Łódzka prokuratura skierowała we wtorek do sądu wniosek o przedłużenie o trzy miesiące aresztu dla żony b. prezesa Amber Gold Katarzyny P., podejrzanej m.in. o oszustwa znacznej wartości. Akt oskarżenia w tej sprawie - według prokuratury - powinien trafić do sądu w czerwcu.
Według łódzkiej prokuratury okręgowej śledztwo w tej sprawie zmierza ku końcowi, ale - jak zaznaczył jej rzecznik Krzysztof Kopania - dalsze aresztowanie podejrzanej jest konieczne z uwagi na zachodzącą obawę matactwa z jej strony oraz grożącą jej surową karę - do 15 lat więzienia.
Prokurator informuje, że ze względu na obszerność i zawiłość śledztwa oraz konieczność wykonania czynności za granicą, niemożliwe było zakończenia tego postępowania. Kopania zaznaczył, że według informacji, które posiada prokuratura, stan zdrowia Katarzyny P. nie uniemożliwia jej przebywania w warunkach pozbawienia wolności.
Rzecznik prokuratury nie odniósł się do informacji medialnych o ciąży Katarzyny P.
Kobieta przebywa w areszcie od dwóch lat. Okres aresztowania upływa 14 kwietnia.
Prokuratura wszczęła śledztwo
Jak już wczoraj podawaliśmy, łódzka prokuratura wszczęła w poniedziałek śledztwo w sprawie funkcjonariuszy służby więziennej w Zakładzie Karnym nr 1 w Łodzi, gdzie przebywa kobieta. Bada czy popełnili przestępstwo przekroczenia uprawień lub niedopełnienia obowiązków, dopuszczając - według informacji medialnych - do kontaktów intymnych więziennego wychowawcy z aresztowaną.
Czynności wyjaśniające prowadzi równolegle SW. Stanowisko stracił niedawno dyrektor tej placówki.
Według naszych ustaleń, w poniedziałek przesłuchana w tej sprawie została "kobieta, która jest osadzona w Zakładzie Karnym nr 1 w Łodzi". Kopania nie chciał potwierdzić, że była to Katarzyna P. Nikt oficjalnie nie potwierdza doniesień dotyczących jej ciąży.
Mąż siedzi w Piotrkowie
B. prezes Amber Gold Marcin P., który jest aresztowany od końca sierpnia 2012 r. i przebywa w areszcie w Piotrkowie Trybunalskim, ma w nim pozostać co najmniej do końca maja. Grozi mu także kara do 15 lat więzienia.
Śledztwo w tej sprawie jest przedłużone do końca sierpnia, ale prokuratura chce w czerwcu skierować akt oskarżenia do gdańskiego sądu. "Został już zebrany niemal kompletny materiał dowodowy, do przesłuchania zostali już nieliczni świadkowie" - dodał Kopania.
Stworzyli piramidę, oszukali tysiące osób?
Według prokuratury Marcin P. i Katarzyna P. - działając wspólnie i w porozumieniu - w ramach tzw. piramidy finansowej doprowadzili w sumie ok. 18 tys. osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie prawie 851 mln zł. Przyjęto, że oboje działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili z tej działalności stałe źródło dochodu.
Marcin P. jest podejrzany obecnie w sumie o 24 przestępstwa, jego żonie zarzucono ich 17. Obok oszustwa znacznej wartości zarzuca się im m.in. poświadczenie nieprawdy w oświadczeniach o podwyższeniu kapitału zakładowego kilku spółek, naruszenie ustawy o rachunkowości oraz kodeksu spółek handlowych.
Podejrzani - według prokuratury - nie przyznają się do zarzutów i odmawiają składania wyjaśnień. Katarzyna P. zapoznała się z częścią akt, które - według niej - były dla niej interesujące. Marcin P. nadal zapoznaje się z materiałami zgromadzonymi przez śledczych, które liczą ponad 15 tys. tomów i składa wnioski dowodowe. W postępowaniu przesłuchano dotąd niemal 19 tys. świadków, głównie pokrzywdzonych, ale także pracowników centrali Amber Gold i oddziałów parabanku oraz przedstawicieli m.in. Komisji Nadzoru Finansowego, NBP, banków oraz pośredników.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 nawet do 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Zdaniem prokuratury, Amber Gold od początku była tzw. piramidą finansową i z takim zamiarem powstała. Nie ma zaś dowodów, że spółka była finansowana z nielegalnych źródeł np. przez grupy przestępcze, ani, że dochodziło w niej do prania brudnych pieniędzy. Spółka pozyskała z lokat 851 mln zł, z czego zaledwie ponad 10 mln zł zainwestowała w złoto, które miało być ich zabezpieczeniem. Pieniądze z lokat były wydawane na różne cele m.in. prawie 300 mln zł przeznaczono na finansowanie linii OLT Express. Z bilansu spółki wynika, że jej prezes Marcin P. i jego żona wypłacili sobie z tytułu wynagrodzenia za pracę oraz zleceń w sumie 18,8 mln zł "pensji". Ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z ok. 18 tys. jej klientów - są oni obecnie pokrzywdzonymi w sprawie.
Źródło: PAP