- Kino ma moc przywracania wiary w to, że istnieje coś więcej - mówi portalowi tvn24.pl Gust van den Berghe, reżyser oryginalnego, wizyjnego filmu "Lucyfer", który zdobył główną nagrodę na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Dodaje, że jest zachwycony polskim kiniem, które ogląda od najmłodszych lat, a w rodzinnej Belgii często jest brany za Polaka. - Szczególnie kiedy mam krótsze włosy. Nie raz mi się zdarzyło, że ktoś podchodził i prosił, żeby naprawić mu dach.
- Moje pokolenie chce posprzątać sprawy związane z religią i kościołem, ale problem polega na tym, że po takim czyszczeniu zawsze zostaje pusta przestrzeń. Lżejsza, jaśniejsza, ale pusta - mówi Gust van den Berghe o swoim filmie "Lucyfer", który domyka tryptyk o narodzinach "ludzkiej świadomości".
Tytułowy bohater filmu wędruje z Nieba do Piekła i zatrzymuje się na Ziemi, gdzie wprowadza zamęt w życiu mieszkańców niewielkiej, meksykańskiej wioski. Mieszka tutaj wiekowa Lupita, jej brat Emanuel, który symuluje ciężką chorobę, żeby móc w spokoju grać w karty i pić alkohol z sąsiadem oraz jej wnuczka, dorastająca Maria. Lucyfer, podając się za anioła, "uzdrawia" Emanuela, uwodzi młodą dziewczynę i sprawia, że Lupita zaczyna wątpić w sens swojej wiary.
Lucyfer zawodowiec
Film powstał niedaleko Paricutin, najmłodszego wulkanu na świecie, w "wiosce, gdzie czas stoi w miejscu, a wiara i odwieczne tradycje się nie zmieniły, gdy tymczasem wszystkie sąsiednie miejscowości poszły z duchem czasu"- pisze na oficjalnej stronie filmu reżyser. Tytułową rolę gra zawodowy aktor Gabino Rodríguez, w pozostałych rolach wystąpili naturszczycy.
Inspiracja w locie
Skąd belgijski 30-latek wziął pomysł na nakręcenie swojego filmu? Jedną z inspiracji był dramat niderlandzkiego renesansowego pisarza Joosta van den Vondela "Lucyfer", który van den Berghe porównuje pod względem znaczenia do "Hamleta". - Przeczytałem "Lucyfera" w samolocie w drodze do Meksyku, a po tym gdy wysiadłem, nigdy więcej nie otworzyłem tej książki. Inspiracja to tajemnicza rzecz, nigdy nie wiem, co na mnie wpłynie: wspomnienie z dzieciństwa, sen, przypadkowe zdarzenie - opowiada reżyser. Dodaje, że w niderlandzkiej literaturze Lucyfer mówił po hiszpańsku, co może tłumaczyć, dlaczego osadził akcję filmu akurat w Meksyku.
Kamera, która powstała przed kinem
Film ma oryginalny, okrągły format, tak zwany "tondoscope", który powstał specjalnie na potrzeby "Lucyfera". - Wynika on z biedy i ograniczeń - tłumaczy reżyser. - Nie wiedziałem, jak mając do dyspozycji mały budżet pokazać Raj, a więc tak znalazłem rozwiązanie w języku filmowym. Dodaje, że ma nadzieje, iż widzowie "szybko przestaną go zauważać, bo to nie jest najważniejszy element filmu". Van den Berghe wyjaśnia też, że okrągły format to także hołd dla narzędzi filmowych, które pojawiły się przed narodzinami kina - mowa tu choćby o dagerotypie czy magic lantern.
Stary mężczyzna jako niemowlę
- Fascynują mnie te wszystkie wynalazki, których używali renesansowi malarze, to zresztą bardzo ważny okres w sztuce, bo wtedy artyści zrozumieli, czym jest głębia. A to pokazało świat z nowej perspektywy - uzupełnia twórca "Lucyfera". Dodaje, że w tamtym czasie powstał też prymitywny montaż - zamiast dzieci malarzom pozowali starzy mężczyźni, stojący odpowiednio daleko od framugi. Kadry w "Lucyferze" są nie tylko okrągłe, jakby "wycięte" z meksykańskiej wioski, reżyser także zagina rzeczywistość i formuje ją w kształt kuli. Tłumaczy, że symbolizuje to ograniczenie świata przedstawionego, w którym bohaterowie nie rozróżniają jeszcze dobra od zła.
Kręci na okrągło i na niebiesko
"Lucyfer" to ostatnia część tryptyku Gusta van den Berghe o narodzinach "ludzkiej świadomości". Pierwszy to etiuda studencka "Little Baby Jesus of Flandr", druga to nakręcony na Togo z użyciem niebieskiego filtra "Blue Bird".
Pájaro azul.Dir: Gust Van den Berghe.Bélgica.Bafiokadié y Téné,dejan su aldea para encontrar el pájaro azul queescapó. pic.twitter.com/tQQ6kppb— lacasadeviena (@lacasadeviena) May 2, 2012
Wajda, Kieślowski i robotnik
Zapytany o znajomość polskiego kina, belgijski reżyser od razu powołuje się na Andrzeja Wajdę i Krzysztofa Kieślowskiego. Opowiada też, że w rodzinnej Brukseli jest często brany za Polaka. - Szczególnie kiedy mam krótsze włosy. Nie raz mi się zdarzyło, że ktoś podchodził i prosił, żeby naprawić mu dach - mówi. - Nie wiem, może to kwestia słowiańskiego nosa? I dodaje, że ma mnóstwo polskich przyjaciół.
Synkopowy Lucyfer
"Lucyfer" wygrał główną nagrodę na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty, który promuje nowatorskie, oryginalne kino. Jury napisało w uzasadnieniu werdyktu, że przyznało belgijskiemu filmowi laur za " nadanie nowatorskiego synkopowanego rytmu temu znanemu już tańcowi wiary i fałszu, miłości i zdrady, nadziei i pesymizmu. Za meksykańskość, za belgijskość, za wychodzenie poza swoją istotę, za bycie sobą. Za kusząco bogatą, a zarazem uzasadnioną mityzację i mistyfikację tego, co jest rzeczywiste, tego, co nie jest, oraz wielkiego obszaru pomiędzy".
Bolek i Lolek na Kubie
Jury wyróżniło też kubański film "Epokowy projekt", w którym reżyser Carlos M. Quintela zestawia archiwalne materiały i temat spadku po komunizmie - niedokończone "atomowe miasto", gdzie zrealizował większość zdjęć. I on zna polskich twórców - jako ulubionych wymienia awangardzistów Andrzeja Żuławskiego i Waleriana Borowczyka i dodaje, że ulubioną kreskówką jego dzieciństwa był importowany na Kubę z bratniego komunistycznego kraju "Bolek i Lolek". Festiwalowa publiczność nagrodziła z kolei austriacki film "Widzę, widzę" w reżyserii Severina Fiali i Veroniki Franz.
Wszystkie filmy trafią do polskich kin w 2016 roku.
Autor: sol/ja / Źródło: tvn24.pl, nowehoryzonty.pl, luciferthefilm.com
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe