Płocka prokuratura skończyła śledztwo w sprawie asesora komorniczego, który nielegalnie zabezpieczył i doprowadził do sprzedaży czterech pojazdów. W tym ciągnika należącego do rolnika, który nigdy nie miał długów. Na ławie oskarżonych oprócz asesora usiądzie siedem innych osób.
Akt oskarżenia w tej sprawie został wysłany do sądu rejonowego w Mławie. To w tych okolicach doszło do egzekucji komorniczej, która zbulwersowała opinię publiczną w Polsce. Asesor komorniczy z Łodzi zajął i sprzedał ciągnik należący do Radosława Zaremby, który nie miał żadnych długów. Do badających sprawę prokuratorów szybko zaczęły zgłaszać się inne osoby, które twierdziły, że też padły ofiarami bezprawnego działania asesora z kancelarii komorniczej w Łodzi.
- Były asesor komorniczy (został wyrzucony z zawodu niedługo po nagłośnieniu sprawy przez resort sprawiedliwości - red.) jest oskarżony łącznie o sześć przestępstw - opowiada Iwona Śmigielska-Kowalska z prokuratury okręgowej w Płocku.
Wśród zarzutów zawartych w akcie oskarżenia są te dotyczące przekroczenia uprawnień podczas bezprawnego zabezpieczenia czterech pojazdów (w tym ciągnika spod Mławy) oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach. W lutym tego roku usłyszał szósty zarzut - utrudniania pracy prokuratorom.
- Mężczyzna uniemożliwił zabezpieczenie jego nieruchomości na poczet ewentualnych kar - mówi prokurator Śmigielska-Kowalska.
Asesorowi grozi do 10 lat więzienia. Nie przyznaje się do winy. Z prokuratorami współpracował tylko na początku śledztwa - dopóki próbował udowodnić, że miał prawo zabezpieczyć ciągnik rolnika spod Mławy. Potem skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.
Pięcioro "pomocników" i rodzice
Status oskarżonego ma też pięć innych osób, które są oskarżone o pomaganie byłemu asesorowi w zajmowaniu, przechowywaniu i sprzedawaniu pojazdów.
Wśród nich jest m.in.:
Grzegorz K. - pracownik firmy reprezentującej wierzycieli. To on - według prokuratorów - miał pomagać asesorowi sprawnie zbywać pojazdy.
Anna K. - oskarżona o to, że kupiła zlicytowany wcześniej ciągnik spod Mławy. Potem pojazd został wystawiony na sprzedaż.
Michał M. (ma te same inicjały co asesor - red.) - to właściciel auto - komisu, do którego miały trafiać zabezpieczone samochody. Wystawiał faktury za przetrzymywanie pojazdów, które w rzeczywistości (zdaniem śledczych) nigdy nie docierały do komisu.
Michał K. - właściciel posesji, na której m.in. przetrzymywany był zabezpieczony ciągnik (chociaż według dokumentów trafił on do auto komisu).
Przed sądem mają tłumaczyć się też rodzice asesora komorniczego, którzy razem z synem uniemożliwili śledczym zabezpieczenie majątku na poczet ewentualnych kar. Prokurator Iwona Śmigielska-Kowalska tłumaczy, że asesor Michał K. wiedział o tym, że śledczy zadecydowali o ustanowieniu przymusowej hipoteki na należącej do niego działce.
Zabezpieczony majątek miał być przeznaczony na rekompensatę dla osób poszkodowanych przez Michała K. - Wtedy rodzice notarialnie wycofali darowiznę. Z naszych ustaleń wynika, że działali z inicjatywy Michała K. - mówi prokurator Śmigielska-Kowalska.
Dodaje, że notariusz zatwierdzający cofnięcie darowizny został wprowadzony w błąd.
- Notariusz był informowany, że rodzice cofają darowiznę z powodu rzekomej niewdzięczności syna. Tym samym doszło do wyłudzenia poświadczenia nieprawdy u notariusza - tłumaczy rzecznik płockiej prokuratury.
Kilku poszkodowanych, jeden scenariusz
Oprócz rolnika spod Mławy, asesor odpowie za trzy inne egzekucje.
Chodzi o sprawę Przemysława Stasiniewskiego, który handluje materiałami budowlanymi. Stracił on toyotę auris. Mężczyzna zgłosił śledczym, że asesor komorniczy zabrał mu samochód, mimo że ma z żoną od 2004 r. rozdzielność majątkową. A to żona Stasiniewskiego miała mieć 3 tys. zł długu. Jej spółka była podwykonawcą przy budowie autostrad i zbankrutowała.
Kolejną poszkodowaną osobą jest też kobieta z Sieradza, która straciła samochód prywatny i trzy auta służbowe. Twierdzi ona, że - podobnie jak rolnik spod Mławy - też nie była dłużniczką. Kobieta tłumaczyła przed kamerą TVN24, że w wyniku stresu spowodowanego egzekucją poroniła dziecko. - Przebieg egzekucji przeprowadzanych w każdym z tych przypadków był podobny - zaznaczała rzeczniczka płockiej prokuratury.
Według ustaleń śledczych, w każdej z tych sytuacji egzekucje były przeprowadzane na rzecz tego samego wierzyciela. Przeprowadzał je zawsze Michał K., który przekazywał pojazdy do tego samego, łódzkiego komisu. Prokuratorzy zdradzili też, że pojazdy szybko znajdywały nowych właścicieli.
- Trzeba podkreślić, że pojazdy były zbywane w trybie umowy komisowej, co jest dość rzadkim sposobem sprzedawania ruchomości. Zazwyczaj stosuje się licytację - podkreślała Śmigielska - Kowalska.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź