Południowoafrykańska aktorka Charlize Theron przyznała się do zabawnej niezręczności: w trakcie rozmowy z Barackiem Obamą zaproponowała mu wizytę w klubie ze striptizem. Prezydent miał zareagować na tę ofertę z humorem.
- Nie mogłam spać przez kolejne cztery miesiące, bo jak tylko zamykałam oczy, od razu sobie przypominałam, co powiedziałam - opowiadała w jednym z programów rozrywkowych wciąż widocznie zawstydzona aktorka. Z Obamą spotkała się podczas wcześniejszej edycji wieczornego show.
Chciała pomóc, wyszło jak zawsze
Sytuacja wyglądała, w relacji Theron, tak: podczas oczekiwania na wejście na antenę aktorka została zaproszona przez obstawę Obamy na krótką rozmowę z prezydentem. Wspomina, że oboje cieszyli się na występ, prezydent miał dodać, że dla niego to świetna okazja, żeby trafić do innej grupy docelowej niż zwykle. Theron wtedy miała powiedzieć: "Jeśli szuka pan innej grupy, to mogę pana zabrać do klubu ze striptizem". Dodała, że Obama potraktował tę propozycję jako żart.
Słowna biegunka
- Niestety, kiedy jestem zdenerwowana mówię rzeczy, których nie wypada. Przypomina to w dziwny sposób zespół Tourette'a, zaczynam mówić i nie mogę przestać. To słowna biegunka - wyjaśniała Theron. - Michelle Obama mnie chyba zabije - podsumowała aktorka pół żartem, pół serio.
#CharlizeTheron says she invited #BarackObama to a strip club to reach 'younger demographic' http://t.co/5tjRDI1yeN pic.twitter.com/eFQstC6rMx— Sputnik (@SputnikInt) July 21, 2015
Autor: sol//rzw / Źródło: tvn24.pl, elle.com