Coraz więcej wiadomo o okolicznościach eksplozji, do której doszło w czwartek rano w Łodzi. - Wszystko wskazuje na to, że 34-letnia lokatorka świadomie doprowadziła do wybuchu - informuje prokuratura. Jeżeli tak, to ciężko poparzonej kobiecie może grozić do dziesięciu lat więzienia.
- Najprawdopodobniej zdarzenie nie było dziełem przypadku - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Informuje, że w doszczętnie zniszczonym mieszkaniu znaleziono kuchenkę gazową.
- Ktoś odkręcił w niej cztery kurki. Gaz stopniowo uwalniał się w lokalu - mówi Kopania.
Dlatego też śledczy wstępnie uznali, że 34-latka, którą po wybuchu wyciągnięto z mieszkania, celowo odkręciła kurki. Śledczy będą wyjaśniać, dlaczego.
Dwie inne osoby ranne, dziesiątki zagrożonych
- Kiedy na miejscu pojawiły się służby, kobieta płonęła. W szpitalu okazało się, że ma poparzone 70 proc. powierzchni ciała - informuje Kopania.
Poszkodowana trafiła najpierw do szpitala im. Kopernika w Łodzi. Stąd została przewieziona do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Jeżeli wróci do zdrowia, mogą jej grozić prokuratorskie zarzuty. Za spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób grozi jej do 10 lat.
W czasie akcji ewakuowanych zostało dwadzieścia osób z innych mieszkań. Dwie z nich potrzebowały pomocy medycznej.
- Zostali odwiezieni do Kliniki Ostrych Zatruć Instytutu Medycyny Pracy. Niewykluczone, że podtruli się dymem - mówi Adam Stępka z Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego. Pozostali ewakuowani mogli wrócić do domów.
Autor: bż/pm / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź