Właściciel zakładu włókienniczego w Łodzi mówi, że rachunek za gaz wzrósł o tysiąc procent w porównaniu do zeszłego roku. Apeluje o negocjacje do rządu i PGNiG. Spółka zapewnia, że jest "w kontakcie z klientem". Wyjaśnia także, ile płaci za gaz na giełdzie.
Prezes zakładu włókienniczego w Łodzi Stefan Derędowski przyznaje, że jego firma jest na skraju bankructwa. Wszystko przez ceny gazu, które są dla niego nie do przeskoczenia. W sierpniu dostał rachunek o tysiąc procent wyższy w porównaniu do zeszłego roku.
- Chciałbym prosić o pilne negocjacje w sprawie cen gazu, ponieważ PGNiG nie kupuje gazu na giełdzie. Dlaczego więc mnie zmuszają do kupowania gazu na giełdzie, gdzie cena gazu jest nieracjonalna, wywindowana przez strach, panikę i owczy pęd, który jest jeszcze podsycany przez maklerów i spekulantów giełdowych, którzy zarabiają na tym miliony, a ja i moja firma płacimy za to ciężkie rachunki - mówi Derędowski.
PGNiG: zakupy droższe nawet o 1700 procent
PGNiG odniosło się do tych informacji w mediach społecznościowych. "Jesteśmy w kontakcie z Klientem, zatem nieprawdą jest, że Spółka unika rozmów" - napisali przedstawiciele przedsiębiorstwa.
Spółka poinformowała także: "kupujemy gaz na Towarowej Giełdzie Energii (główne źródło zaopatrzenia w paliwo). Zakupy droższe nawet o 1700% vs sierpień 2020, mają oczywisty wpływ na ceny dla Klientów"
Firma na skraju bankructwa
Stefan Derędowski zatrudnia w swojej firmie 200 osób. Jak mówi, nie myśli nawet o zwolnieniach, to dla niego ostateczność. Na razie żyje z oszczędności i zaciąga kredyty.
W celu cięcia kosztów, zmniejszył też produkcję - z 20 ton dziennie na 10 ton. Dodatkowo od dwóch tygodni pracownicy firmy nie przychodzą do pracy w poniedziałki i piątki. Firma pracuje tylko we wtorki, środy i czwartki.
Derędowski przyznaje jednak, że może być zmuszony zamknąć w końcu swój zakład.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24