Łódzki sąd skazał dwóch Gruzinów w związku z zabójstwem 28-letniej Pauliny Dynkowskiej z Łodzi. Do zbrodni doszło w październiku ubiegłego roku. Mężczyźni usłyszeli wyrok za to, że wiedzieli o zabójstwie, ale nie zaalarmowali żadnej ze służb. Dodatkowo jeden z nich - zdaniem sądu - pomagał zacierać ślady.
Skazani Gruzini mają 39 i 42 lata. Obaj zostali oskarżeni o niezawiadomienie organów ścigania o zbrodni zabójstwa. Młodszy z nich odpowiadał przed Sądem Rejonowym w Łodzi także za składanie fałszywych zeznań i poplecznictwo. Został skazany na 2 lata i 4 miesiące pozbawienia wolności. 42-latek ma za kratami spędzić rok i cztery miesiące.
Wyrok nie jest prawomocny.
Przed sądem dalej będzie toczyć się sprawa obywatelki Białorusi, która również odpowiada za składanie fałszywych zeznań.
Śledztwo dobiega końca
Sprawa odpowiedzialności całej trójki została wyłączona z głównego wątku śledztwa, w którym o zabójstwo Pauliny Dynowskiej podejrzany jest inny Gruzin, Mamuka K.
Prokuratorzy informują, że śledztwo zmierza ku końcowi.
- Zebrany został już niemal kompletny materiał dowodowy. Aktualnie finalizowane są czynności mające na celu zweryfikowanie wyjaśnień podejrzanego - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
W tym zakresie - jak informuje prokurator - śledczy muszą otrzymać wyniki specjalistycznych ekspertyz materiałów biologicznych zabezpieczonych na miejscu zbrodni.
- Do jej opracowania biegły wykorzystywał będzie całokształt zebranych dowodów, zwłaszcza wyniki przeprowadzonych oględzin oraz wizji lokalnej - mówi Kopania.
Śmierć w centrum miasta
Paulina Dynkowska bawiła się w piątek 19 października 2018 roku w towarzystwie znajomych. Gruzina, który przyznał się do jej zabicia, spotkała w sobotę rano. Jej zwłoki zostały odnalezione dopiero kilka dni później - 26 października.
Trzy dni później wystawiono za Gruzinem tak zwaną czerwoną notę Interpolu, czyli prośbę skierowaną do organów ścigania na całym świecie o zlokalizowanie i zatrzymanie wymienionej w dokumencie osoby.
Gruzin został zatrzymany 1 listopada 2018 roku w Kijowie. Robił, co mógł, żeby jak najbardziej odwlec w czasie spotkanie z polskimi śledczymi. Kiedy przebywał w celi, wystąpił o przyznanie mu statusu uchodźcy. Ten ruch skutecznie sparaliżował ekstradycję mężczyzny do Polski na blisko trzy miesiące.
Po wielu zawirowaniach i wątpliwościach, które opisywaliśmy na portalu tvn24.pl, ukraiński sąd w czerwcu zgodził się na ekstradycję. Operację przekazania Mamuka K. do Polski trzeba było jednak przełożyć, bo Gruzin zadał sobie cios nożem.
Robert Zieliński, reporter śledczy tvn24.pl, ustalił, że mężczyzna dźgnął się po tym, jak sąd wydał zgodę na ekstradycję. Rana, którą sobie zadał, nie zagrażała jego życiu.
Przyznał się do winy
Mamuce K. grozi dożywocie. Gruzin przyznał się do zabójstwa. Jak twierdził w czasie przesłuchania, "nie chciał tego zrobić".
- Zaprzeczają temu stwierdzone rany kłute okolic szyi i obrażenia wskazujące na pobicie – poinformował prokurator Kopania.
Dodał, że wyjaśnienia są bardzo szczegółowe. Obejmują czas od 20 października 2018 roku, kiedy podejrzany zauważył na ulicy Piotrkowskiej swoją przyszłą ofiarę, przez moment popełnienia zbrodni i ukrycia zwłok, aż po ucieczkę na Ukrainę.
Autor: bż/ks/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja, archiwum prywatne