Wdowa po Chrisie Cornellu oskarża jego lekarza o spowodowanie śmierci męża. Według niej wokalista zmarł, bo przepisano mu zbyt duże dawki leków.
Vicki Cornell zarzuca lekarzowi Robertowi Koblinowi "nieodpowiedzialne i wielokrotne" przepisywanie piosenkarzowi "niebezpiecznych substancji halucynogennych" - podaje BBC.
Współzałożyciel i frontman zespołu Soundgarden został znaleziony martwy w swoim pokoju hotelowym w Detroit 18 maja 2017 roku. Uznano, że popełnił samobójstwo. Miał 52 lata. W ciele muzyka wykryto ślady kilku leków, jednak według koronera nie były one bezpośrednią przyczyną jego śmierci.
Lekarz Cornella nie zabrał publicznie głosu w tej sprawie.
Leki, które kosztowały życie
W swoim pozwie złożonym w Los Angeles Vicki Cornell stwierdza, że leki przepisywane Chrisowi przez Koblina "zaszkodziły percepcji, przesłaniały jego osąd i powodowały niebezpieczne, impulsywne zachowania, których nie był w stanie kontrolować, co kosztowało go życie". Żona muzyka zwraca uwagę na ogromną ilość antydepresantów o nazwie Lorazepam (Ativan), które Koblin przepisywał piosenkarzowi od września 2015 roku.
Co więcej, kobieta zarzuca lekarzowi, że ten nie zbadał należycie jej męża, zanim zalecił mu wspomniane leki.
Prekursor nurtu grunge
Chris Cornell urodził się w 1964 roku w Seattle jako Christopher John Boyle, czwarty z szóstki rodzeństwa.
Wokalista był najbardziej znany jako lider grup Soundgarden oraz Audioslave. Był jednym z prekursorów grunge'u, jeden z jego najbardziej znanych utworów nagrany z zespołem Soundgarden to "Black Hole Sun".
Cornell miał również karierę solową. Jego utwór "You Know My Name" był tematem filmu "Casino Royale" z 2006 roku o Jamesie Bondzie.
Autor: momo\mtom / Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock