Chłopiec był pięć metrów od mamy, która kosiła trawę. Nagle kosiarka trafiła na przeszkodę, a dziecko rozpłakało się. Na koszulce miało ślad krwi, a na skórze między żebrami draśnięcie. Chłopiec czuł kłucie, zaczął sinieć, słabnąć. W szpitalu w Opocznie (woj. łódzkie) okazało się, że ma w organizmie ciało obce. A w Centrum Matki Polki w Łodzi na jaw wyszło, że serce przebił mu na wylot kilkucentymetrowy drut. Dziecko jest już po operacji.
Do niebezpiecznej i - jak mówią lekarze - nieprawdopodobnej sytuacji doszło w zeszły czwartek (18 sierpnia). Opisała ją w mediach społecznościowych Fundacja Rozwoju Kardiologii i Kardiochirurgii Wad Wrodzonych Serca Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi "Mamy serce", ponieważ bohater tej historii - pięcioletni chłopiec, stał się pacjentem tej placówki.
Wszystko rozegrało się na przydomowym podwórku. "Mama chłopca kosiła trawę kosiarką. Synek chciał do niej podbiec i gdy był jeszcze w odległości kilku metrów, nagle kosiarka jakby trafiła na kamień. Dziecko zaczęło płakać i okazało się, że ma ranę z lewej strony w okolicach żeber" - opisuje Fundacja we wpisie na Facebooku.
Ślad krwi na koszulce, na skórze draśnięcie, mama założyła plaster
Przeszkodą na drodze kosiarki była prawdopodobnie siatka ogrodzeniowa. Ale mama chłopca z początku nie wiązała płaczu dziecka z koszeniem trawy.
- Chłopiec był od mamy i kosiarki jakieś pięć metrów. Mówił mamie, że coś go kłuje. Na koszulce miał mały ślad krwi, a na skórze draśnięcie. Mama zaopatrzyła ranę plasterkiem. Ale chłopiec zaczął sinieć, słabnąć, mdleć - opowiada Krystyna Kornacka z Fundacji "Mamy serce".
Radiolog zobaczył płyn w osierdziu i cień metaliczny w sercu
Mama chłopca wezwała pogotowie, karetka przewiozła dziecko do najbliższej lecznicy - szpitala powiatowego w Opocznie. Lekarka szpitalnego oddziału ratunkowego od razu skierowała pięciolatka na prześwietlenie brzucha i płuc. Dyżur na radiologii miał wtedy Paweł Banaszek. - Mama mówiła, że dziecko zostało uderzone kamieniem, ranka była niewielka - relacjonuje radiolog. - USG brzucha wykazało płyn w osierdziu. To już było podejrzane, zwłaszcza u tak małego dziecka. Na zdjęciu rentgenowskim, w rzucie lewej komory widać było - jak my to nazywamy - cień metaliczny. Długości ponad czterech centymetrów - opisuje Banaszek.
Jak mówi, pracuje w radiologii 30 lat i czegoś takiego jeszcze nie widział. - Natychmiast zadzwoniłem do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, że mi się to nie podoba. Tam była doświadczona lekarka. Skontaktowała się z Centrum Matki Polki i zamówiła przelot śmigłowcem medycznym, bo na poziomie szpitala powiatowego nie było takiej możliwości pomocy dziecku - mówi radiolog.
Wyjęli z serca drut długości 5-6 centymetrów
Lotnicze Pogotowie Ratunkowe zabrało dziecko do ICZMP.
- Wieści, jakie docierały do nas na temat stanu zdrowia chłopca, były dramatyczne, że wpadł pod kosiarkę, że ma rozszarpane serce. Baliśmy się, że tego nie przetrwa - opowiada Marek Kopala, kierownik kliniki kardiochirurgii w ICZMP. - Okazało się, że miał wyjątkowego pecha i równocześnie niesamowite szczęście - dodaje lekarz.
Wykonano USG serca i echo serca, które potwierdziły diagnozę z Opoczna - w organizmie dziecka było ciało obce. Lekarze wyjęli z serca chłopca drut długości 5-6 centymetrów. Był to najprawdopodobniej fragment siatki, na którą na podwórku najechała kosiarka.
- Drut wystrzelił jak pocisk i jak grot strzały przebił lewą komorę serca w dwóch miejscach na wylot. Przeszył serce i oparł się na przeponie. Gdy się rozwali komorę serca, to kilka uderzeń serca i koniec. Na szczęście u tego chłopca ten drut nie wbił się pod dużym kątem i nie zrobił dużych otworów. Z jednej strony mięsień się obkurczył, a z drugiej wokół drutu zgromadził się skrzep, który był jakby korkiem i blokował wypływ krwi do worka osierdziowego - opisuje doktor Kopala.
Operacja wyjęcia drutu - jak mówi kardiochirurg - była rutynowa. Polegała na podłączeniu dziecka do pozaustrojowego krążenia, rozcięciu klatki piersiowej i wyjęciu z lewej komory serca drutu, który na szczęście nie zniszczył tętnicy, aorty ani zastawki. Chłopcu podawane są antybiotyki na wypadek, gdyby wdała się infekcja, bo drut najpewniej był brudny. Pacjent jest na oddziale z rodzicami i czuje się dobrze. Lekarze przewidują, że wkrótce wróci do domu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: ICZMP