Gdy Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich był w pełni sił, w świecie – nie tylko tej części kontrolowanej przez Moskwę - panowało przekonanie, że Kraj Rad i podległe mu kraje demoludów raz na zawsze rozwiązały problem narodowościowych konfliktów.
Jednak gdy tylko Sowiety zaczęły walić się w gruzy – już na kilka lat przed ostatecznym upadkiem – okazało się, jak błędne były te sądy. Imperium rozeszło się w narodowościowych szwach – prawda, że niecałe – wielokrotnie brocząc przy tym krwią ofiar walk etnicznych.
Wstrząsy, choć czasem bezkrwawe, czekały też radzieckich sateliów.
Dlaczego po kilkudziesięciu latach spokoju „sowiecki raj” dla tysięcy obywateli skończył się tragicznie, a życie wielu mieszkańców naszego regionu wywrócił do góry nogami?
Ukryte źródła nienawiści
Na to pytanie postanowili odpowiedzieć młodzi naukowcy, autorzy książki „Źródła nienawiści”, która ukazała się nakładem Instytutu Wydawniczego Erica i portalu Histmag.org.
Opisuje krwawe konflikty w Gruzji i Kosowie, cofają się w przeszłość najdalej jak się da, tam upatrując niebezzasadnie ukrytych źródeł erupcji nienawiści pod koniec XX wieku.
Nienawiści w wielu miejscach do tej pory niezaleczonej.
Walka o tożsamość
„Źródła nienawiści” ukazują też wojnę na historyczne argumenty toczone między wrogimi narodami.
Przypomniane przez autorów niektóre pseudonaukowe teorie o pochodzeniu narodów pokazują w jak absurdalnie niebezpiecznym kierunku szła walka o tożsamość. Walka, która trwa.
Historia narodowościowych konfliktów bowiem, przypominają autorzy, rozgrywała się i rozgrywa nie tylko na polach bitew, ale również w prasie i literaturze.
W cieniu Rosji
Wszystko to zaś – może z wyjątkiem Kosowa - w cieniu wielkiej Rosji, która niejednokrotnie skutecznie szczuła przeciwko sobie narody, by zachować nad nimi władzę, jak było to na Krymie czy na Kaukazie. To także Rosja czasów sowieckich, która polityką wywózek i ludobójstwa kształtowała narody w Europie Wschodniej. Efekty tej narodowościowej inżynierii widać zresztą do dziś, co autorzy wykazują na przykładzie Łotwy, Estonii czy Białorusi.
Co dalej?
Jak będzie dalej? Jakie są szanse, by błędne koło przemocy i nienawiści zostało przerwane? Autorzy nie pokazują jednoznacznych scenariuszy na przyszłość, bo o takich mowy być nie może.
Jednak po lekturze "Źródeł nienawiści" każdy może pokusić się o własne przewidywania.
I chociaż autorzy w kilku miejscach nie ustrzegli się stylistycznych niezręczności – niefortunny jest podtytuł zestawiający obok siebie państwa (Gruzja, Białoruś) i kraje separatystów (Abchazja, Osetia Południowa) sugerujący ich równy status – to lektura „Źródeł nienawiści” z pewnością rozszerzy wiedzę czytelnika o regionach, które często goszczą w polskich mediach.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały wydawcy