Widzą więcej trudnych zgłoszeń niż koledzy w "tradycyjnej" karetce. - Jak jest "hardcore", na przykład nieudana reanimacja dziecka, to możemy zejść z dyżuru. Ale nikt z tego nie korzysta, trzeba jak najszybciej wrócić do rytmu. Inaczej człowiek zwariuje - mówią nam członkowie Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Spędziliśmy jeden dzień z nimi na dyżurze.