Personel i pacjenci oddziału wewnętrznego szpitala w Pajęcznie (woj. łódzkie) zostali objęci kwarantanną. W placówce pracowała lekarka, u której stwierdzono zakażenie koronawirusem. Nerwowo zrobiło się również w oddalonym o niespełna 40 kilometrów szpitalu w Wieluniu, gdzie lekarka też miała dyżur.
Decyzja o objęciu kwarantanną oddziału wewnętrznego szpitala w Pajęcznie oznacza, że nie mogą być tam przyjmowani kolejni pacjenci. Pomoc medyczną w razie potrzeby będą musiały świadczyć okoliczne placówki.
- Mamy nadzieję, że do końca tygodnia uda się przeprowadzić testy, które wykażą, czy doszło do zakażenia - mówi przed mikrofonem TVN24 Agnieszka Kubot-Krawczyk, dyrektor pajęczańskiego szpitala.
Przymusowa izolacja dotyczy lekarzy, pielęgniarek, salowych oraz dziewięciu pacjentów oddziału wewnętrznego. Sanepid wszczął dochodzenie epidemiologiczne, podczas którego ustalać będzie, czy i w których placówkach na dyżurze mogła pojawić się zakażona lekarka.
Czekając na wyniki
Wiadomo, że 31 marca lekarka pracowała na oddziale wewnętrznym szpitala w Wieluniu. Dyrekcja placówki przekonuje, że nie ma podstaw do tego, żeby wstrzymywać pracę oddziału.
- Jak tylko dowiedzieliśmy się o zakażeniu pani doktor, odizolowani zostali pracownicy medyczni, którzy mieli z nią kontakt. W trybie pilnym wykonano im testy na koronawirusa. Kwarantanną zostali też objęci ci pacjenci, którzy byli na oddziale w dniu, w którym zakażona wirusem SARS-CoV-2 miała dyżur - informuje w rozmowie z tvn24.pl dr Wojciech Ordon, pełniący obowiązki dyrektora ds. medycznych wieluńskiej placówki.
Informuje, że pierwsze wyniki już spływają do placówki. Na szczęście są one negatywne.
- Mamy nadzieję, że również pozostałe wyniki będą negatywne. W najbliższym czasie przebadani będą też pacjenci - mówi dr Ordon.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź