- Do zbrodni doszło we wrześniu 2024 roku w Ozorkowie w województwie łódzkim. Mieszkańcy jednego z bloków postanowili zajrzeć do mieszkania sąsiadki. Znaleźli ją martwą na wersalce.
- Nagrania monitoringu pomogły w ustaleniu, że przed śmiercią kobieta szła w towarzystwie młodszego mężczyzny, który zaoferował jej pomoc we wniesieniu zakupów. Napastnik - jak ustalono w czasie śledztwo - zabił kobietę, a potem chciał doprowadzić do wybuchu gazu w lokalu.
- Sąd Okręgowy w Łodzi w poniedziałek nieprawomocnie skazał go na 26 lat więzienia.
Sąd uznał 36-latka za winnego zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i usiłowania spowodowania wybuchu gazu. - Orzekł wobec niego środek zabezpieczający w postaci umieszczenia sprawcy w zakładzie psychiatrycznym po zakończeniu kary w zakładzie karnym - przekazuje redakcji tvn24.pl Janusz Tomczak, szef Prokuratury Rejonowej w Zgierzu, w której toczyło się śledztwo.
Decyzja łódzkiego sądu jest nieprawomocna.
Pomógł starszej kobiecie wnieść zakupy, potem zabił
Do zdarzenia doszło w 6 września w Ozorkowie. Mieszkańcy jednego z bloków postanowili zajrzeć do mieszkania sąsiadki. Znaleźli martwą kobietę leżącą na wersalce.
Podczas poszukiwania sprawcy zabójstwa przejrzano między innymi miejski monitoring. Wynikało z niego, że kobieta rano szła w kierunku domu w towarzystwie młodszego mężczyzny.
- Bezpośrednio przed blokiem, w którym kobieta zamieszkiwała, zaproponował jej pomoc we wniesieniu zakupów. Starsza pani przystała stała na propozycję, 35-latek wniósł torby do pokoju. Za przysługę otrzymał 10 złotych. Zauważył, że w portfelu kobiety znajduje się jeszcze 200 złotych. Zażądał wydania pieniędzy, a gdy pokrzywdzona odmówiła, zaatakował ją - opisywał przebieg zdarzenia rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania zaznaczając, że miało ono drastyczny przebieg.
Podejrzany - według prokuratora - zaczął dusić swoją ofiarę i zadał jej liczne rany kłute. Napastnik opuszczając mieszkanie zabrał znalezione w portfelu pieniądze, leżącego w pokoju laptopa, a także zegarek i biżuterię.
Przeciął przewód doprowadzający gaz
Śledczy ustalili, że 35-latek chciał doprowadzić do wybuchu gazu w mieszkaniu, żeby zatrzeć ślady napaści.
- Włączył piekarnik elektryczny oraz przeciął przewód doprowadzający gaz z butli do kuchenki. Jak się okazało już po odnalezieniu ciała kobiety, butla była zakręcona - przekazał Krzysztof Kopania.
Po ucieczce z miejsca zbrodni podejrzany wrócił do swojego mieszkania dopiero w nocy z piątku na sobotę. Podczas przesłuchania powiedział, że skradzionego laptopa sprzedał, a pieniądze przepił. Na alkohol przeznaczył też skradzione kobiecie pieniądze. Nie udało się odzyskać zrabowanej po zabójstwie biżuterii. Podejrzany twierdzi, że ją wyrzucił.
Autorka/Autor: bż/gp
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock