Choć na ekranie pojawił się zaledwie przez chwilę, to rola w kultowym filmie przyniosła aktorowi, który dziś ma 62-lata, stabilne źródło dochodu. Jeffrey Voorhees nawet teraz, 50 lat po premierze "Szczęk", wciąż czerpie zyski z zagrania 12-letniego Alexa Kintnera, "drugiego dziecka zabitego przez rekina". Jak to robi?
Z miłości do "Szczęk"
Voorhees regularnie lata po całym świecie, aby pojawiać się na konwentach fanów, za co otrzymuje po ok. 10 000 dolarów (ok. 36 tys. zł). To jednak nie wszystko - aktor założył też własną stronę internetową, na której sprzedaje dmuchane tratwy ratunkowe z ogromnym śladem po ugryzieniu rekina, kubki, plakaty, koszulki. Przez pewien czas prowadził restaurację, ale przyznał, że "w pewnym stopniu" przeszedł na emeryturę, bo więcej zarabiał na działaniach związanych z filmem. Jak podkreśla portal, jego dom wypełniony jest gadżetami z filmu, a ludzie na ulicy zaczepiają go, zwracając się do niego: "To ten martwy Alex Kintner".
62-latek przyznał, że czuje do filmu "nieprzemijającą miłość", która daje mu poczucie celu. Zagrał jeszcze w trzech innych produkcjach, ale to "Szczęki" przyniosły mu popularność.
Film z 1975 roku, który dziś jest znany każdem kinomanowi na świecie, mógł pogrążyć 27-letniego Stevena Spielberga. Zrealizowany jak na dzisiejsze czasy w prymitywny sposób, z wykorzystaniem sztucznego, w dodatku psującego się rekina, nadal robi wrażenie. Gdy 20 czerwca, pół wieku temu, trafił na ekrany kin, dokonał prawdziwej rewolucji i do dziś ma fanów na całym świecie.
Autorka/Autor: zeb//az
Źródło: The Independent
Źródło zdjęcia głównego: JOSEPH PREZIOSO/AFP/East News