34-letni Marcin z Łodzi wracał z pracy, czekała na niego żona i synek. Do domu nie wrócił, bo na jego drodze pojawił się samochód jadący "ekspresówką" pod prąd. Kierowca, który doprowadził do wypadku, nie miał prawa jazdy i prawdopodobnie był pijany. - Alkohol od niego było jeszcze czuć kiedy leżał na stole sekcyjnym - mówią tvn24.pl prokuratorzy.
Do dramatu doszło we wtorek wieczorem. Łodzianin, który pracował w firmie budowlanej, wracał z placu budowy do domu. Jechał drogą ekspresową S8, Kiedy był 4 km od Sieradza na jego drodze pojawił się czerwony fiat jadący pod prąd. Hamowania praktycznie nie było - na drodze został tylko bardzo krótki ślad.
Samochody wpadły na siebie z olbrzymią siłą. Na tyle wielką, że dwaj kierowcy i pasażer fiata zginęli na miejscu. Obrażenia pasażera były tak wielkie, że śledczy przez wiele godzin po wypadku nie mogli ustalić jego tożsamości.
Osobą, która doprowadziła do tragedii, był Dominik S., 29-latek z gminy Wróblew. Mężczyzna nie miał prawa jazdy, bo jeździł po alkoholu. Sąd zabrał mu uprawnienia w 2007 roku na osiem lat.
- Nie mamy jeszcze jednoznacznych wyników badania krwi na trzeźwość. Znamienny jest jednak fakt, że od kierowcy fiata było czuć alkohol na stole sekcyjnym - mówi tvn24.pl Arkadiusz Majewski, prokurator rejonowy w Sieradzu.
"Lubił wypić"
Dominik S. tragicznego wieczoru jechał ze znajomym. Nie wiadomo, czy razem pili alkohol, ale ci, którzy go znali, nie mają co do tego wątpliwości.
- To człowiek, który często organizował libacje. Utrzymywał się z prac dorywczych - mówi nam Tomasz Woźniak, wójt gminy Wróblew.
29-latek po alkoholu nie tylko siadał za kółkiem. W zeszłym roku jego matka dostała od gminy lokal zastępczy, Dominik S. negatywnie wpływał na rozwój jego 7-letniego, przyrodniego brata.
- W zasadzie w kółko chodził pijany. Rodziny nie miał. Dla niego liczyła się wódka, nic więcej - komentują mieszkańcy miejscowości, w której mieszkał.
Pod prąd na S8
W zeszły wtorek fiat kierowany przez Dominika S. gnał pod prąd od co najmniej 4 km. Na niedawno otwartą S8 zjechał najpewniej na węźle Sieradz Południe. Policjanci komentują, że żeby pojechać pod prąd "musiał się mocno postarać".
Kiedy oba samochody się zderzyły, silnik jednego z pojazdu został wyrwany na ponad 20 metrów.
W sobotę odbędzie się pogrzeb 34-letniego Marcina.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź