
- Mężczyzna wydostał się z przejazdu i podszedł do dróżniczki. Niedługo potem poinformował dyżurnego policji, że dbająca o bezpieczeństwo na przejeździe pracownica kolei najpewniej jest pijana - informuje nadkomisarz Joanna Szczęsna z pabianickiej policji.
Piła w Sylwestra
Niedługo potem na miejscu byli już policjanci.
- Skierowani na miejsce policjanci sprawdzili stan trzeźwości dróżniczki. Kobieta miała 1,5 promila alkoholu w organizmie - mówi nadkom. Szczęsna.
Kobieta zaczęła pracę o godzinie 18 i - według grafiku - miała mieć dyżur do godziny 6 następnego dnia. Zamiast tego trafiła do policyjnej izby zatrzymań. Zanim na przejeździe pojawił się nowy dróżnik, bezpieczeństwa strzegli funkcjonariusze Służby Ochrony Kolei wezwani przez policjantów.
Dróżniczka tłumaczyła policjantom, że przed pracą nie piła alkoholu. Przyznała jednak, że kilkanaście godzin wcześniej bawiła się na imprezie sylwestrowej i nie zdążyła wytrzeźwieć.
- Kobieta usłyszała zarzut pełnienia pod wpływem alkoholu czynności służbowych związanych bezpośrednio z zapewnieniem bezpieczeństwa ruchu pojazdów. Grozi za to kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat - podkreśla nadkomisarz Szczęsna.
Autor: bż/ks/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View