Dla nikogo nie jest nowością animacja poklatkowa. Każda klatka jest osobnym rysunkiem, które składają się w całość i dzięki nim widzimy film w ruchu. Jednak zupełnie inna jakość to animacja malarska - klatki namalowali w niej farbami olejnymi artyści. Tak właśnie został stworzony "Twój Vincent" - jedyne w swoim rodzaju dzieło malarsko-filmowe, które od piątku możemy oglądać w kinach.
"Twój Vincent" to pierwszy film pełnometrażowy, który jest w całości animacją malarską. Każda z 65 tysięcy klatek filmu została ręcznie namalowana przez zespół 125 malarzy z całego świata w studiach w Polsce i Grecji.
Detektywistyczna animacja
Film to efekt polsko-brytyjskiej współpracy. Za scenariusz oraz reżyserię odpowiadają Dorota Kobiela oraz Hugh Welchman (przy scenariuszu współpracował także Jacek Dehnel). Film wyprodukowały polska wytwórnia BreakThru Films oraz brytyjska Trademark Films.
Fabuła przywodzi na myśl filmy detektywistyczne - syn przyjaciela Vincenta van Gogha ma dostarczyć list malarza do jego brata, jednak kiedy wyjeżdża w poszukiwaniu Theo van Gogha, postanawia podjąć się próby rozwiązania zagadki śmierci malarza - do tej pory uznawanej za samobójstwo.
W filmie zagrali aktorzy, jednak każdą przedstawioną przez nich scenę na tle green screenów przeniesiono klatka po klatce na podobrazia za pomocą farb olejnych, co zajęło dwa lata. W kinie zobaczymy więc odmalowane kreacje aktorów takich jak: Douglas Booth, Robert Gularczyk, Eleanor Tomlinson, Jerome Flynn, Saoirse Ronan, Chris O’Dowd, John Sessions, Aidan Turner czy Helen McCrory. Ich twarze, mimikę i gesty przeniesiono jednak w świat różnorodnych obrazów van Gogha. Między scenami zmienia się więc styl, podobnie jak zmieniał się styl malarstwa holenderskiego artysty.
"Krew, pot i łzy"
Jednym ze 125 malarzy, którzy stworzyli klatki do "Twojego Vincenta", jest polska artystka Karolina Michałowska. Jak mówi, przestała liczyć stworzone przez siebie klatki po trzechsetnej, ale prawdopodobnie namalowała ich około sześciuset. Jej siedmiomiesięczna praca, po dziesięć godzin dziennie przez pięć, a potem sześć dni w tygodniu, ostatecznie złożyła się na kilkanaście sekund filmu.
- Dużo się mówi o wysiłku włożonym w pracę nad filmem, ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak fizycznie wymagająca była to praca - zaznacza Michałowska. Dodaje, że malowała w niewielkim pomieszczeniu, w tej samej pozycji, powtarzając ten sam zestaw gestów.
Jak mówi artystka, niektórzy jedną scenę odwzorowywali na płótnie przez kilka miesięcy. - Mi to wszystko przypominało średniowieczne klasztory i przepisywanie ksiąg - opisuje swoje doświadczenia.
Michałowska wspomina, że podczas pracy nad klatkami do "Twojego Vincenta" zniszczyła paznokcie, włosy i skórę. - Często mówię, że to były krew, pot i łzy i nic z tego nie jest w przenośni. Na początku pękła mi skóra na dłoniach, do krwi. Farby olejne, a zwłaszcza rozpuszczalniki, są toksyczne. Niektóre ubrania nadal mam przesiąknięte olejem goździkowym - opowiada. Szybko dodaje jednak, że to tylko jedna strona medalu, a druga to "absolutnie niesamowite doświadczenie artystyczne, zawodowe oraz osobiste". - Nie jest tak, że to była jakaś katorga - podkreśla. - To było naprawdę wariackie przedsięwzięcie i dużo nas to wszystkich kosztowało - mówi. - To, ile się nauczyłam, jest bezcenne – zaznacza Michałowska. - Dla mnie przede wszystkim magnesem była możliwość pracy przy tak szeroko zakrojonym, zupełnie unikalnym projekcie. Taka furtka do zupełnie innego świata. Kiedy producent zaczął snuć rozważania o Oscarach, to naprawdę było coś. Takie poczucie, że jest się w wyjątkowym miejscu, gdzie dzieje się coś, co się odbije echem w świecie - stwierdza artystka.
W zespole, w którym była Michałowska, pracowało 15 osób z całego świata, które zebrały się we wrocławskim studiu. Przyjechali artyści między innymi z Ukrainy, Japonii, Stanów Zjednoczonych, Hiszpanii oraz Macedonii. - Bardzo się wszyscy zżyliśmy, taka praca bardzo łączy - przyznaje.
Mocny kandydat do Oscara
Michałowska uważa, że film ma spore szanse na Oscara - do statuetki w kategorii "najlepsza animacja" typuje go co najmniej kilka zagranicznych magazynów, w tym "The Hollywood Reporter".
Trudno nie zgodzić się z tymi przewidywaniami oraz pozytywnym odbiorem filmu. "Twój Vincent" to coś, czego do tej pory w kinie nigdy nie było. Dopracowany w każdym szczególe obraz przenosi nas nie tylko w czasy, kiedy Vincent van Gogh żył i tragicznie zmarł, ale również niejako w umysł malarza. Pokazuje nam, jak mógł odbierać i widzieć rzeczywistość, jak zmieniało się to postrzeganie w zależności od jego stanu psychicznego, przeżywanych uczuć bądź okoliczności, w jakich się znajdował. Podobnie jak oglądając obrazy malarzy, możemy spróbować poznać ich sposób myślenia. W ten sposób w "Twoim Vincencie" jesteśmy zaproszeni do świata uczuć i wspomnień van Gogha. Tym razem jednak wszystko jest w ruchu.
Dodatkowo fabuła filmu wciąga i zachęca nas do tworzenia własnych teorii o śmierci Vincenta van Gogha. Razem z głównym bohaterem poznajemy kolejne aspekty ostatnich tygodni życia malarza, co chwila zmieniając swój pogląd nie tylko o śmierci van Gogha, ale również o życiu i relacjach z innymi ludźmi. O jego pracy artystycznej najwięcej mówi nam sama animacja, która pokazuje jego kolejne dzieła wpisane w akcję filmu, zaś fabuła prezentuje nam ludzką stronę holenderskiego artysty - uznawanego, może nie do końca słusznie, za niezrozumianego dziwaka i odludka.
"Twój Vincent" ma swoją premierę w polskich kinach 6 października. Jest to pozycja obowiązkowa nie tylko dla wszystkich fanów autora słynnych "Słoneczników" czy "Gwiaździstej nocy", ale też każdego, kto chciałby zobaczyć, jak w obrazy wstępuje życie.
Autor: Martyna Nowosielska-Krassowska / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: FPFF w Gdyni