- Każdemu z nas trudno jest sobie wyobrazić, jak to jest być zamkniętym na kilku metrach kwadratowych, gdzie przebywają trzy osoby, które przeżywają żałobę - mówi w rozmowie z reporterem TVN24 pani Anna, siostra zmarłego Piotra, który miał objawy świadczące o zakażeniu koronawirusem. Mimo to, w oficjalnych statystykach nie odnotowano takiej przyczyny zgonu. Wirus został potwierdzony u żony zmarłego i jego dwóch synów.
45-letni Piotr zmarł 22 marca w szpitalu zakaźnym w Zgierzu. Wcześniej wykazywał objawy świadczące o zakażeniu koronawirusem. Jednak jego śmierci nie odnotowano w oficjalnych rządowych statystykach zgonów na koronawirusa, chociaż lekarze jako przyczynę zgonu podali "chorobę zakaźną". Najbliższa rodzina Piotra przez niemal dziesięć dni walczyła o to, aby zapewnić mu właściwą opiekę medyczną i zaradzić pogarszającemu się stanowi zdrowia.
Dodatkowo okazało się, że żona i synowie Piotra są zakażeni koronawirusem. Trafili do izolacji w niewielkiej sali szpitalnej w szpitalu im. Biegańskiego w Łodzi.
"Przeżywamy ten dramat zamknięci w odosobnieniu"
Sekwencję zdarzeń w rozmowie z reporterem TVN24 Dariuszem Kubikiem przedstawiła siostra zmarłego, Anna. Całą rozmowę można obejrzeć w TVN24 GO.
- Obyśmy nie zachorowali, bo proces pomocy może wyglądać nieciekawie - mówi pani Anna pytana, jakie wnioski wyciąga z historii zmarłego brata. - Mam tylko nadzieję, że moja bratowa i jej dzieci są tam ( w szpitalnej izolacji - red.) dobrze zaopiekowani. Mamy na szczęście kontakt telefoniczny, bo gdyby nie to, to pewnie nawet byśmy nie mogli uzyskać żadnych informacji na temat ich stanu zdrowia - dodaje.
- Przeżywamy ten dramat zamknięci w odosobnieniu, nie możemy sobie nawzajem pomóc. Ja nie mogę pomóc mojej mamie, mojej bratowej, dzieciom brata, wszyscy przeżywamy to w izolacji - przyznaje pani Anna.
- Każdemu z nas trudno jest sobie wyobrazić, jak to jest być zamkniętym na kilku metrach kwadratowych, gdzie przebywają trzy osoby, które przeżywają żałobę. Nie są w stanie ani wyjść, ani spotkać się z nikim bliskim. Jeśli chodzi o psychikę, to jest sytuacja nie do wyobrażenia - mówi dalej siostra zmarłego. - Zastanawiają się na przykład nad tym, jak mój bratanek ma zdać egzamin ośmioklasisty w tym całym dramacie, w tej całej żałobie, jak on ma się uczyć, jak on ma przystąpić do egzaminu, będąc zamkniętym w szpitalu na najbliższe tygodnie, czy będąc później w domu na kwarantannie, bo to jeszcze też ich najprawdopodobniej czeka - opisuje sytuację przebywającej na izolacji najbliższej rodziny zmarłego.
"Ona nie jest w stanie przekazać nikomu żadnej kartki, bo może przekazać również wirusa"
- (Bratowa i bratankowie - red.) zastanawiają się też, jak na przykład mają złożyć dokumenty do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych po jakieś świadczenia, zapomogi, renty rodzinne w momencie kiedy moja bratowa nie jest w stanie wyjść i wypełnić żadnych dokumentów. Zadzwoniła do ZUS-u, opowiedziała o całej tej sytuacji i uzyskała informację, że musi stawić się osobiście lub przekazać komuś swoje pełnomocnictwo. Ona nie jest w stanie przekazać nikomu żadnej kartki, bo może przekazać również wirusa - mówi dalej pani Anna. Jak stwierdza, "wychodzi na to, że jest bardzo wiele aspektów, gdzie nie jesteśmy przygotowani na to, jak postępować i jakie powinny być procedury w tak trudnym czasie".
Pani Anna podkreśla, że całej rodzinie bardzo zależy na tym, aby poznać przyczynę śmierci Piotra. - Myślę, że każdy z nas ma prawo do informacji o osobach bliskich, zwłaszcza w takiej sytuacji - dodaje.
Poszczególne placówki medyczne, które zajmowały się 45-latkiem, nie udzielają odpowiedzi na pytania o szczegóły sprawy i mówią, że w ten sposób chronią "dane wrażliwe swoich pacjentów". Komentarza nie udziela także sanepid.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24