Izraelscy miłośnicy twórczości Ryszarda Wagnera nadal by jej posłuchać "na żywo" będą musieli wyjeżdżać z kraju. Nowy dyrektor narodowej opery zapowiedział, że nie zniesie trwającego od 60 lat zakazu wykonywania utworów Niemca i izraelscy muzycy nie będą grać wyklętego Wagnera w kraju.
- Nie sądzę, żeby było to wielka strata dla izraelskiej publiczności - mówił dyrygent David Stern, dyrektor muzyczny Izraelskiej Opery, dziennikowi "Haaretz". - Nadal wykonuję Wagnera w wielu miejscach na świecie, ale tutaj jest wiele innych rzeczy wartych wykonywania - dodał.
Tym samym opery Wagnera nadal nie mają szans na zachwycenie Izraelczyków, którzy są gotowi podróżować po świecie, by obejrzeć np. "Pierścień Nibelungów".
Zakaz wystawiania i grania Wagnera jest tak stary, jak Izrael. Żydzi zarzucają bowiem kompozytorowi, że był ulubionym kompozytorem Adolfa Hitlera, co jest zgodne z prawdą, chociaż oczywiście Wagner nie miał na to większego wpływu - po prostu już nie żył.
Wagner nie, Orff tak
Wagnerowi zarzuca się też niemiecki nacjonalizm i antysemityzm, co też jest w części zgodne z prawdą. Jak zauważają jednak nawet izraelscy komentatorzy, anatema, którą obłożony jest Wagner jest dosyć szczególna.
W Izraelu często jest grany bowiem np. Carl Orff, którego "Carmina Burana" była wprost zamówiona przez nazistów. Granie Wagnera jest jednak bezwarunkowo zabronione i tylko nielicznych, śmiałych artystów stać na niesubordynację.
Źródło: Haaretz
Źródło zdjęcia głównego: wagnermelb.org.au