Najnowszy film Władysława Pasikowskiego - thriller szpiegowski "Jack Strong" - nie tylko zebrał przychylne recenzje krytyków, ale też przyciągnął do kin tłumy. W premierowy weekend obejrzało go ćwierć miliona widzów - tyle samo, co tegorocznego rekordzistę "Pod Mocnym Aniołem". To najlepsze otwarcie spośród wszystkich dotychczasowych produkcji Pasikowskiego, mistrza kina gatunkowego.
W 10 rocznicę śmierci płk. Ryszarda Kuklińskiego - zmarł 11 lutego 2004 roku, gdy właśnie szykował się do powrotu do Polski - najsłynniejszy polski szpieg CIA znów jest na ustach wszystkich. Dzieje się tak za sprawą filmu Władysława Pasikowskiego, który w miniony weekend trafił do polskich kin. 250 tys. widzów w jeden weekend to w polskich realiach liczba imponująca. I to nie tylko w odniesieniu do rodzimych produkcji, ale także w przypadku hollywoodzkich hitów.
Zainteresowanie filmem jest tak ogromne, że "Jack Strong" - poza normalnymi salami - będzie pokazywany również na ekranach IMAX-u, na których wyświetlane są największe światowe produkcje, takie jak "Skyfall", "Hobbit" czy "Iron Man".
Skąd ta niezwykła popularność "Jacka Stronga"? Postać głównego bohatera wciąż budzi wielkie emocje i kontrowersje. Poza tym to pierwszy polski thriller szpiegowski z prawdziwego zdarzenia. Przed premierą reżyser mówił, że liczy na to, iż historia człowieka, który w sercu komunistycznego systemu samotnie podejmuje batalię przeciw sowieckiej władzy, dotrze do szerokiej widowni.
"Film, na który Kukliński zasłużył"
Profesor Zbigniew Brzeziński, były doradca prezydenta Jimmy’ego Cartera, uważa, że to film, na który Kukliński zasłużył.
- Kiedy dowiedziałem się, że powstaje film o życiu płk. Kuklińskiego, pomyślałem, że on na to zasłużył, że ma szansę stać się przyczynkiem do zrozumienia tego, co działo się w tych trudnych latach w Polsce - mówił w rozmowie z producentami filmu Brzeziński.
- Dotyczy to zarówno dylematów osobistych wielu ludzi, ale i przyczynia się do pogłębienia poczucia patriotyzmu, poświęcenia się dla większej sprawy - dla ojczyzny. Jak witałem w Waszyngtonie płk. Kuklińskiego, zastanawiałem się, co mu powiedzieć na pierwszym spotkaniu. Gdy dotarłem na miejsce wcześniej przygotowane przez CIA - on stanął na baczność. Wtedy powiedziałem mu z głębokim przekonaniem, zdecydowanie i jednoznacznie: panie pułkowniku, pańskie zasługi dla Polski są wielkie. To zrobiło na nim ogromne wrażenie - wspominał profesor.
Choć film nie oddaje historycznych wydarzeń w skali 1:1, to pokazuje, ile pułkownik ryzykował, podejmując niebezpieczną grę z sowietami i komunistycznym systemem. I to, jak wysoką cenę za nią zapłacił. Kukliński bywa nazywany "polskim Jamesem Bondem", ale w przeciwieństwie do tego fikcyjnego bohatera żył i działał naprawdę, a jego życiorys jest nie tylko sensacyjny, ale i dramatyczny.
Scenariusz powstał przy współpracy z agentami CIA, a obraz nakręcono w trzech językach - polskim, angielskim i rosyjskim. W roli pułkownika Kuklińskiego oglądamy znakomitego Marcina Dorocińskiego, a w postać Davida Fordena - oficera CIA, z którym Strong nawiązuje współpracę - wcielił się amerykański aktor Patrick Wilson. Zbigniewa Brzezińskiego zagrał Krzysztof Pieczyński, zaś w roli żony Kuklińskiego wystąpiła Maja Ostaszewska.
Dorociński, po wielkich kreacjach, m.in. w "Róży" Smarzowskiego i w "Obławie" Krzyształowicza, kolejny raz udowodnił, że jest jednym z najzdolniejszych aktorów swojego pokolenia. Przyznał też, że od początku bardzo chciał zagrać płk. Kuklińskiego. - Przeczytałem scenariusz i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Postanowiłem, że stanę w szranki z kolegami o tę rolę. Ja sam bardzo chciałem zobaczyć ten film - mówił aktor.
Z kolei Maja Ostaszewska, w rozmowie z tvn24.pl, mówiła: - Reżyser i zarazem scenarzysta filmu Władek Pasikowski, pokazał na ekranie również rodzinną, prywatną twarz płk. Kuklińskiego. Tym bardziej, że także i od tej strony patrząc, jest to postać tragiczna. Jak wiadomo, za swój wybór życiowy zapłacił ogromną cenę - także rodzinnego szczęścia, spokoju. Ten film pokazuje również, jak bardzo samotnym człowiekiem był Kukliński.
Bohater kontrowersyjny
Ryszard Kukliński jako 17-latek wstąpił do Oficerskiej Szkoły Piechoty we Wrocławiu. Po ujawnieniu jego pracy dla konspiracyjnego "Miecza i Pługa", (organizacja miała charakter antyniemiecki i antykomunistyczny), której ulotki kolportował podczas niemieckiej okupacji, został zdegradowany. Wkrótce jednak wybitnie zdolny oficer znowu zaczął awansować, a w 1963 roku rozpoczął pracę w Sztabie Generalnym Ludowego Wojska Polskiego (LWP). Doszedł do stanowiska szefa oddziału planowania strategiczno-obronnego.
Na podjęcie współpracy z CIA Ryszard Kukliński zdecydował się po udziale LWP w interwencji państw Układu Warszawskiego w Czechosłowacji i masakrze robotników Wybrzeża w 1970 roku. W ciągu 9 lat współpracy z amerykańskim wywiadem, Kukliński przekazał CIA ponad 40 tys. stron tajnych dokumentów dotyczących m.in. wojskowych planów Układu Warszawskiego. Za przekazywane informacje nie brał od Amerykanów żadnego wynagrodzenia.
W obawie przed aresztowaniem w listopadzie 1981 r., wraz z żoną i dwoma synami, uciekł z Polski. Dzięki pomocy CIA, 11 listopada dotarł do Stanów Zjednoczonych, gdzie spędził resztę życia. Sąd wojskowy w Warszawie w 1984 roku zaocznie skazał Kuklińskiego na karę śmierci. W 1995 roku Izba Wojskowa Sądu Najwyższego uchyliła wyrok ciążący na Kuklińskim, a śledztwo umorzono w 1997 roku, kiedy rehabilitacja pułkownika stała się jednym z warunków wejścia Polski do NATO.
Obaj synowie Kuklińskiego zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Starszy - Waldemar - potrącony przez samochód, w którym nie znaleziono odcisków palców. Młodszy - Bogdan - według oficjalnej wersji zaginął podczas morskiego rejsu w 1993 roku. Sam Kukliński był zdania, że jego rodzina padła ofiarą KGB, a tragedia położyła się na zawsze cieniem także na jego relacjach z żoną. Zmarła w ub.r. Hanna Kuklińska nigdy nie zapomniała, że ich synowie zginęli z powodu wywiadowczej działalności męża.
Kukliński odwiedził Polskę w 1998 roku. Wygłosił w Sejmie przemówienie do posłów i senatorów. Planował wraz z żoną powrót do Polski i nawet zdążył już kupić i urządzić mieszkanie w Warszawie. Zmarł jednak nagle, na skutek wylewu, 11 lutego 2004 roku na Florydzie. Kukliński został pochowany w Alei Zasłużonych na cmentarzu wojskowym na warszawskich Powązkach.
Autor: Justyna Kobus/kka/kwoj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe