Sytuacja łódzkiego lotniska jeszcze niedawno była katastrofalna. Wiceprezydent miasta apelował nawet o to, by ktoś kupił port od Łodzi i go zagospodarował. Jak jest teraz? - Dużo lepiej, wyprzedziliśmy już Bydgoszcz i Lublin. Idziemy na rekord - mówi rzeczniczka lotniska.
Wiceprezydent Adam Pustelnik stał przed terminalem łódzkiego portu im. Władysława Reymonta i opowiadał podczas zorganizowanej konferencji prasowej, że miasto nie chce już dłużej łożyć na nierentowny port. Wypowiadał się stojąc obok czerwonej tabliczki z czerwonym napisem: "lotnisko na sprzeda". Konferencję zorganizowano w styczniu 2021 roku, kiedy na świecie szalała jeszcze pandemia Covid-19. Pisma zajmujące się gospodarką prześcigały się w komentarzach, że taka - pierwsza w Polsce chęć sprzedaży portu lotniczego - ma bardzo mocne podstawy w dramatycznie słabych wynikach łódzkiego lotniska.
Dość powiedzieć, że łódzki port lotniczy nie załapał się na środki z tarczy antycovidowej. Dlaczego?
- Łódzkie lotnisko, dzięki całkowitemu zamknięciu lotów, polepszyło swój wynik finansowy. Zanotowało stratę mniejszą niż w analogicznym okresie rok wcześniej, gdy loty się odbywały - informował ówczesny wiceminister funduszy i polityki regionalnej Waldemar Buda w komunikacie przesłanym lokalnym mediom.
- W rzeczywistości było inaczej. Straty faktycznie się zmniejszyły, ale to dlatego, że wszyscy pracownicy lotniska zgodzili się na zmniejszenie swoich pensji na czas pandemii o 20 proc. Oprócz tego nie mieliśmy szansy na wsparcie finansowe, bo pomoc otrzymywały tylko lotniska, w których udziały ma państwowa spółka Polskie Porty Lotnicze - komentuje Wioletta Gnacikowska.
Łodzi wypominano, że wyraźnie jest w tyle za innymi, małymi lotniskami w Polsce - między innymi za Bydgoszczą i Lublinem.
Powrót z dalekiej podróży
- Dzisiaj notujemy nie tylko lepsze wyniki, niż latami lepiej prosperująca Bydgoszcz czy Lublin, ale idziemy na rekord liczby obsłużonych pasażerów - mówi Wioletta Gnacikowska, rzeczniczka łódzkiego portu, który przez miejscowych nazywany jest Lublinkiem.
Dodaje, że port w ubiegłym roku - jako jedyne lotnisko w Polsce - zostało wyróżnione przez Stowarzyszenie Europejskich Portów Lotniczych za najlepsze poradzenie sobie z odbudową ruchu po pandemii.
- Analitycy porównywali rok 2023 z ostatnim rokiem przed pandemią, 2019. O ile ruch w Europie wciąż jest o 19 proc. niższy o tyle my jesteśmy wśród nielicznych lotnisk, które odnotowały znaczny wzrost - dodaje rozmówczyni tvn24.pl.
Czytaj także: Prezes CPK poszukiwany. Ogłoszono konkurs
W 2023 roku liczba pasażerów korzystających z lotniska w Łodzi wyniosła 356 878 i jest to wzrost o 97 proc. w porównaniu z 2019 rokiem. - W tym roku mamy szansę pobić rekord z 2012 roku, kiedy z naszego portu skorzystało ponad 460 tysięcy osób - dodaje Gnacikowska.
Efekt domina
Z łódzkiego lotniska można latać obecnie w siedmiu kierunkach: do Londynu, Mediolanu, Brukseli, Dublina, East Midlands, Alicante i Malagi. - Olbrzymią popularnością cieszą się zwłaszcza połączenia z Hiszpanią. Do tego dochodzi sześć kolejnych destynacji obsługiwanych przez samoloty czarterowe - mówi Wioletta Gnacikowska.
Co sprawiło, że łódzki port odbił się od dna? - Nie bez znaczenia jest świetna infrastruktura wokół portu. Jesteśmy najlepiej skomunikowanym miastem w Polsce. Mamy ring dróg szybkiego ruchu, możemy dojechać tu łatwo z niemal każdego miejsca w kraju - podkreśla rzeczniczka lotniska.
Żeby nie było tak różowo - łódzki port jest jeszcze daleko od tego, żeby przynosić zyski. Marcin Gołaszewski, przewodniczący łódzkiej rady miejskiej przekazuje, że co roku miasto musi do lotniska dopłacać "grube miliony". Ile? W 2024 roku na dopłatę do spółki zarządzającej portem zaplanowano ponad 5 mln złotych.
Fale niepewności
- Żebyśmy wyszli na zero, liczba pasażerów musi oscylować około pół miliona. Bardzo na to liczymy - mówi Gołaszewski. Zaznacza, że cieszy się z faktu, że "Lublinek" prosperuje nieco lepiej, ale - jak zaznacza - i tak ma duże poczucie niedosytu.
- To świetnie położone lotnisko, które jednak nigdy nie miało szczęścia do sympatii ze strony władzy centralnej. Moglibyśmy z powodzeniem obsługiwać tanie linie lotnicze z pasażerami, którzy chcą się dostać do Warszawy. Ale zamiast tego zrobiono wiele, żeby taką rolę odgrywał Modlin - opowiada radny.
Dodaje, że na plany dotyczące łódzkiego portu źle wpływa niepewność związana z Centralnym Portem Komunikacyjnym.
- Obecność wielkiego, lotniczego hubu sprawiłaby, że łódzki port mógłby nie mieć racji bytu, to zrozumiałe. Tyle, że w tej sprawie w zasadzie nic nie wiadomo. Niepewność niestety w sposób stały łączy się z łódzkim lotniskiem - kończy rozmówca tvn24.pl.
W łódzkim magistracie dowiedzieliśmy się, że miasto w dalszym ciągu szuka inwestora, który zdecydowałby się odkupić część akcji spółki zarządzającej portem. Pakiet kontrolny musi jednak pozostać w rękach publicznych.
- Sytuacja, w której port lotniczy należy tylko do miasta jest rzadkością w kraju. W zdecydowanej większości, lotniska mają współwłaścicieli. W ogromnej większości są to Państwowe Porty Lotnicze. Jako miasto cieszymy się z dobrych wyników portu i w dalszym ciągu szukamy partnera, który będzie partycypował w kosztach utrzymania lotniska - przekazuje Adam Pustelnik, wiceprezydent Łodzi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock